Serial a w zasadzie mini „W głębi lasu” wyprodukowany dla platformy Netflix na podstawie powieści Harla Cohena może nie powala na kolana ale jest dość ciekawą produkcją. Produkcją, w której twórcom udało się to co ostatnio kuleje przy innych, rodzimych produkcjach. Mianowicie, przenieść atmosferę powieści mistrza Cohena na ekran, ba nawet ukazać niejako piękno polskiej transformacji lat 90. Sama intryga może i jest nie tyle co oklepana ale poddająca się schematom jednak jest tak przedstawiona, że serial wciąga. Wciąga na tyle, że prawie obejrzałem od „ręki”. Serialowa opowieść toczy się w dwóch wymiarach czasowych, 1994 i współcześnie. Fajnie było obejrzeć młodzież lat 90, muzyka tamtych lat, seks bez zabezpieczeń czy też ówczesny napitek zostały wiernie w serialu przedstawione. No i gra aktorska zarówno starszych aktorów jak i tych młodych, którzy tak świetnie odnaleźli się w obcych im czasach, jest bez zarzutu. Nadmienię tylko jeszcze, że jednym ze scenarzystów serialu był Wojtek Miłoszewski. Może i też tym tkwi sukces adaptacji powieści na rodzimy grunt.