Matthew Fox - jak dla mnie drewniak, jako główny bohater (Dżak) nie sprawdził się w ogóle, nie wiem, czy to wina scenariusza czy po prostu jego rzekomego "warsztatu", obstawałbym przy tym drugim; już w reklamie tej pianki do ryja lepiej wypadł; miał swoje pięć minut
Evangeline Lilly - taka tam sobie lasencja, miło się ogląda sceny z jej udziałem, ale tylko męskiej części widowni (wiadomo); dupy nie urywa, mówiąc krótko, miejscami kretyńsko napisana postać (Kejt); jako aktorka średnia
Josh Holloway - poza Lostami nic z nim nie oglądałem, wydaje się dobrym aktorem. Postaciowo (Sojer) daje radę. Mistrz ciętych ripost.
Naveen Andrews - mój faworyt, jeśli chodzi o obsadę. Świetnie odegrał swoją postać (Sajiid), ewentualne zgrzyty fabularne to już wina scenariusza. Przyszłościowo o aktorstwo nie powinien się martwić
Terry O'Quinn - jeden z gigantów Lost (Lok). Świetnie zagrał Locka & FLocka. Szkoda tylko, że czekał na swoją rolę dwadzieścia parę lat
Jorge Garcia - średni aktor, średnia postać (Harli), ale wybił się w Lost swoimi spostrzeżeniami i tekstami
Michael Emerson - gigant Lost #2 (Ben). On i O'Quinn stworzyli genialne kreacje, wszystkie sceny z ich udziałem były świetne
Henry Ian Cusick - świetna postać (Desmond), ale to głównie za sprawą scenariusza; aktorsko średni
Elizabeth Mitchell - najlepsza rola kobieca w Lost, ogólnie dobra aktorka
Koreańców, ciążówkę a'la żeński rambo i gitarzystę pominąłem, bo nie mieli znaczącego wkładu w rozwój, no może Charlie trochę, ale nie chce mi się o nim pisać.
IMO zbyt surowo oceniłeś grę Matthew. I "Lost" to na pewno nie było jego 5 minut. Właściwie jako jedyny z obsady jest teraz angażowany do większych ról filmowych. Ma zagrać m.in. u boku Brada Pitta w "World War Z" i w "Alex Cross". Jeszcze Lilly pojawi się w nowej części Hobbita jako elfka, a poza tym o innych aktorach, których lepiej oceniłeś, nie słychać.