Który chociaż w niewielkim procencie będzie równie dobry co Lost ? Bo jak na razie wszystkie wielce zapowiadane show, umierają śmiercią naturalną, typu The Event, Alcatraz czy The River (nie wspominają już o tym, że nazywanie ich "podobnymi do Lost" to czysta profanacja i nie mówię tu o formie)
Czekam i czekam :(
walking dead złe nie jest, ale owszem ... chyba już nigdy nie będzie takiego dobrego serialu :(
Znam ludzi którzy oglądają byle jakie seriale i się nimi strasznie zachwycają i mówią że jest lepszy od Lost pff...
Mi się spodobała Terra Nova ale oczywiście nie dorównuje LOST
Ja obejrzałam dwa odcinki Terra Novy i podziękowałam. Myślałam że to rzeczywiście będzie taki serial poważny i na poziomie a tu takie naiwne,naciągane kino familijne. Dziwie się że ktoś to porównuje do LOST ( nie mam na myśli ciebie ,tylko osoby na forum Terra Nova).
Jak na razie to the walking dead jest dobrym serialem, jest akcja, zwroty akcji, ale dłógo niechtóre wątki się ciągno prze ważnie w 2 sez. Oczywiście ten serial nie jest arcydziełem w przeciwieństwie do lost ale da się oglądać. Są osoby które uwielbiają oglądać telenowele gdzie w kółko dzieje się jedno i to samo a oto przykład: moda na sukces, m jak miłość, na wspólnej (nie nawidzę tego tasiemca) i wiele wiele innych. Więc to głupota oglądać takie gówno. Niech oglądają takie seriale ludzie którzy jóż nie wiedzą co ze sobą zrobić. Wracając do tematu mam nadzieje że będzie jeszcze taki serial. Czy ktoś wie stacja axn będzie puszczać powtórki serialu lost? Bardzą chciałbym żeby ktoś mnie o tym powiadomił.
Dla mnie takim serialem jest Fringe. Ma wszystko to co miało Lost (czyli świetną fabułę, zagadki), z tym że we Fringe wszystko jest ze sobą spójne, a zagadki są na bieżąco wyjaśniane. Wszystko jest lepiej rozwiązywane niż w Lost.
Fringe to bardzo dobry serial, ale niestety nie tak dobry jak Lost. Dla Ciebie odpowiedzi na zagadki "wyjaśniane na bieżąco" to plus, dla mnie niekoniecznie (i nie jest prawdą, że tak to we Fringe działa, bo nie brakuje zagadek i wątków, które trwają niewyjaśnione przez kilka odcinków czy nawet sezonów). Po drugie fabuła w Zagubionych była jak najbardziej spójna, choć dużo bardziej skomplikowana.
Jednak to co Fringe najbardziej różni od Lost to bohaterowie. We Fringe mamy 3-4 główne postaci, których losy prywatne nie są jakoś szczególnie zarysowane i kumulują się wokół tego czym się sami zajmują. Przypomina to dużo bardziej The X-Files niż Lost. Pod względem głównej fabuły również. I to właśnie na następcę losów Muldera i Scully aspirowali twórcy tego serialu.
Fringe fajnie się ogląda i potrafi wciągnąć, jednak nie jest to ten sam poziom "bycia pochłoniętym przez historię" co w przypadku Zagubionych, co potwierdza fakt, że od 3 sezonu twórcy Fringe "walczą o widza" i praktycznie do ostatniego odcinka nie są pewni czy będzie następny sezon czy nie będzie. Niemniej ze wszystkich obecnie kręconych seriali to jest chyba najbardziej wartościowa produkcja z gatunków dramat - SF.
I właśnie do tej pory nie ma serialu godnego LOST: ich autorzy myślą, że LOST to tylko "świetna fabuła, zagadki". A najlepiej tylko zagadki. Zapominają o kreowaniu bohaterów i klimatu.
