A najśmieszniejsi są ludzie którzy udają, że im się to podoba i się zachwycają doszukując się w tym głębszych treści i przesłania. Gdyby ten serial nie nazywał się "Twin Peaks" a David Lynch ukrył się za pseudonimem to ciekawe ilu by zdobył fanów? Jakim cieszyłby się uznaniem? Tego nie da się oglądać, a przerost formy nad treścią to najdelikatniejsze określenie tego "dzieła". Lynch zupełnie odleciał, Showtime dało mu wolną rękę i facet zgłupiał od nadmiaru tej artystycznej wolności. Szkoda mi decydentów tego kanału, bo zapewne marzyli by pokazać swoim widzom serial klimatyczny, magiczny, mistyczny, zagadkowy jak pierwszy sezon. I musieli się zgodzić na fanaberie Lyncha, bo bez niego nie ma "Twin Peaks". A Lynch jak ten złośliwy dżinn spełnił ich życzenie, ale jak to mają dżinny w zwyczaju zupełnie je wypaczył. Szkoda.