Rick i Chelsea - kompletnie nie rozumiem zakończenia, w Bangkoku ucieka z rezydencji jego ojca, po czym następnego dnia w hotelu jego macochy normalnie je sobie śniadanie z partnerką. Sory ale ja bym pakował walizki jak Belinda i uciekał gdzie pieprz rośnie, zwłaszcza że to ojciec, który był przedstawiany jako bardzo zły człowiek, kryminalista. Szkoda jego partnerki ale czuć było, że to postać tragiczna i musi zginąć. Natomiast to że zamiast uciekać z hotelu, gdy ściągała go ochrona jego ojca z bronią, to czekał spokojnie na terapię, zero instynktu zachowawczego.
Przyjaciółki forever - tutaj było pokazane że przyjaźń ponad wszystko i ja to rozumiem. Każda ma swoje za uszami, każda czegoś innej zazdrościła/obgadywała. Natomiast totalnie nie rozumiem jak prawniczka z Nowego Yorku po prostu ot tak olała sprawę skradzionej biżuterii, którą widać było że widziała po upadku. Byłem przekonany że Gaitok się nie wygada ale zostanie zabity przez Valentina, że to on wsypał jego znajomych, mimo że to zrobiła Laurie. Zabawne było też to, że obie nabijały się z Kate, że popiera Trumpa i jaka konserwatywna się stała w TX, a z całej trójki to ona się najlepiej prowadziła według przyjętych standardów i była wyważona. Więc dla mnie wyszło, że może ten TX i jego lokalny świat nie jest taki zły jak go światłe demokratki pokazały.
Rodzinka - tutaj spodziewałem się że Rick stchórzy, najlepiej poprowadzona postać to Victoria i jej słowa w ostatnim odcinku podsumowały że lubi być trad-wife i się w tym doskonale odnajduje. Brakowało mi tylko ich pokazania chociaż w tle ich reakcji po włączeniu telefonów komórkowych. Co do rodzeństwa - spodziewałem się ze siostra stchórzy z bycia w tym klasztorze i wybierze wygodne życie, natomiast myślałem że któryś z braci zostanie tam w zamian. Wyszła denna, prawie śmierć najmłodszego, który chciał obu zadowolić. Ale serio, brak płukania żołądka, testów czy wątroba, nerki działają. Bardzo odpowiedzialne ze strony ojca, dla mnie on równie dobrze może za dobę zginąć z powikłań. Ojciec cały serial na pigułach i nagle detoks i normalnie sobie funkcjonuje jakby nigdy nic. Gdzie zjazd, gdzie ten ból egzystencji. Natomiast żona na początku bez piguł nie mogła żyć, po czym gdy je straciła to normalnie żyła bez żadnej furii, pijaństwa itd. Motyw rodzinnej miłości miał być kontrowersyjny ale z dużej chmury mały deszcz powstał.
Belinda i Greg - tutaj myślałem, że Greg to gangster i ona zginie. Natomiast ona przyjęła typową rolę nowobogackiej osoby, w stosunku do Porkchaina zachowała się tak jak Tania do niej, to tylko pokazuje jak zmieniają się poglądy wraz z ilością gotówki na koncie. Natomiast nie wiem czy amerykański US nie przywali się, skąd nagle znalazło się 5 mln na ich koncie i czy to nie pralnia brudnych pieniędzy i nie zablokuje wszystkiego. Znowu takie dla widza bez żadnego pomyślenia co dalej.
Gaitok i Moik - widać że ona chciała mieć faceta z krwi i gości, gdy był słaby, chciała go rzucić, natomiast gdy porzucił swoje wartości, zabił i zdobył awans na osobistego ochroniarza, wróciła do niego. Konformizm w czystej postaci ale prawdziwie pokazany. Samce beta nie są w modzie.
Sritala i jej asystent - nie rozumiem po co był jej ten asystent i jego występ. Myślałem że może być w zmowie z Rosjanami albo będzie jakimś czarnym charakterem, natomiast był typową zapchaj dziurą.
Motyw Rosjan - tak samo jak asystent Sritali, byli zabawkami dla tych kobiet ale zarobili swoje na kradzieży i sprawiedliwość ich nie dosięgła. Zło wygrało.
Ogólnie w tym sezonie brakowało mi spektakularnych scen, ukazaniu architektury i więcej fauny i flory jak w poprzednich sezonach np figur włoskich. Znośny ale nie wybitny.