Wywiad

"300" jest sexy: Wywiad z Davidem Wenhamem

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/article/%22300%22+jest+sexy%3A+Wywiad+z+Davidem+Wenhamem-33990
W rodzinnej Australii okrzyknięto do najbardziej seksownym żyjącym mężczyzną. Karierę aktorską rozpoczął pod koniec lat 80. jednak świat usłyszał o nim dopiero kilka la temu po tym, jak wystąpił w dwóch częściach "Władcy pierścieni" Petera Jacksona. Teraz David Wenham powraca do kin w ekranizacji komiksu Franka Millera "300". Z aktorem spotykaliśmy się w Londynie. W naszym wywiadzie opowiada o pracy nad filmem, wyczerpującym treningu, komiksowych maniakach oraz wyjaśnia dlaczego "300" jest jego zdaniem sexy.


Film spotkał się z olbrzymim zainteresowaniem. Jesteś zaskoczony jego sukcesem?
David Wenham: Tak. Spodziewaliśmy się, że film może mocno zaistnieć na listach box office ze względu na olbrzymie zainteresowanie widzów, ale wyniki jakie osiągnął do tej pory całkowicie nas zaskoczyły. Oczywiście ja się bardzo z nich cieszę. (śmiech)

"300" entuzjastycznie przyjmują zarówno mężczyźni jak i kobiety...
Myślę, że studio nie jest tym zaskoczone. Już podczas pokazów testowych "300" był bardzo dobrze przyjmowany przez żeńską część publiczności. W moim odczuciu ten film jest bardziej adresowany do mężczyzn, ale jak widać kobiety też znajdują w nim coś dla siebie. Oczywiście mogę jedynie spekulować dlaczego tak się dzieje.

Jak sądzisz, dlaczego?
Myślę, że ten film jest po prostu sexy. Przez większą część czasu na ekranie paraduje 300 wysportowanych i dobrze wyglądających mężczyzn ubranych zaledwie w skórzane majtki. Myślę, że taki widok poruszy każdą kobietę. (śmiech) A poważnie mówiąc, żeńskiej widowni - co pokazały również pokazy testowe - bardzo podoba się historia opowiedziana w "300". Kobiety pokochały opowieść o Leonidasie i jego wojownikach.

Jako student dobrze poznałeś historię antyczną, znałeś więc opowieść o Leonidasie. Co sądzisz na temat stworzonym na jej podstawie komiksie Franka Millera, która w zasadniczy sposób odbiega od faktów?
Rysując i pisząc "300" Frank jedynie inspirował się historią bitwy pod Termopilami. Wykorzystał historyczne postaci i wydarzenia do opowiedzenia swojej własnej wersji tej historii. On sam dowiedział się o bitwie z filmu "300 Spartan". Mówił nam, że obraz ten zrobił na nim tak duże wrażenie, że na wiele lat stał się wręcz jego obsesją. Kiedy wreszcie zabrał się do pisania "300" opowieść o Leonidasie przetworzył dzięki swojej niesamowitej fantazji i kreatywności w coś naprawdę dzikiego i wyjątkowego. Zmitologizował zarówno bohaterów jak i ich czyny. Leonidasa i jego wojowników pokazał jako fanatyków, ale jednocześnie ich wyidealizował. Wiedział doskonale, że w rzeczywistości Spartanie nosili inne zbroje i nie walczyli nago, ale starał się ich pokazać w taki sposób w jaki jemu się wydawało, że sportretowaliby samych siebie.

Film "300" stał się wydarzeniem jeszcze przed premierą. Co, twoim zdaniem, jest w nim takiego specjalnego, że w czasach kiedy co roku do kin trafia kilka produkcji inspirowanych komiksami właśnie ten skupił na sobie największą uwagę widzów?
Trudne pytanie. Osobiście nie jestem fanem komiksów i czytam je niezwykle rzadko. Wydaje mi się jednak, że duża w tym zasługa samego Franka Millera, który przez wielbicieli komiksów uznawany jest - i w tym miejscu nie przesadzam - za boga. Zdałem sobie z tego sprawę, kiedy w ramach promocji filmu pojechaliśmy na konwent komiksowy do San Diego. Byliśmy tam ja, Gerry i Zack, a na miejscu spotkaliśmy się z Frankiem Millerem. I powiem wam jedno. Być na konwencie komiksowym z Frankiem Millerem to przeżycie, którego się nie zapomina. Możecie tam pojechać z Nicole Kidman albo Tomem Cruisem i nikt nie zwróci na nich uwagi. Wszyscy będą wypatrywać Franka Millera. Wydaje mi się, że jego popularność przełożyła się na zainteresowanie filmem.

Jak oceniasz pomysł promowania filmów właśnie podczas konwentów komiksowych?
Myślę, że to się doskonale sprawdza, choć, oczywiście, wszystko zależy od tego jaki film się promuje. Dwukrotnie odwiedzałem konwent w San Diego. Po raz pierwszy przy okazji "Władcy pierścieni" i po raz drugi z "300". Pokazaliśmy tam pierwszy, trwający zaledwie kilka minut materiał promocyjny, który spotkał się entuzjastycznym przyjęciem. Kilka tysięcy fanów domagało się, żebyśmy pokazali go jeszcze kilka razy. To było coś niesamowitego. Dla nas spotkanie z fanami było doskonałą okazją to poznania ich opinii na temat naszej pracy. Bardzo się cieszę, że "300" zyskał ich aprobatę. W przypadku filmów powstałych w oparciu o tak znane dzieła jak album Franka Millera trzeba się liczyć ze zdaniem fanów. Jest ich tak wielu, że ich opinie oraz zaangażowanie mogą decydować o sukcesie bądź klęsce produkcji.



