PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=133834}

Zagubieni

Lost
2004 - 2010
7,6 181 tys. ocen
7,6 10 1 180853
7,1 37 krytyków
Zagubieni
powrót do forum serialu Zagubieni

Efekt Mass Effecta

ocenił(a) serial na 8

Ostatni raz oglądałem za dzieciaka i wiele pamiętałem, ale nie widziałem zakończenia. Niedawno odświeżyłem sobie cały serial i przyznam, że w pełni zasługuje na 7/8 (dałem 8, bo serial z dzieciństwa). Byłoby 9, gdyby nie wyraźny spadek formy od 5 sezonu i końcowa scena w ostatnim odcinku. Ale od początku.
Sezony 1 i 2 tworzą klimat, którego nie potrafię przyrównać do żadnego innego serialu. Pomimo że widać zestarzałe efekty specjalne (nie licząc katastrofy samolotu), to opowieść broni się rosnącymi zagadkami i ciekawymi postaciami. Wątek bunkra, uzdrawiającej wyspy, tajemniczej bestii (ten dźwięk mnie przerażał za dzieciaka), Czarnej Skały, awionetki, szepty, no po prostu chciało się oglądać cały dzień. Jednak według mnie niedługo potem zaczęły się zgrzyty. Pierwsze co mnie odrzuciło to czarny dym. Bestią była czarna chmura z piorunami? Serio? To już bardziej spodziewałem się zmutowanego niedźwiadka polarnego.
Potem Inni okazali się nie tacy groźni i zaczęli ginąć taśmowo, mimo że mieszkali na tej wyspie dłużej i powinni dobrze umieć się bronić. To nie byli już pracownicy Dharmy (robotnicy, naukowcy) tylko właśnie ci, którzy strzegli wyspy i powinni nieco lepiej celować z broni. Szkoda, że nie wykorzystali momentu implozji bunkra, by pokazać, że to spowodowało kolejną katastrofę lotniczą. To byłby chichot ze strony wyspy.
Do tego nie rozumiem wątku bomby wodorowej. Po co wojsko ją tam przywiozło? Chcieli zrobić kolejne „Bikini”? Do tego dziwi mnie, że pozwolili, by ta bomba była tak długo na wyspie. Skoro jej strzegli i mieli dostęp do świata zewnętrznego, mogli ściągnąć jakiegoś fizyka, by ją rozbroił i choć rdzeń wywieść. Na czarnym rynku nieźle by przy okazji zarobili. ;) Jednak najmocniej mi zazgrzytał moment przeniesienia wyspy. O ile samo przeniesienie mogę przełknąć, to następujące po tym skoki czasowe już nie. Jaki to miało związek? Domyślam się, że chodziło o to, że to Locke miał przesunąć wyspę, a nie Ben, dlatego się rozregulowało i wróciło do normy, gdy on to zrobił, ale nadal tego nie kupuję.
Wątek Dharmy i pokazanie tego projektu od podszewki trochę zabiło klimat opowieści, bo zniknęła aura tajemniczości. Do tego byłem pewien na 99%, że Jacob to Richard, który jest jakby świadomością samej wyspy.
Później powrót bohaterów na wyspę też taki trochę bez sensu (zabicia Locka nie wybaczę). Już wcześniej dało radę zgadnąć, że to ten dym przybiera postać zmarłych lub nieobecnych na wyspie, szkoda tylko, że go uczłowieczyli, bo miałem go właśnie za strażnika wyspy, a nie coś, co próbowało ją zniszczyć.
Co do samej końcówki… byłem pewien, że eksplozja bomby wodorowej utworzyła alternatywną linię czasu, w której się nie rozbili, a dla nich nic to nie zmieniło, bo "co się stało, to się nieodstanie". I wszystko do tego zmierzało. Desmond w wyniku tego eksperymentu odkrył tę linię czasu i myślałem, że po śmierci bohaterów ich świadomość przeskoczą oni do tej alternatywnej rzeczywistości i będą sobie żyć długo i szczęśliwie, pamiętając wyspę. No a w zamian totalnie z rzyci wątek czyśćca. Jestem zawiedziony i żałuję, że obejrzałem ostatnie odcinki. :/