SANCTUARY FOR ALL. COMMENTARY & PIESELE SUCHARY FOR ALL. THOSE WHO ARRIVE - WILL CRINGE SUCH MUCH!
Cotygodniowy wątek służący wyrażeniu opinii o nowym epizodzie TWD. Korzystanie, jak zwykle, dobrowolne :)
Previously on AMC's The Walking Dead:
- strzelanie do siebie z odległości paru metrów, bez przejmowania się łokerami oraz ponoszenia większych strat w ekipie Riczardo
- zielona szkoła zorganizowana w pogoni za pojedynczym Negańczykiem.
Trzeci odcinek strzelania swoim ziomkom w plecy za nami.
Pójdę pod prąd większości, ale Daryl po raz pierwszy mi zaimponował od czasu... wyprawy po lekarstwa? Jakoś tak. Zobaczył celę, zobaczył, że ktoś był w niej trzymany, zobaczył kajdanki (chyba tam nawet krew była), przypomniał sobie swój pobyt u neganów, wyciągnął wnioski i zastosował odpowiednie środki. Rychu jak ta panna, co to ktoś właśnie zwątpił w jej wątpliwą cnotę śmiertelnie się obraża, do tego przechodzi właśnie bolesną moralną kolkę połączoną ze wzdęciem sumienia. Dlatego spogląda na Daryla jak na ufo, jak on śmiał zrobić to, co Rychu ma na sumieniu pierdylion razy, tylko że wtedy szlachetne gazy nie turbowały organizmu Ryszarda.
Nie kumam tego wzmożenia moralnego w narodzie, nie kumam, że wszyscy się mu poddają, nie kumam, jak łatwo zapomniano o Glennie, Szyszce, Abrahamie, Denise i całej masie innych ludzi. Nie kumam, jak można postawić znak równości między Denise a tym włosiokiem, jak to właśnie zrobił Jesus. Nie kumam, jak w imię swojego komfortu psychicznego i przymusu okazania moralnej wyższości nad negańskim plebsem naraża się małe dzieci. Zawsze mnie śmieszy ten argument, "nie jesteśmy tacy jak oni", "jesteśmy lepsi". Niezmiennie trąci to dla mnie przerośniętym ego i przekonaniem o własnej wyższości. I wszystko fajnie, dopóki ktoś inny nie płaci za te luksusy. Jesus, jak Morgan niedawno, chce pozostać moralnie czysty i nieskalany. Brawo mu! Jak do tej pory on nie poniósł jeszcze żadnej osobistej straty, on nie ma nikogo, o kogo mógłby się bać, nic nie zostało mu zabrane w brutalny, traumatyczny sposób. Tak łatwo jest wtedy pławić się w tych moralnych luksusach, jak łatwo pouczać innych, tych, którzy kogoś stracili, jak łatwo głaskać ich strapione główki, cóż oni mogą wiedzieć?
Strasznie mnie wpienia Jesus w tym sezonie, a i Rychu robi się taką dupą wołową.
O Maggie powiem tylko tyle, że jak ten cieć zaczął w swoich bredniach wspominać Króla i Wdowę przez długą chwilę myślałam, kurdele jaki intel w tym neganowie, skąd oni wiedzą, że Carol jest wdową :D Oczywiście Maggie przytuliła morderców męża do swojego zapłodnionego łona. Piękne :D
Eric oczywiście żyje. Ale po kiego grzyba został odciągnięty przez Aarona tak daleko, to nie wiem. Oczywiste było, że go nie będzie, jak Aaron wróci. Mógł przeczekać w aucie, skoro i tak mieli jechać do lekarza jak najszybciej po akcji.
Negan wiedział co się ma stać ojej :)
Turli turli zombiaczki z pagórka, powinien być jakiś wesoły podkład muzyczny do tego :D
Zgodzę się z Tobą co do postawy Daryla- nie raz i nie dwa chyba już Rickowe towarzystwo przekonało się, że nie ma co darowywać życia innym, bo w trzech czwartych przypadków "darowani" przetrzebią potem Ricków.
A zombiaczki chyba się tego naoglądały:
https://www.youtube.com/watch?v=dtvG9XDtjv4
jeno zamiast sera mięsko było;)
Postawa Daryla naprawdę mnie zaskoczyła, i to pozytywnie, że też TWD to jeszcze potrafi :)
Motyw "co robimy z jeńcami/ co robimy z ludźmi, o których wiemy, że krzywdzą innych" jest wałkowany od dosłownie pierwszego sezonu i szczerze - stał się już nudny. Na dodatek nie jest pokazywany z nowej perspektywy - cały czas jest tak samo i jest to wtórne do zarzygania. Mieliśmy takie gadki nad Merlem, Randallem, Gubernatorem, więźniami, Gabryjelem, Wilkiem, kurcze - nawet nad Aaronem! :)
Ja naprawdę nie jestem przeciw moralnym wątpliwościom, ale w TWD to zazwyczaj jest pokazywane bardzo topornie, a orędownik powszechnej miłości i pokoju zazwyczaj nie jest nastawiony na dialog, tylko forsuje swoje przekonania z miną wszystkowiedzącego oszołoma. Na dodatek jest porażająco naiwny, głuchy na kontrargumenty i jest całkowicie oderwany od rzeczywistości szybując na różowych chmurkach powszechnej harmonii. Tak jak Dale, który walczył o życie gościa, który trzymał z gwałcicielami dzieci, Hersh, który chciał się dogadywać z Gubernatorem, nawet kiedy już wiedział, kto zacz, Morgan, który walczył o życie kompletnych świrów i teraz Jesus. Wszyscy ci ludzie wiedzieli, czego dokonali ci, o których tak zajadle walczyli. Podziwiam upór, z jakim bronią zwyrodnialców, szczególnie że oprócz Hersha żaden nie wykazywał podobnej determinacji i poświęcenia dla swoich, a szczególnie ofiar tych, o których tak walczą.
I dlatego Daryl i jego "no cóż, nie będę czekał żeby się okazało, czy dobrze zrobiliśmy ratując życie członkowi zorganizowanej grupy przestępczej" tak mi się podoba. No i z prawdziwą przyjemnością zobaczyłam moją ulubioną scenę, tak rzadko spotykaną w kinematografii, kiedy ktoś brutalnie przerywa przydługawy spicz jakiegoś ciecia, wygłaszającego suchary, prawdy oczywiste, pseudofilozofie, tudzież wylewający własne żale :D
Według mnie powinni rozwalić tych z bogatszą kartoteką, tym z mniejszą zapowiedzieć, że dobre serce ma określoną i do tego niewielką pojemność, ale jak będą grzeczni to po wszystkim mogą liczyć na solidnego kopa w zadek na rozpęd i życzenia szerokiej drogi. Po czym zadbać, by wiadomość o takim obrocie sprawy dotarła do Zbawców. Rozłam w grupie gwarantowany, zwłaszcza, że Ten, Co Się z Żelazkiem Spotkał na pewno rozłamowców by zorganizował.
A to jest jakaś kartoteka? Jakaś szafka z aktami? :) Są opisy, że ten zabił tylko jednego, ten nikogo, tylko stal i paczył, ten zjadał tylko tyle kradzionych dóbr, bo ma cukrzycę, a ten lubi szynkę i pikle, więc jest gorszy?
Już o tym pisałam, jak ma wyglądać ocena, ile zła na kilogram obywatela? Będzie sala sądowa, stół z zielonym suknem, sędziowie (kto?), ocena, kto jest okej na podstawie czyichś słów? Przypomnę gościa, który się zsikał w nogawkę na zawołanie, aktorsko odstawił modelowego niewinnego człowieka. Jak tu kogokolwiek oceniać i być pewnym, że prawdziwy zbrodniarz zostanie ukarany? I jak ma wyglądać kara? I kto będzie katem?
Wg mnie to wszystko jest bardzo proste i niepotrzebnie komplikuje się tę sytuację prawno-filozoficzno-moralnie.
Jest apokalipsa zombi.
Jest grupa, która wykorzystuje niewinnych ludzi, pasożytuje na nich, okrada ich.
Ta grupa dla uzyskania potrzebnych ich dóbr stosuje tylko i wyłącznie metody przestępcze, zabija, zastrasza, nie dając nigdy nic w zamian.
Ta grupa jest zorganizowana, ma przywódcę, struktury.
Ta grupa ma swój kodeks, system, prawa, obowiązki, kary i nagrody. Uskutecznia patologie typu harem przywódcy, promuje prawo silniejszego, "jestem Neganem", "wszystko należy do Negana".
Ta grupa jest zdolna do masowych morderstw, wymuszeń opierających się na zabójstwach osób bliskich tym poddanym owemu wymuszeniu, jest zdolna do tortur.
W tej grupie żyje się po prostu wygodnie, jeżeli jest się pewnym typem człowieka. Darylowi nie pasowało. Szyszce nie pasowało. Dwight uciekł, ALE WRÓCIŁ. Ale inni zostali, im to pasuje, odnaleźli się w tym, albo przynajmniej akceptują system. Osoby "niepewne", robotnicy, więźniowie z pewnością nie gonią z bronią w ręku, są trzymani "na zapleczu".
Dlatego nie rozumiem tego dylematu moralnego. Jak Jesus może zaprowadzić do swojego domu ludzi, którzy mogli zabić mężów, ojców, synów kobiet z Oceanside, którzy napuścili zombi na Hilltop, którzy zastraszali Ricków.
To wszystko jest naprawdę proste. Nie rozumiem, jak można litować się nad tymi ludźmi, którzy WYBRALI to życie, bo a) złożyli broń (i to nie sami z siebie, kazano im to zrobić), b) spłodzili dzieci, c) okazują się ziomkami z dawnych czasów.
I przypomnę ponownie: jest apokalipsa. Nie ma policji, prokuratorów, obrońców, sądów, więzień, ośrodków resocjalizacji. Ricki są same, są zdani na siebie. Muszą przeżyć, znaleźć pożywienie, dom i obronić się przed zombi. Produkowanie sobie dodatkowych problemów jest wg mnie tak głupie, że aż życzę im wszystkim wybicia do nogi, głupota musi być jakoś karana :)
na mnie Daryl również zrobił wrażenie swoim twardym zdecydowaniem. przez moment w twd było nawet jakby intensywnie.
a Maggie - co ona mogła zrobić w obliczu gromady jeńców - wykonać masową egzekucję?
ja podchodzę do tego wątku nieco inaczej - scena gdy Jezu przybywa do Hilltop przypomina trochę kota przynoszącego swojej pani prezent w postaci zdychającego szczura. pani chce zbesztać kotka, ale jak? skoro on tak ładnie na nią patrzy?
do takiego kotka posłałabym zabójcę puchatych wiewiórek sympatycznych sówek. barbarzyńcę. on jest odporny.
No właśnie Jesus naprawdę nie wykazał się w tym wątku. Całkowicie ignorując uczucia, jakie jego czyn może wywołać u osoby prawdopodobnie wciąż w żałobie, zwalając na tę osobę odpowiedzialność i zmuszając do poniesienia konsekwencji za nieswoją decyzję, wykazując zerową empatię, sugerując, że jego przekonania oraz prawdopodobni mordercy męża Maggie są ważniejsi od jej uczuć, Jesus pokazał się wg mnie z najgorszej strony. Maggie faktycznie, tak jak piszesz, ma trochę związane ręce. Przecież nie jest świrem, co Jesus teraz wykorzystuje. Maggie została postawiona pod ścianą i jakby to był normalny serial, to powinna nastąpić teraz wielka kłótnia między nią a Jesusem.
Powinna go wykopac z tymi jeńcami by sobie uprawiał swoje miłosierdzie ,gdzie indziej.