David Wenham w filmie "300"


Czy podczas wizyty w San Diego spotkałeś jakiś "maniaków" komiksowych?
Myślę, że nie można wybrać się na konwent do San Diego i nie spotkać tam maniaków. To po prostu niemożliwe. (śmiech) To jest w końcu ich impreza. Ale to jest jednocześnie wspaniałe. To niesamowite uczucie znaleźć się w jednym miejscu z ludźmi obsesyjnie zainteresowanymi komiksami. Można tam spotkać wszystkich. Wookiech, szturmowców z Gwiezdnych Wojen, superbohaterów. To chyba jedyne miejsce na świecie, gdzie można poczuć się tak wyjątkowo.

Zdjęcia do "300" prawie w całości powstały w studiu na tle niebieskiego i zielonego tła. Jak udało ci się odnaleźć na planie filmu?
Z początku nie było łatwo. Na planie scenografia była szczątkowa, a my jedynie dzięki komiksowi wiedzieliśmy jak może wyglądać ostateczna wersja filmu. Zack starał się nam pomóc w tym odnaleźć. Narysował dla nas mapy, na których pokazywał gdzie znajduje się nasz oddział, gdzie przeciwnicy, co nas otacza. My byliśmy otoczeni niebieskim ekranem i nie widzieliśmy nic poza nim. Choć muszę przyznać, że ułatwieniem był dla nas fakt, że pracowaliśmy w grupie. Na planie "Władcy pierścieni" często musiałem walczyć z przeciwnikami, których tam w ogóle nie było, powstawali dopiero dzięki animacji komputerowej. Tutaj byłem otoczony przez aktorów, z którymi rozmawiałem i z którymi wspólnie brałem udział w scenach akcji. Dzięki temu mieliśmy jakiś punkt odniesienia. Nie musieliśmy wyobrażać sobie naszych przeciwników, a jedynie otoczenie w jakim rozgrywa się akcja.

Zanim ruszyły prace na planie przez kilka miesięcy, wraz z innymi aktorami, przechodziłeś intensywny trening fizyczny. Było ciężko?
Niewiarygodnie. Chyba jeszcze nigdy w życiu nie trenowałem tak ciężko jak przy tym filmie. To było coś niesamowitego. Myślę, że tylko zawodowi sportowcy ćwiczą tak, jak my to robiliśmy przez kilka miesięcy.

Co było dla ciebie najtrudniejsze w tym czasie?
Wszystko. (śmiech) Opiekował się nami człowiek, który zawodowo zajmuje się trenowaniem komandosów. Prowadzi prywatną siłownię i nie ma nigdy więcej niż 18 podopiecznych. Pracuje w spartańskich warunkach. Jego siłownia wygląda jak cementowy bunkier. Nie ma tam telewizorów z wideoklipami, sączącej się z głośników muzyki, czy wygodnych dywanów. Co więcej nie ma tam nawet nowoczesnych maszyn do ćwiczeń, tylko sztangi, ciężarki, łańcuchy i drewniane pudła do trenowania skoków. Przez tych kilka miesięcy pod jego okiem nauczyliśmy się nie tylko walczyć z własnymi słabościami, ale również dowiedzieliśmy jak żyć, żeby nie zgubić teraz nabytej formy. Ten trening naprawdę wiele nam dał. Co ciekawe, każdego dnia powtarzaliśmy specjalnie przygotowane przez naszego opiekuna zestawy ćwiczeń. Nie były długie, całość można było wykonać w 3-4 minuty. Ale zapewniam was, że pod sam koniec każdej z tych rund czuliśmy się, jakbyśmy za chwilę mieli umrzeć.

Czy wasz trening obejmował tylko ćwiczenia na siłowni, czy uczyliście się również posługiwać starożytną bronią?
Oczywiście. Bronią białą uczyłem się posługiwać już przy realizacji "Władcy pierścieni". Tam jednak musiałem nauczyć się tylko choreografii, określonych ruchów, które atrakcyjnie będą wyglądały na ekranie. Przy "300" autentycznie uczyliśmy się posługiwania krótkim mieczem, włócznią i tarczą. Nauczyliśmy się jak wzajemnie się osłaniać, jak wspólnie walczyć, to bardzo nas zbliżyło. Poczuliśmy się jakbyśmy byli rzeczywiście towarzyszami broni, a to z kolei pozwoliło nam na lepsze wczucie się w role Spartiatów.

Przy którym filmie ci się lepiej pracowało, przy "Władcy pierścieni", czy przy "300"?
Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Praca przy każdym z nich była wyjątkowa. "Władcę pierścieni" kręciliśmy w plenerach, "300" w całości powstało w studiu na tle błękitnego ekranu. Przy "Władcy pierścieni" miałem szczęście, ponieważ tylko kilka scen z moim udziałem powstało przy wykorzystaniu błękitnego ekranu. Pod tym względem było mi na pewno łatwiej. Nie mogę jednak powiedzieć, że przy jednym pracowało mi się lepiej niż przy drugim. Każdy z tych filmów był na swój sposób wyjątkowy i dostarczył mi innych przeżyć oraz doświadczeń.



INNE WYWIADY Z TWÓRCAMI FILMU "300"
"300" to czysta rozrywka: Wywiad z Leną Headey
Kserkses jest archetypem: Wywiad z Rodrigo Santoro
Nigdy nie idę na łatwiznę: Wywiad z Gerardem Butlerem
Bardzo lubię komiksy: Wywiad z Zackiem Snyderem

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones