Juliet przeżyła, ale umarła na rękach Sawyera w wyniku odniesionych ran (została przygnieciona przez dosyć dużą ilość metalowych przedmiotów).
Jeżeli chodzi o wybuch, to prawdopodobnie nie nastąpił. Światło było oznaką przeniesienia się kolejny raz w czasie.
Wybuch nastąpił, ale zanim ją dosięgnęła fala uderzeniowa to impuls elektryczny spowodował jej przeskok w czasie. Juliet umarła od ran odniesionych podczas upadku z wysokości.
W takim razie Daniel Faraday się mylił i wybuch nie doprowadził do zmiany przyszłości?
Tak, mylił się. Przeszłość (rzeczywistość) jest tylko jedna. Tak to wygląda w serialu.
W realnym świecie naukowcy nie są przekonani, czy da się wrócić do przeszłości. W teorii się da, ale nie wiadomo jak jest do końca z praktyką. W Lostach przykładowo nigdy nie doszło do 'paradoksu dziadka', a szkoda, bo dzięki temu wiedzielibyśmy na pewno jak scenarzyści go interpretują.
Za to doszło do paradoksu z zegarkiem Locka. Po przeanalizowaniu wychodziło na to, że krąży on w nieskończonej pętli.
Dziękuję za wyjaśnienia.
Sam zwróciłem uwagę na niekończącą się podróż kompasu, który Locke otrzymał od Alperta. Najzabawniejsze jest to, że kiedy Czarny Dym pod postacią Johna pytania o niego, Richard mówi, że nieco zardzewiał. Idąc tym tropem można uznać, że wskazujący północ przyrząd w końcu się rozpadnie w wyniku korozji. Wiem, że trochę się czepiam, ale ta myśl nasunęła mi się od razu podczas oglądania.