Przyznam szczerze, na niczym się tak nie wypłakałam jak na 'Lost'.
Tak strasznie przywiązałam się do każdej postaci, a tu co rusz ktoś umierał.
Były momenty gdzie już nie wytrzymywałam jak śmierć Sun i Jina albo Charliego, Shannon,
potem łzy Saida.
Tyle pięknych scen ; m.in., kiedy Desmond i Penny po tylu latach się spotkali, przypomnienie
sb o poprzednim życiu przez Locka, Charliego i Claire.
Ja już tak mam na filmach, płaczę nawet o byle co, ale tutaj to łohoho.
Nawet co 2 odc beczałam o to czy Ben (moja ul postać) zginie, no i to przytrzaśnięcie drzewem.
Myślałam, że stracę zmysły. :D
A wy jak tam stoicie z wytrzymaniem na serialu .?
Ktoś ryczał.
Ja dokładnie tak samo ryczałam na Lost , już takie przyzwyczajenie przez tyle sezonów do postaci, jak już ktoś umierał to tylko chusteczki bo łzy się lały, kocham ten serial dla mnie jest THE BEST i chyba już lepszego nie znajdę ;)
Może nie tyle łez co żałowania że ten serial już się skończył . Niektóre sceny są naprawdę genialne i jak tylko myślę o Lost to czuję wielki niedosyt , bo chciałbym żeby powstały następne sezony .
Niestety to nierealne .
Dla mnie Lost juz na zawsze pozostanie numerem 1 jesli chodzi o seriale. Łez moze nie bylo ale czesto byly sceny ktore naprawde potrafily mnie poruszyc. Pamietam do dzis 2005 rok i ten czwartkowy wieczor gdy to sie zaczelo, jakby to bylo wczoraj :)
obejrzałam całość, nie przypominam sobie, żebym płakała po jakimś konkretnym odcinku, ale na koniec rozryczałam się jak nigdy, naprawdę dobry serial, bardzo dobry
Nie ryczałem, ale cholernie nudziły mnie sceny z tą prokuratorką, flaki z olejem.
Płakać nie płakałem ale czasem mało brakowało żeby łza się uroniła,a wzruszenie towarzyszyło bardzo często,nie cały czas bo oczywiście były odcinki w których było trochę śmiechu i zabawy.
Spoko, tak jak ja ryczałam w wielu momentach, na pewno nie płakałaś. xD A z tym umieraniem "co rusz"... Szczerze, jak dla mnie to był jeden z najsłabszych punktów tej produkcji- mimo, że pokochałam większość postaci, moim zdaniem ginęli o wiele za wolno. Wiem, że to brzmi brutalnie, ale, serio, naprawdę przeżyliby tyle czasu na teoretycznie bezludnej wyspie i tak świetnie by sobie poradzili z organizacją wszystkiego tam na miejscu, w dżungli? Nie sądzę. Ale, tak czy siak, serial wymiata. :)
jak dla dobrze, że ginęli tak wolno, choć faktycznie to dziwnie brzmi. ;d
chodzi o to, że tak bardzo można się do nich przywiązać, poznać te postacie. i jeszcze to, że oni tyle przeżyli na tej wyspie, można powiedzieć, że naprawili swoje życie. każdego rozwinięty wątek był wręcz pięknie przedstawiony.
Jest ;-) Ale masz na nią tylko 5 minut od kiedy opublikujesz swój post, potem możliwość edycji jest zamknięta.
Do dziś pamiętam jak płakałam gdy Juliet umierała , a wzruszenie podczas oglądania tego serialu dopadało mnie niezwykle często. Cudowny serial c ;
Właśnie to do siebie miał Lost, że poświęcał tyle samo uwagi każdej postaci, dlatego tak dobrze je poznaliśmy i z niektórymi emocjonalnie mogliśmy się przyrównywać. Na finale Lost i ja się popłakałem i w sumie nie ma czego się wstydzić