1 John Locke bezapelacyjny bez niego Lost nie byłby Lostem
2 Ana Lucia Cortez mimo,że występowała tylko w sezonie 2 i w końcówce 6 to była rewelacyjna
3 Hugo "Hurley" Reyes dobre odcinki z tym gościem były
4 Ben Linus gość to niezły manipulator i kawał skur..,ale za to pod koniec okazał się spoko gościem
5 Desmond Hume lubiłem go
6 Daniel Faraday lekko zwariowany fizyk dobra rola
7Jacob jeden z głównych przyczyn kłopotów naszych bohaterów
8 Dr Jack Shephard rola dobra,ale aktor trochę niezbyt przypadł mi do gustu
9 Sayid Jarrah arab był niezły
10 Pan Eko fajny gość dobra rola mimo,że niewielka robi wrażenie
11 Państwo Kwon fajnie zagrani bez nich też nie byłoby Lost
12 Charlie narkoman,ale podobało mi się jego zachowanie
13 Kate Austen dobra rola.
Kolejność przypadkowa
1. Sayid - lubię go za jego odwagę, zaradność,spryt,mądrość i to że tak naprawdę jest dobrym człowiekiem ( no i ten akcent)
2. Sawyer - za jego sarkazm i draństwo
3. Richard - jego to tylko za urodę, ew. tajemniczość,bo ta postać jest za mało "rozwinęta" żeby można było ją za coś konkretnego lubić:D
4. Desmond -za jego prze fajny szkocki akcent ( to jego "brotha"), upór i walkę ze słabościami ( wkońcu Des był tchórzem,ale potrafił się przełamać w ważnych momentach i wykazać się odwagą)
5. Sun - bo jest podobna do mnie, taka cicha,spokojna i skryta
6.Charlie - jego lubię, za poczucie humoru, dobroć, silną wolę ( w końcu wygrał z nałogiem)
7. Miles - za sarkazm ( taki drugi Sawyer)
8. Locke - momentami wkurza,ale ogólnie jest mocną postacią.
9. Ben - choć kawał "son of a bitch'a" :D i narobił trochę głupot, to podziwiam go za umiejętność manipulowania ludźmi i przebiegłość (to "I always have a plan")
Jeszcze w miarę spoko wg mnie są: Juliet,Pan Eko, Faraday i Lapidus , ale nie zaliczam ich do moich ulubieńców.
1.Locke
2.Sawyer
3.Hugo
4.Ben
5.Charlie
6.Jin
7.Richard
8.Desmond
9.Pan Eko
10.Danielle Rousseau
11.Jacob
1. Ben - geniusz, intrygant, postać ani doba ani zła, granicząca na krawędzi tych dwóch sił, jeden z najlepszych wątków w serialu i jedna z najtragiczniejszych postaci ( konflikt John-Ben, zdrada Jacoba, poświęcenie wszystkiego dla wyspy ), i uwielbiałam wątki w których postacie z przeciwległej strony nagle dołączają do naszych bohaterów i wraz z nimi starają się działać, a Ben był w tym geniuszem :D
2. Desmond , za piękna historie o miłości do Penny, w momencie kiedy się spotkali po tylu próbach już na tej łodzi, ryczałam jak głupia. Świetny wątek z Richardem Faradayem i podróżami w czasie/umyśle. Piekny motyw w 6 sezonie gdy Desmond pełni rolę łącznika ktory sprowadza wszystkich bohaterow do siebie razem by mogli odejsc.
3. John Locke - za najbardziej genialnego głównego antagonistę, świetny aktor, twarz rzucająca się w oczy, uwielbiam motyw w którym John na początku jest z nami, jest członkiem rozbitków by potem stać się największym problemem całej wyspy. Wspaniały wątek o poszukiwaniu sensu życia i przeznaczenia, o potrzebie dokonania czegoś wielkiego. Tragiczna śmierć na daremne w całym tym chaosie kłamstw ze strony Jacoba i innych.
Uwielbiam tez Sawyera, wtedy byl zupelna nowoscia w serialach, postac ktora jest w gruncie rzeczy dobra ale mysli jednak tylko o sobie, jest wredny, cwaniacki, taki maly mafiozo, egoista. O Jacku za duzo powiedziec sie nie da bo od poczatku bylo wiadomo, ze Jack spelnia role glownego dobrego Herosa. Jack jako realista kontra John Locke ktory wierzy w przeznaczenie. Jednak po obejzeniu konca Losta , w ktorym Jack umiera ratujac ich wszystkich i moment w ktorym odchodza do innego swiata strasznie polubilam te postac, piekna scena smierci w tym samym miejscu w ktorym przybyl na wyspe.