Lost to głównie świetna fabuła i zagadki. Serial nie odniósł sukcesu z powodu bohaterów, tylko dzięki fabule i zagadkom - to trzymało napięcie, które wręcz zmuszało do obejrzenia następnych odcinków, sezonów... Jeśli miałbym porównać bohaterów Lost i Fringe, to w tym drugim przypadku są oni pokazani w o wiele lepszy sposób niż w Lost. Aqu mówisz, że we Fringe mamy 3-4 główne postaci. Masz rację, z tym że mamy pokazane dokładnie trzy wersje tych postaci (z naszego świata, alternatywnego oraz linii czasu bez Petera). Każda wersja tych postaci przedstawia różną od siebie osobowość i to czyni ten serial lepszym pod tym względem od Lost. Drugą sprawą jest aktorstwo. Do Lost na prawdę nie mogę się w tej kwestii przyczepić. Ale Fringe wypada tutaj o wiele lepiej. Nie mówię tu o genialnym Johnie Noble, ale o Annie Torv. Zagrała ona trzy wersje Olivii tak wiarygodnie, że kiedy widzimy ją na ekranie w postaci Olivii i Bolivii nie dostrzegamy tego, że gra je ta sama aktorka. Do tego dochodzi jej rola Williama Bella, w którą świetnie się wczuła. I tu dochodzę do następnej kwestii, czyli fabuły i ogólnie pomysłowości scenarzystów. W Lost fabuła oprócz tego, że była świetna była także skomplikowana. Twórcy serialu byli na tyle zdolni, żeby stworzyć taką historię, ale wybrnąć z niej w miarę sensowny sposób już nie potrafili. Nie będę tutaj wszczynał kolejnej dyskusji o sensie fabuły w tym serialu, czy zakończeniu. Chcę porównać to do pomysłowości scenarzystów Fringe. Podobnie jak Darltoni, tutaj scenarzyści posłużyli się oklepanym już tematem. W Lost mamy katastrofę na wyspie, a we Fringe alternatywne światy i FBI rozwiązujące sprawy. I w obu przypadkach rozwinęli te wątki, dodając swoje pomysły tak, że zdobyli serca i umysły widzów. Jednak we Fringe widać większe przemyślenie z jakim są rozwiązywane wątki. W Lost otwarty wątek czekał na rozwiązanie do ostatnich odcinków (z małymi wyjątkami), największe zagadki i wątki były wyjaśniane na sam koniec. I to był główny błąd tego serialu. Porównajcie sobie rozwiązanie kwestii niewpisania liczb w bunkrze z chociażby tą nieszczęsną Czarną Skałą i Posągiem. Bunkier był wątkiem, który trwał przez tylko jeden sezon i dlatego został on jakoś sensownie wyjaśniony i wpleciony w fabułę. A popatrzcie na Czarną Skałę... Absurd, absurd, jeszcze raz absurd. W Lost fabuła jak najbardziej nie była spójna. Powiedzcie mi co ma wspólnego fabularnie pierwszy sezon z ostatnim? Ja czuję się jakbym oglądał dwa niezwiązane ze sobą seriale. We Fringe tego nie mamy. Scenarzyści wiedzą, co robią tworząc nowe wątki. Rozwiązują je w dobrym momencie, przez co właśnie tutaj mamy wrażenie spójności fabuły. A co najważniejsze każdy sezon jest ze sobą ściśle powiązany, owszem mamy dużo nowych wątków, ale są one bardzo mocno związane z początkiem serialu (dzieci Cortexiphanu, Obserwatorzy, Światy). No i wyjaśnienia są sensowne. Nie zawsze satysfakcjonujące, jak chociażby kwestia Obserwatorów, ale sensowne. Boję się pomyśleć, jak poradziliby sobie z tym scenarzyści Lost. Ostatnią rzeczą jest to, że właśnie pomimo walki o widza, serial cały czas trzyma poziom, nie są wymyślane absurdalne wątki, tylko po to żeby utrzymać oglądalność. Scenarzyści Fringe darzą fanów wielkim szacunkiem, co widać na każdym kroku.
Oglądając Lost sam twierdziłem, że jest on na tyle doskonały, że nigdy nie będzie miał następcy. Później jednak spojrzałem na ten serial bardziej krytycznym wzrokiem i porównałem Lost z Fringe pod względami, które wymieniłem i uznałem Fringe za godnego następcę Lost, a nawet za lepszą serię.
Ok - obaj oglądamy te seriale i obaj je cenimy, z tym, że Ty masz swój sposób ich postrzegania, a ja mam swój. No offence at all ;-)
Ale z tym, że scenarzyści Lost coś "absurdalnego" wymyślali, żeby "tylko utrzymać oglądalność" to jest oczywista bzdura. Już pod koniec emisji 3 sezonu było wiadome, że Lost będzie zakończone po dokładnie 6 seriach, ani mniej ani więcej, bez względu na to jaką oglądalność by one nie miały. Scenarzyści przed ostatecznym uzgodnieniem chcieli 5, natomiast ABC 8-9 serii. 6 było kompromisowym rozwiązaniem dla obu stron.
