Bzdura goni bzdurę, a reżyser chyba już w okolicach trzeciego sezonu sam nie wiedział jak to dalej ciągnąć, więc dołożył kolejne bzdury i wątki które nigdy nie mogły zostać wyjaśnione, bo sam nie wiedział jak wyjaśnić te wszystkie nagromadzone głupoty. Szkoda czasu na ten badziew. Zdumiewa popularność tego żałosnego widowiska. Wygląda na to, że przepis na sukces jest banalnie prosty. Wystarczy wrzucić aktorów na ładną wyspę, obsadzić głównymi rolami atrakcyjnego macho, jego konkurenta i dupeczkę, która nie wie któremu się oddać. Dosypać garść nadnaturalnych zdarzeń i wymyślić nie jednego, ale całą armię antagonistów. I oczywiście motyw przetrwania. Taki oczywiście z przymrużeniem oka, bo każdy z aktorów wygląda świetnie, ostrzyżeni, tygodniowy zarost u a panów, a panie z nienagannym makijażem. Z jedzeniem nie ma problemów, choroby się ich nie imają, więc po co wracać ? Tak usilnie chcieli wrócić, że kiedy już się to udało, to reżyser palnął się w swój głupi czerep i pomyślał - hej ! po co to kończyć ? Gawiedź zachwycona, serial bije rekordy popularności, więc... wracać na wyspę !!! Buahahahahahhaha. Po co ? Po kolejną dawkę debilizmów. Wszystko po to, żeby się w końcu okazało, że to wszystko głupia bajeczka dla trzęsących majtami przed nieuchronnym końcem ludzkiej egzystencji. Tak... Finał nie był żadnym zaskoczeniem, już 4 sezony wcześniej można było dojść do wniosku, że to ich własne piekiełko/matrix itp
Kretyński serial dla półgłówków doszukujących się w nim jakiejś głębi, której nie ma :)