"Wspaniały wątek o poszukiwaniu sensu życia i przeznaczenia, o potrzebie dokonania czegoś wielkiego. "
I za to m.in. lubię Johna i cały ten serial.
John Locke - Od początku darzyłem go sympatią, jeszcze jako dzieciak gdy zaczynało się oglądać LOST, szczególnie z racji że wtedy oglądało się tylko pierwszy i możliwe, że drugi sezon, potem miałem przerwę. Później wiele kontrowersji i wiele zmian w tym bohaterze, jednak zawsze ta sympatia pozostawała... aż do samego końca.
Jack Shephard - Równy gość, myślę że gdybym się znalazł na wyspie to właśnie z nim utrzymywałbym największy kontakt. Nigdy nie wychylał się zbytnio i pozostawał w miarę neutralny, lubię tego typu osoby.
Hurley - Najsympatyczniejszy z całej obsady, wiele humoru wprowadził do serii, dobry przykład jak bardzo ważny jest charakter człowieka i jego dobro.
Ben - Niesamowity aktor, myślę że najbardziej utalentowany w tym co robił... mimo iż z początku grał 'tego złego' to robił to świetnie. Potem jak się okazało wcale nie był taki zły i w rezultacie dał się polubić.
Sawyer - Chamski, Sarkastyczny gość który z początku czasem irytował ilością chamstwa jaką rzucał na lewo i prawo, jednak jemu trzeba było dać czas i dosyć szybko stał się facetem którego nie dało się nie lubić. W rezultacie po 6 sezonach mogę szczerze rzec - zajebisty gość. W wielu scenach można się było też nieźle pośmiać (pamiętacie tę z dzikiem? :D)
Desmond - Jak @morgana wspomniała, za historię o miłości i przełamaniu swojego tchórzostwa. Osobie której ze szczerego serca dopingowałem i życzyłem jak najlepiej.
Poza tym, Faraday był sympatyczny, pokręcony gość. Miles, cięte żarty i też dobrze bym się czuł w jego towarzystwie, Lapidus, równy gość, Jacob.. spokojny i zrównoważony, w dodatku niewiele potrzebował by pokazać jak bardzo
inteligentna i mądra z niego osoba.
Z kobiet to chyba najbardziej Sun, bo lubię takie spokojnie i skryte kobiety, oraz Claire.
I jeny... jakbym jeszcze dłużej miał się zastanawiać to każdego z obsady za coś lubiłem, jednego mniej drugiego więcej. Ale ten serial to był istny majstersztyk pod tym względem, każda postać była niesamowita i pasowała jak ulał, żadna nie działała mi na nerwy i żadnej za cholerę bym nie zamienił. byli WYJĄTKOWI :)
Teraz mój ranking się trochę zmienił:
1. Sayid - lubię go za jego odwagę, zaradność,spryt,mądrość i to że tak naprawdę jest dobrym człowiekiem ( no i ten akcent)
2. Sawyer - za jego sarkazm i draństwo
3. Richard - Tutaj mała poprawka; lubie go za tajemniczość, skrytość, inteligencje,opanowanie i siłę (Gdyby dodać jeszcze trochę sarkazmu to Rychu jest moim ideałem mężczyzny heh)
4. Desmond -za jego prze fajny szkocki akcent ( to jego "brotha"), upór i walkę ze słabościami ( wkońcu Des był tchórzem,ale potrafił się przełamać w ważnych momentach i wykazać się odwagą)
5. Juliet - Spokojna, raczej małomówna, ale przy tym inteligenta i jak trzeba to potrafi dogryźć ( no i ten ciepły uśmiech i głos)
6.Charlie - jego lubię, za poczucie humoru, dobroć, silną wolę ( w końcu wygrał z nałogiem)
7. Miles - za sarkazm ( taki drugi Sawyer)
8. Locke - momentami wkurza,ale ogólnie jest mocną postacią.
9. Ben - choć kawał "son of a bitch'a" :D i narobił trochę głupot, to podziwiam go za umiejętność manipulowania ludźmi i przebiegłość (to "I always have a plan")
10. Faraday - pokręcony, flegmatyczny, ciapowaty gość
Taaak, tak, można by nakręcić kolejny serial:
"Być jak John Locke "
P.S.
Był jedyną osobą, która nigdy nie chciała uciec z wyspy! Był tam szczęśliwy.
" . . . 1. Ben - geniusz, intrygant, postać ani doba ani zła . . . " - jesteś pewna ? ? ?
1. porwał dziecko rodzonej matce i groził jej śmiercią
2. uratował to dziecko przed wyrokiem śmierci od Widmora po to by pkt. 3
3. pozwolił Alex dostać "kulkę w łeb"
4. wcześniej zagazował własnego ojca
5. pomagał wybić wioskę Dharma
6. zabił (tu akurat dobrze) komandosa Keamy'iego
7. próbował zabić Locke'a strzelając mu w brzuch
8. zabił wreszcie Locke'a dusząc go kablem
9. zastrzelił Caesar'a z obrzyna
10. zabił Jacob'a
Widzisz tu coś dobrego w tej postaci?
Ben robił to dla ludzi na wyspie, później wkaskuje motyw odkupienia win podczas pomagania jackowi i desmondowi i hurelyowi, później depresja i przeprosiny Locka. Sam Ben był dobrym liderem.
Oczywiście wszystko się zgadza.
Nawet więcej!
Na koniec Flocke zmanipulował Bena, tak jak kiedyś on jego (Locke'a), a nawet bardziej!
I GDZIE NAPISAŁAM ŻE JEST DOBRY?!
"postać ANI dobra ANI zła"
cytujesz mnie a nawet dobrze nie czytasz
Dobra, jak to wina tego gamonia Malkolma Pluska to nie ma sprawy :-))
On to podnosi ciśnienie lepiej niż kawa!
przepraszam jeszcze raz, za bardzo sie tym wszystkim przejmuje i mnie ponioslo
ogolnie chodzi mi o to, ze ben byl czyms zupelnie nowym w serialowej historii, postacia inteligentna, co przeczy wszystkim schematom w filmach i innych produkcjach, zeby przeciwnik glownego bohatera umial myslec, trzeba tez zrozumiec tragiczna historie samego bena, jak bardzo byl oszukany przez jacoba i traumatyczne dziecinstwo, byc moze ben na samym poczatku wydaje sie zly jednak dziala on tylko i wylacznie w imie swoich interesow chcac jak najbardziej ograniczyc wyrzadzone zlo, dlatego tak bardzo lubil sie ukladac z innymi, na samym koncu w benie dokonuje sie przemiana, staje sie dobry, rozumie popelnione bledy, po smierci corki ben przeciez byl w szoku, nie mogl sie jakos z tego wydostac, ale musial kontynuowac swoj plan, dlatego napisalam "ani dobry ani zly"
Jesteś bardzo miła, dziękuję i oczywiście jak mógłbym się gniewać? Doskonale rozumiem, że można się czasami zezłościć, szczególnie np. na mnie - bo upierdliwy ze mnie gość ;-)
Generalnie doskonale opisałaś Bena i targające nim sprzeczności.
Może tylko gwoli poszerzenia tego opisu warto dodać fakt, że gdy Skate zanieśli rannego małego Bena do Ryśka, ten na wstępie zaznaczył, że on (Ben) owszem przeżyje, ale straci "swoją niewinność" i stanie się jednym z nich (Inni).
Tu może jest pies pogrzebany i stąd całe zło Bena . . .
Ojeju, nie krzycz na mnie.
Tak przeczytałem dobrze co napisałaś, tylko trochę się zamyśliłem i na dole napisałem już coś innego. Mea culpa.
Miał ludzkie odruchy, może i nawet kochał "córkę", ale ja bym obstawiał, że Ben to "wilk w owczej skórze"!
Dla mnie - zdecydowanie ZŁY
( ale lubić go można, bo każdy z nas ma w sobie trochę zła )
W aleternatywnej rzeczywistości zrozumiał co jest dla niego najważniejsze. Przełożył Alex nad swoją rządze władzy. Przeprosił Johna, no i na końcu postanowił jeszcze zostać żeby naprawić swoje błędy.
Zrozumiał czy nie zrozumiał raczej się tego nie dowiemy, bo czy te intencje Bena mogły być szczere?
Może się bał ducha Alex / Dymka a może dalej grał?
W końcu to przecież Ben! Więc nigdy nic nie wiadomo!
Znowu jesteś niepoprawna - tym razem optymistka ;-)
Ja bym nie był taki pewien, coś nim tam targało i chyba trochę bolało go sumienie, ale 100%?
No może trochę przesadziłam, ale nie mniej jednak Ben na końcu się "nawrócił".
Ech, nie doszukuj się jakiś podtekstów tam gdzie ich nie ma.
Jest jasno pokazane że Ben na koniec okazał się być spoko gościem.
Nie bał się nikogo, w tym świecie nie było przecież Dymka.
Chciał tym razem być fair wobec Alex i innych. Nawet opiekował się swoim ojcem i podawał mu tlen :-P
No dobrze, chyba się na mnie nie złościsz?
http://www.youtube.com/watch?v=a_NyhCyVBIM
Panowie:
1. John Locke - mój ulubieniec praktycznie od początku do końca
2. Stuart Radzinsky - mój ulubiony nerwus i raptus, poza tym zwariowany naukowiec
3. Ben Linus - jakoś bardzo go nie lubię, ale jest jakiś taki fajny, że nie mogę go nie wpisać
. . .
99. Richard Alpert - bardzo go lubiłem, aż się okazało kim naprawdę jest!
Panie:
1. Penelope Hume - ale ładna i nie miała głupiej roli
2. Juliet Burke - ładna, miły głos, łagodne usposobienie - kobieta balsam na serce :-)
3. Alex Rousseau - ładna, stanowcza i jedyna "nastolatka" na wyspie
Tu słodzimy - co nam się podobało i kogo lubimy, wiec zapraszam do tematu by wypisać kogo nie lubimy i co nam się nie podobało:
http://www.filmweb.pl/serial/Zagubieni-2004-133834/discussion/Co+nam+si%C4%99+ni e+podoba+w+%22LOST%22!+Opinie+i+b%C5%82%C4%99dy+w+serialu!,1847941?page=2#post_7 139114
A ja bez wyjątku lubiłem każdą z postaci, bo każda z nich była wyrazista i bogata zarówno w wady jak i zalety. Od Aarona aż po Zoe. Gdybym kogoś miał jednak wyróżniać tym "NO 1" to byłby nim John Locke, a tym najmniej lubianym byłby Stuart Radzinsky.
Ale w związku z bohaterami najbardziej podobała mi się inna sprawa: CASTING, wg mnie istny majstersztyk, a w szczególności dobór młodszych wersji "starszych" bohaterów. Nie wiem ile czasu zabierało im ich wyszukanie, ale zdecydowanie warto było.. http://www.youtube.com/watch?v=3XiGx7GNgXQ <- czy można było lepiej?
Dokładnie o tym samym myślałam. Gość, który gra młodego Widomore'a jest cholernie podoby do tego "starego", tak samo świetnie dopasowali Kate, Charllote, Bena, Jacoba itp. najlepiej to właśnie widać na tych filmikach.
Ja nie lubiłam Jacka, Kate i Michaela, ale mimo to nie wyobrażam sobie bez nich LOST.
W końcu kto by tak wkurzał jak choćby Michael ze swoim "WOLTTTT"
Przy okazji Widmore'a w średnim wieku (bo jest jeszcze jedna jego młodsza wersja z odcinka o Jeremym Benthanie) to kiedy pierwszy raz obejrzałem z nim odcinek to dałbym sobie wówczas rękę odciąć, że w rolę obu wcielił się ten sam aktor ;] Trudno było mi uwierzyć, że można znaleźć kogoś tak podobnego, kto również jest aktorem i umie mówić z podobnym akcentem ;)
Faktycznie, dopiero na tych filmikach widać jak doskonale znaleźli "młodsze" wersje bohaterów :-O
1. John Locke, doskonale wykreowana, namacalnie wyrysowana, świetnie rozwijająca się główna postać serialu. Postać flocka w szóstym sezonie to wspaniałe uwieńczenie roli tego bohatera. Nie wiem czy tylko ja miałem wrażenie od samego początku że Locka trzeba się bać ? :D
2. Desmond - odcinki z nich zaliczam do najlepszych. Postać bardzo tajemnicza i dramatyczna. I to jego "do zobaczenia w innym życiu, bracie"
3. Hugo - no bez niego Losta by nie było. Potężna dawka dobrego humoru
4. Sawyer - bardzo odważny drań, który w połowie serialu świetnie ewoluował, dojrzał.
5. Faraday - świetnie się słuchało jego fizycznych teorii. Jego Epickie "I'm gonna detonate a hydrogen bomb. "
6. Jack - no helloł, główna postać, może faktycznie zrobił się czasem nijaki, ale zasluguje na top 10 :)
7. Sayid Jarrah, mocne ogniwo, zawsze mu kibicowałem
8. Miles - za sączącą się ironię i dziwny spokój ducha
9. Ben Linus wiadomo
10. Widmore - lubiałem jego cwaną mordę, a najbardziej go polubiłem jak głupio zginął, wielki wpływowy syndykat :D