Nie wiem jak wy, ale ja po prostu Kocham Angelice. Dla mnie jest takim "promykiem" szczęścia i miłości. Mimo, iż umiera na jej twarzy ciągle gości uśmiech, który rozświetla najbardziej szare dnie. Bije od niej jakiś taki blask, który uspokaja i koi. Ona wręcz promienieje swoją dobrocią i miłością do JL. Mam wrażenie, że urodziła się właśnie po to, aby wnieść w życie JL miłość i szczęście (w końcu Angelica tzn. anioł, a ona jest właśnie takim aniołem zesłanym z nieba). Pojawiła się w życiu JL w momencie kiedy najbardziej jej potrzebował i do samego końca dawała mu swoją miłość. Dla mnie wątek ich miłości jest najpiękniejszy w całej telenoweli, Ci którzy widzieli już wszystkie odcinki na pewno się ze mną zgodzą.