Nigdy nie pisałem takiego czegoś o Lost, nie wiem skąd to wziąłeś. Napisałem tylko, że we Fringe pomimo walki o oglądalność nie ma rzeczy z kosmosu. Chodziło mi o Fringe, nie o Lost.
"Lost to głównie świetna fabuła i zagadki. Serial nie odniósł sukcesu z powodu bohaterów, tylko dzięki fabule i zagadkom - to trzymało napięcie, które wręcz zmuszało do obejrzenia następnych odcinków, sezonów... "
Kompletnie się z tym nie zgadzam. Przecież tam właśnie o bohaterów chodzi, a ty chcesz powiedzieć że oni nie są ważni?! Przecież LOST bez takich postaci jak Locke, Ben, Sawyer, czy choćby Jack to nie był by już ten sam LOST, którego tylu ludzi pokochało;] Bohaterowie to jedna z wielkich zalet tego serialu i nie można jej tak dyskredytować.
Nie mówię, że nie są ważni. W każdym serialu, czy filmie bohaterowie są najważniejsi. Ale serial osiągnął popularność z powodu ciekawej fabuły, zagadek i napięcia. Bohaterowie też z pewnością mieli w tym swoją rolę, ale wg mnie to jest mały procent. Ludzie pokochali Lost, ponieważ był to świeży serial, nietypowy i wymagający wysilenia mózgu i z tym nie można się nie zgodzić. Dla Ciebie postacie są najważniejsze, ale nie zgodzę się z tym, że dla większości fanów są one najważniejsze.
Owszem zagadki były wciągające, ale to było tylko tło czy się to komuś podoba, czy nie . Jest dużo osób takich jak ja którzy załapali o co głównie twórcom chodziło i bardziej interesowało ich to jak się dalej potoczą losy bohaterów, niż to czy wyjaśni się jakaś zagadka. Więc przestań tych bohaterów tak usilnie marginalizować i pierdzielić że oni prawie w ogóle się nie przyczynili do sukcesu tego serialu, bo to zwykły bullshit :]
Może zagadki to było tło, ale to było najciekawsze w tym serialu i jak już pisałem sprawiło mu największą popularność. Ale już nie dyskutujmy na ten temat, bo po pierwsze każdy ma swoje zdanie i już je przedstawił, a po drugie za bardzo odbiegamy od tematu ;)
Niewątpliwie serial bardzo zmienił klimat. Może i na gorsze. Na początku był to serial bardzo silnie umocowany w realnym świecie, a wątki paranormalne były subtelne i właśnie dlatego robiły takie wrażenie. Potem kiedy zaczęły przytłaczać serial coś stracił. Jednak bez sensu jest czepianie się kiedy wyjaśniono zagadki. Czarna Skała nie mogła być wyjaśniona wcześniej. To był jeden z kluczy do odkrycia tajemnicy Wyspy. Jakby się nad tym zastanowić to każda odpowiedź została podana w odpowiednim czasie i moment ten miał sens w fabule. Na przykład mogliśmy się dowiedzieć czym są szepty dopiero kiedy na Wyspie pojawiła się osoba zdolna do komunikacji z nimi. Twórcy wiedzieli dokąd zmierzają. Na samym początku serialu pojawia się aluzja do dwóch graczy. Sayid mówi też, że nikt nie miał prawa przeżyć takiej katastrofy co było pierwszą sugestią istnienia jakiejś siły wyższej. Po prostu pierwsze sezony w żaden sposób nie sugerowały, że fabuła tak się potoczy i wielu się odwróciło od serialu. Niektórzy mówią, że serial jest zbyt skomplikowany, ale tak naprawdę nie jest! Wystarczy go regularnie oglądać, a nie ma mowy o pogubieniu w fabule. Zacząłem oglądać serial w wieku 10 lat, a jakoś rozumiałem wszystko bez problemu i nie musiałem prosić o wyjaśnienia.
Chodziło mi raczej o to, że czas, w którym wyjaśniano zagadki źle wpływał na jakość tych wyjaśnień. Był to po prostu zbyt długi okres czasu, przez to wyjaśnienia miały często niewiele wspólnego z tym co widzieliśmy na początku.
