PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=671503}
8,3 3 403
oceny
8,3 10 1 3403
The Elder Scrolls V: Skyrim Dragonborn
powrót do forum gry The Elder Scrolls V: Skyrim - Dragonborn

Jestem fanem serii The Elder Scrolls od 2002 roku, kiedy położyłem moje małe łapki
(podstawówka) na premierowej kopii Morrowind. Mimo, że w dodatek Bloodmoon zagrałem
wiele lat później niż większość graczy, uważam go za jedną z najlepszych rzeczy jakie Bethesda
zrobiła w swojej historii.
Dragonborn miał być powrotem do miłych wspomnień z Solstheim. Obiecywał wiele, zaś
trailery nakręcały do nieprawdopodobieństwa. Co zaś dostaliśmy? Jedno wielkie WTF!
Nasza nowa przygoda zaczyna się od zamachu. Na nas. Norma, oczywiście każdemu
weteranowi TES natychmiast powinien przypomnieć się Tribunal. Być może miłe wspomnienie
dla niektórych, jednak dla mnie był to pierwszy dzwonek alarmowy. Tribunal nie Bloodmoon.
Dlaczego dodatek, który bazuje na miłych wspomnieniach z jednego dodatku wzoruje się na
drugim?
To oczywiście zwykłe czepialstwo z mojej strony i jako takie nie wpływa na moją ocenę.
Pamiętam jednak, że wtedy pierwszy raz uniosłem brew w trakcie rozgrywki. Niestety nie po raz
ostatni.
W ten czy inny sposób docieramy wreszcie na wyspę i nagle... WTF? Gdzie ja jestem? To nie
jest Solstheim jakie pamiętam. Nawet nie jest podobne. Czyżby wybuch czerwonej góry
spowodował zatonięcie trzech czwartych wyspy? Wszystkie osady są teraz w innych miejscach
niż były. Wyglądają zupełnie inaczej. Pojawiły się jakieś nowe ruiny. Wszystko tutaj jest zupełnie
inne, niż w Bloodmoon. I w normalnych okolicznościach nie przeszkadzało by mi to. Jest tylko
pewien problem.
Obiecano mi podróż na Solstheim. Powrót do znanych miejsc, bym zobaczył, jak potoczyły się
losy ich mieszkańców. Zamiast tego dostałem wyspę, która ledwo przypomina tę z Morrowind.
Osady nazywają się tak samo, ale to zupełnie inne miejsca. Wyspa jest mikroskopijna i boleśnie
"ulepszona" Co mam na myśli?
Twórcy usiedli i zadali sobie pytanie:
1) Co gracze lubią w Skyrim? Odpowiedź? Np. Dwemerskie ruiny. "No to dodajmy je. Niech
sobie pobiegają po nowym lochu. Będzie fajnie."
2) Co przeciętny gracz pamięta z Morrowind? Odpowiedź? "Grzyby, kościane domki, wielkie rody".
"No to bomba, dodajemy, będą mówić, że czują nostalgię."
W tym momencie powinien podnieść się ktoś, kto by powiedział: "Ale, panowie, w Bloodmoon
nie było Dwemerów, ani grzybów, ani kościanych domków. Były wilkołaki, nordowie, cesarska
kolonia. Były lasy wypełnione dziką zwierzyną i klimat odmienny od tego z Morrowind oraz
pierwszego dodatku." Mam jednak silne przeczucie, że nikt taki nie zareagował wtedy.
Dragonborn jest niewybaczalnie krótki. Przejście głównego wątku zajęło mi jeden wieczór.
Trochę zadań pobocznych wydłuża nieco rozgrywkę, ale niewiele. Można spędzić nieco czasu na
wałęsaniu się po wyspie i wspominkach. Niestety nie bardzo jest co, wyspa nie przypomina mi
Solstheim, więc nie budzi nostalgii.
Jeśli chodzi o jakość samych questów, nie jest najgorzej. Nie jest to fabuła na miarę tej z
Wiedźmina, Gothica czy Planescape Torment, ale nie oczekiwałem tego po niej.
Tutaj dochodzimy do tego, co w dodatku wnerwiło mnie najbardziej. Zatrzymajmy się przez
chwilę i zadajmy sobie pytanie: Co obiecali nam twórcy?
1) Powrót na Solstheim. - Zrobili to źle, wyspa nie przypomina siebie samej nawet odrobinę. Nie
ma nic z klimatu Bloodmoon.
2) Groźnego i tajemniczego Dragonborna. - Nie udało się. O ile fabuła jest niezła, sam
przeciwnik jest płaski, jak deska i nudny jak motywy Ulfrika.
3) Latanie na smokach. - Tak, obiecali nam latanie na smokach. Coś, czego chcieli wszyscy od
samego początku. Do ciężkiej cholery, kiedy w trakcie głównego wątku Skyrim okazało się, że nie
mogę latać na tym smoczydle (który poprzysiągł mi lojalność, itp.) wnerwiłem się. Dragonborn
miał to naprawić. Przecież w TES IV Oblivion od dawna istniał mod pozwalający latać na smoku.
Co za problem dać coś takiego do Skyrim?
Motyw latania w tym DLC to strzał w pysk dla wszystkich fanów. "Chcecie wsiąść na Smoka i
polatać? No to wsiądziecie sobie na smoka i polatacie w kółko. Zadowoleni? No to walcie się."
Jak można było to zawalić do tego stopnia? Posadzili stażystę, na godzinkę przed monitorem i
kazali coś sklecić? Bo dokładnie tak to wygląda.
Podsumowując: Z nostalgii nici, z trzymającej w napięciu fabuły nici, z eksploracji ogromniej
wyspy nici i z zamiast lotów nad Skyrim - policzek.
To DLC to nieporozumienie. Nie rozumiem, co kierowało ludźmi, którzy go zrobili.
Jeśli chodziło o przypomnienie nam klimatów Morrowind to, czemu nie osadzono akcji w
Morrowind? Można było to zrobić bez większego problemu.
Jeśli zaś chodziło o zrobienie nowego Bloodmoon, trzeba było robić właśnie to.
Tak więc DLC Dragonborn otrzymuje ode mnie 1/10 Nieporozumienie.
Tym bowiem własnie jest, pomyłką. Grafika, mechanika, dźwięk i inne bajery nie mogą być tu
brane pod uwagę. To jest dodatek, należy więc ocenić go nie patrząc, jak dobra jest podstawka.
I choć TES V Skyrim jest dla mnie jedną z najlepszych produkcji cRPG na rynku.
Ten dodatek to jakiś kiepski dowcip.

SzaryGrabarz

Co do tego, że Solstheim zaczęło przypominać Vvardenfell, to też się trochę zdziwiłem, ale chyba jest na to wyjaśnienie: w 4E 16 Wyskoki Król Skyrim przekazał wyspę Dunmerom, więc to pewnie przez nich pojawiły się tam grzyby i w ogóle.

ocenił(a) grę na 1
Alex2422

Doskonale zdaję sobie sprawę, że twórcy dali nam jakieś tam wytłumaczenie. Pytanie jednak, co mnie ono obchodzi? To dalej nie zmienia faktu, że wyspa nie jest w niczym podobna do oryginału.

SzaryGrabarz

Mi się wydaje to dość sensowne. W Bloodmoon wyspa przypominała Skyrim, żeby odróżniać się od Vvardenfell i żeby nie było monotonnie. W Dragonborn dla odmiany jest podobna do Morrowind. Dobrze jest, kiedy lokacja w dodatku odróżnia się od świata z podstawowej wersji gry.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones