eh ci kryształowi bohaterowie, za dużo tu kryształów, za mało ludzi z krwi i kości. w dodatku takiej drewnianej kłody jak fox, to rzadko miałem okazję widzieć. co jest z tym aktorem, te same gesty od 1 do 15 odcinka, bo tyle zdążyłem obejrzeć. uczył się aktorstwa to powinien stan emocjonalny pokazać więcej niż na trzy sposoby. oj grabi sobie u mnie grabi, grabi jego bohater. oj liczę na to że jego mesjańskie zapędy ostudzi spektakularna scena śmierci - nie wiem, na przykład ->jack wędruje przez dżunglę, gdzieś na górze zaśpiewał słowik - jack z rozdziawionymi żwaczami zwraca buzię w górę, a tu jeb! prosto w paszczę ląduje mu odbezpieczony granat ktory wypadł z kieszonki na półdupku komandosa-paralotnisty specnazu - jack nie ma czasu nawet zapiszczeć kiedy potężny wybuch posyła jego czetery kończyny w cztery strony świata. to byłaby wymarzona scena.
Ciężko się nie zgodzić - lukru tutaj momentami tyle, że aż zęby bolą.
W opisie śmierci Jacusia, powinieneś jeszcze dodać że słysząc ptaszka, jak zwykle oczy mu się robią mokre, pochyla się i miota łbem, powstrzymując się od płaczu.
Ja bardziej zwróciłem uwagę na to, że często mówi jakby przebiegł maraton. Ale nie mogę się zgodzić w kwestii bohaterów. Akurat Lost może się pochwalić świetnie napisanymi bohaterami.
Nie powiem, bohaterowie LOST mają to do siebie, że tam KAŻDY ma swoją historię, ma nakreślony swój charakter itd. ale jednak ci bohaterowie nie są bez wad, a raczej są...może inaczej - ja teraz dostrzegam, że ci bohaterowie w odniesieniu do całej historii, są na koniec wszyscy wybieleni. Wszyscy są dobrzy, nawet Ben. Taki, a nie inny finał sprawił, że wszyscy jak jeden mąż stali się postaciami pozytywnymi, a wręcz wyidealizowanymi. No bo wszyscy idą do Nieba. Druga sprawa jest taka, że wszystko ładnie, pięknie - ale ci bohaterowie praktycznie nie ewoluują. Przechodzą jakieś drobne zmiany, ale nie są to jakieś takie widoczne metamorfozy. Niektórzy to wręcz zatoczyli takie kółko, patrz: choćby Kate, Sayid, Locke. Lubię Locka, ale jak tak teraz patrzę to nie wiem o co z tymi gościem chodzi. Tu ma jakieś pragnienie bycia kimś w życiu, dokonania czegoś wielkiego ( i to był świetny motyw!) i co? No nic. Nie wiem jak to powiedzieć, po prostu oczekiwałam że Locke dokona czegoś KONKRETNEGO. I nie koniecznie miałam tu na myśli wypożyczenie swojego ciała.
Jeszcze jedna, taka pierdółka - oni tam wszyscy są tacy piękni. Przecież Sawyer czy Richard są tak wymuskani i w ogóle "ula la", jak modele z okładek, że aż nierealni. Tam na ogół nie ma brzydkich ludzi, nie licząc paru wyjątków. To też sprawia, że ma się wrażenie że te postacią są nieco wyidealizowane.