Gdyby Maggie zatrzasnęła wrota przed nosem Grega i Jesusa... o kurcze, to może to byłby ten moment prawdziwego liderszyp, o którym ciągle słyszymy od jakichś dwóch sezonów? :)
Mąż mnie dzisiaj zapytał, czemu ja to jeszcze oglądam. I w sumie nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Te patetyczne przemowy i strzelaniny jak ze sceny na lotnisku w "Killerze" już mnie nudzą. Najlepiej poziom tego sezonu opisują słowa jutubowego klasyka: "mało napracowania" :(
Plusy:
- Zombiaczki turlające się jak kmioty z górki (brakowało tylko muzyczki z Benny Hilla)
- Brak pohamowań Daryla
Minusy:
- Drugi odcinek bez Negana
- Brak logiki w poczynaniu Zbawców
- 10 minut czasu antenowego dla Moralesa
- Irytujący Jesus
- Zbawcy padający jak muchy
- Idiotyczne przemowy Ezekiela, które chyba miały robić wrażenie, a powodują zażenowanie.
- Nudna Carol
Ten sezon jest póki co dramatycznie słaby. Strzelaniny kompletnie nieciekawe i mało dramatyczne. Na 100 zbawców ginie jeden z ekipy Ricka... Jestem fanem tego serialu, lecz im dłużej trwa, tym jest coraz gorszy
Gregory kradnie ten serial. Obok Eugene'a to moja ulubiona postać, może dlatego, że obaj mamy podobny punkt widzenia świata i łączy nas taka sama wrażliwość, uwielbiam takich polityków z krwi i kości. Sceny z nim to prawdziwa komedia, w epizodzie pod bramą przeszedł samego siebie :-) Oby tylko nie zginął, bo zostaną nam tylko zbolałe miny Ricka i Maggie.
Morgan sezon czy dwa sezony temu miał identyczną postawę jak Jezus - każde życie jest cenne, a teraz chciałby wystrzelać ich wszystkich jak na jakimś festiwalu z nagrodami. Poza tym myślę, że cała sytuacja z miłosierdziem/egzekucjami może podzielić "naszych", jak już można zauważyć jedni chcą eliminować zbawców inni darować im życie, zobaczymy co przyniesie przyszłość.
Z The Walking Dead podoba mi się już tylko czołówka i gra aktorska Andrew Lincolna. Cała reszta to chłam, wariactwo i absurd.
Wasza Królewska Mość Ezekiel jest tak śmieszny, że nie mogę na niego patrzeć, a cała jego srategia tak sztuczna, że aż boli.
Morgan toczy się od skrajności do skrajności i wywołuje tylko napady śmiechu.
Jezusa jak nie było zeszły sezon tak był spokój, gdy tylko się pojawił ocena serialu spadła o 1 - nie da się słuchać tych wywodów. Przyprowadził morderców i gwałcicieli do osady w której zostały same kobiety z dziećmi. A jego argument MAGI ŁYL DU SOMFIN jest tak komiczny, że podchodzi pod dramat. Co więcej większość postaci zaczyna być tu tragikomiczna. Z minami MAGI na pierwszym miejscu.
Postać, której nie było od 7 sezonów i która mogła wnieść jakąś nową historię do serialu poklepała z 10 minut i dostała strzałkę od Daryleu. ... Bez komentarza.
Zbawcami nikt nie dowodzi, wszyscy wartownicy są ślepi, dzieci w przedszkolu są lepiej zorganizowani od nich, z tej morderczej armii mającej koneksje w całym stanie wystarcza kilku niedoświadczonych randomów żeby ich podejść i powystrzelać jak kaczki.
Na sam koniec tak samo dupowata scena zabicia niegroźnego, młodego chłopaka.
No nie wiem, może komuś podobają się walki gangów w świecie post-apo, mnie niestety nie za bardzo to interesuje, a sztuczność realizacji i padanie kilka razy na odcinek słowa MAGI przyprawia o śmiech przed laptopem. Odcinek 2/10.