Właśnie to, w jaki sposób potoczyła się fabuła jest dużym błędem. Chodzi mi o to, że każdy sezon tworzy tak naprawdę osobną historię, która jest z odcinka na odcinek mniej związana z tym co widzieliśmy na początku i coraz bardziej udziwniana. Jeśli spojrzeć na cały serial, to nie widzę tu historii jako całość. We Fringe widać, że jest to jedna historia, przemyślana od początku i ciągnięta w bardzo ciekawy sposób przez kilka sezonów. Gdyby zapytać o czym jest każdy sezon Lost z osobna, to każdy powie - 1. przetrwanie na Wyspie, 2. bunkier, 3. Inni, 4. ludzie Widmore'a i wydostanie się z Wyspy, 5. Podróże w czasie, powrót na Wyspę, 6. zniszczenie MiBa i zaświaty. A we Fringe nie da się dokładnie określić, ponieważ każdy sezon składa się na jedną historię i to jest wg jedna z największych zalet tego serialu. Co do skomplikowania fabuły, to ja nie miałem większych problemów z ogarnięciem wszystkiego.
Wiem po prostu skorzystałem z okazji i wypowiedziałem się bardziej ogólnie. Uwielbiam każdy sezon, ale byłoby chyba lepiej gdyby zamiast sezonów 4-6 po 16 odcinków, zrobili sezony 4 i 5 po 24. Wtedy całość byłaby w podobny stylu. Trochę LOST mi przypomina Grą o Tron. W Grze wątki fantasy są delikatne, a świat przedstawiony wydaję się bardzo realny i prawdziwy. Dlatego ten serial i książka są takie dobre i zdobyły popularność. Na początku LOST też taki był. Pomimo wątków paranormalny czułem, że to "mój" świat. Dlatego potwór, szepty, Jacob, Inni tak fascynowali i przerażali. Mogli się tego trzymać, ostatnie sezony mogły być bardziej mroczne. Co nie zmienia faktu, że za całokształt serial dostaje ode mnie 10. Bo jest absolutnie wyjątkowy. I nie postrzegaj każdego sezonu osobno. Jeśli prześledzisz całą historię chronologicznie jako całość. Przyjrzysz się przyczynom i skutkom wydarzeń, to zobaczysz, że w rzeczywistości to bardzo spójna historia. Każdy wątek średniego kalibru nie znalazł się tam bez powodu i ma swoje logiczne uzasadnienie. To całe uniwersum.
MatiZ_3 ma rację popieram wystarczy spojrzeć na taki przykład: przez pierwsze trzy sezony przedstawiona jest historia locka i sowyera.Dopiero w 3 części jest wyjaśnione że człowiek który zniszczył życie lockowi i którego poszukiwał sawyer to jeden i ten sam koleś.Takich przykładów jest wiele ale nie będe ich tu przedstawiał.
pozdrawiam:)
W ogóle jest dużo powiązań między głównymi bohaterami jak choćby Sawyer i Jack poprzez ojca Jacka, Jack i Claire byli rodzeństwem itp...
Praktycznie każdy jest tam jakoś z sobą powiązany, poprzez inne osoby/zdarzenia.
Poza tym na pewno nie można powiedzieć że każdy sezon jest oddzieloną historią. Przecież większość wątków, czy tajemnic ma swoją kontynuacje w kolejnym sezonie. Najlepiej obejrzeć LOST drugi raz, wtedy najlepiej widać że fabuła tego serialu jest ciągła i można wyłapać wtedy różne smaczki (np właśnie wymieniona tutaj scena kiedy Locke pokazuję pionki do backgammona Waltowi ze słowami "Two players, two sides. One is light, one is dark." - Aluzja jest chyba oczywista:) Ale to i wiele innych nawiązań raczej dostrzega się dopiero po ponownym obejrzeniu serialu.)
Masz rację na przykład w pierwszym sezonie znajdują te 2 szkielety(adam i ewa).Nie wiadomo o co chodzi?
Ale w 6 sezonie jest wyjaśnione.I po ponoownym obejrzeniu już wszystko wiadomo.To jest dowód również na to że serial nie był tworzony z sezonu na sezon tylko scenariusz był napisany od początku do końca i już w 1 sezonie reżyser wiedział jak się to skończy.Oczywiście nie mówie że wszystko poszło po planie bo na pewno były jakieś poprawkia ale ogólny zarys był twórcą znany.
Pozdrawiam:)
Historia czarnego dymu była podobno wymyślona dopiero gdzieś w trzecim sezonie co nie zmienia faktu, ze serial jest jak najbardziej spójny.