Według mnie sezon 8 jasno pokazuje, że większości bohaterów apokalipsa ( a twórcom nadmiar kasy ciągniejtej z kasowego serialu) rzuciła się zwyczajnie na mózg. Król Ezekiel bije wszelkie rekordy oderwania od rzeczywistości i według mnie zaczyna bardziej przypominać obłąkanego przywódcę sekty niż wyważonego władcę na jakiego starano się go niegdyś kreować. Włóczy swoich wyznawców po lesie, rzekomo będąc w trakcie prowadzenia działań bojowych znajduje rozliczne momenty na przerwy na przeprowadzanie prania mózgów swoich wiernych i wmawianie im, że są kuloodporni tylko dlatego, że idee, dla których walczą są słuszne. Wierni oczywiście za każdym razem słuchają go w skupieniu rytualnie pokiwując głowami i nawet nikt na siku nie pójdzie, bo przecież słowo Władcy jest najważniejsze. Słowa Króla potęgują zaś omeny w postaci tygrysa wyskakującego co jakiś czas z krzaków, co zdaje się być zwiastowaniem nieuchronnego zwycięstwa Ricków. Jedyną osobą, która przez moment zdawała się zachowywać przytomność umysłu była Karolina, która krzywiła się na te wszystkie wzniosłe przemowy i przewracała oczami, jednak i ona uległa czarowi Króla. Ostatecznie gdy życie Władcy jest zagrożone, wszyscy są chętni ochoczo zasłonić go swoim ciałem i czynią to ze zwinnością profesjonalnych bodyguardów przyjmując na siebie grad strzał. Boże dopomóż!
Maggie, która została mianowana kolejną świętą Ryszardowa, nadal święci triumfy. W zasadzie nie wiadomo czym, oprócz faktu, że zabito jej męża, zasłużyła sobie na to miano, ale jedno jest pewne - ona zbawi świat! Wątpliwości nie wzbudza również fakt, że dziecko, które nosi najwyraźniej nie rośnie- zapewne dzieje się tak dlatego, że zostało poczęte ze świętej i męczennika Glena. Święta ma jednak gigantyczny wkład w walkę Rysiów o lepsze jutro, regularnie naraża swoje i dziecka zdrowie a nawet życie wygłaszając przemowy motywujące do dalszego wypinania zadków na odstrzał.
Jezus jak widać doznał objawienia i uznał, że nadano mu takie a nie inne imię nie bez kozery i zamierza zająć się nawracaniem tych, którzy zeszli na złą drogę, na drogę prawości. Nic to, że istnieje ryzyko, że ta misja może zakończyć się wyrżnięciem sporej ilości ludzi, jak widać konieczna jest ofiara dla lepszego jutra.
Morgan porzuciwszy filozofię kija, skierował się ku złu i jak widać czuje się świetnie na nowej drodze życia. Trochę to dziwne, że gość, który do tej pory uznawał kawał drewna za jedyną broń teraz działa z wprawnością zawodowego mordercy, ale to pewnie zmiana filozfii życiowej tak na niego wpłynęła. Ostatecznie jednak dobro wygrywa nad złem i Jezus skopuje Morganowi zadek.
Obserwując toczącą się akcję, należałoby prorokować, że kolejnym świętym Ryszardowa zostanie Gabriel. Tyle, że męczennikiem. Zanim twórcy przypomną sobie, że czas pokazać akcję z kontenera, Gabriel zostanie pożarty przez Negana. Albo przynajmniej naruszony :)
Nawiasem mówiąc, wszyscy tak zaangażowali się w tą walkę, że zapomnieli, że mają 1 celę w Arkadii do dyspozycji dla jeńców, wybudowaną niegdyś przez Morgana. Może i będzie im tam nieco ciasno, no ale czasem trzeba się poświęcić. A jedzenie to też nie problem, Jezus wykarmi ich miłością.
Już sam fakt ,że łażą kupą a nie w pewnym rozporszeniu jest żenujący.Wystarczy jedna seria.
Dokładnie. To set skandal co oni robia z tym serialem. Ja sam bym rozpisał wojnę z zbawcami perfekcyjnie. A im jeszcze płaca za ten chłam.