Relacja

BERLINALE 2019: Naziści i korposzczury

autor: , /
https://www.filmweb.pl/article/BERLINALE+2019%3A+Nazi%C5%9Bci+i+korposzczury-131909
Berlinale już na finiszu. Adam Kruk zrecenzował jeszcze film z sekcji Panorama -  "Skin" (reż. Guy Nattiv), w którym Jamie Bell wciela się w amerykańskiego skinheada na życiowym zakręcie. Jakub Popielecki pisze natomiast o austriackim "Der Boden unter den Füßen" (reż. Marie Kreutzer), niezbyt przekonującej opowieści o korporacyjnej schizofrenii. 

Biały klan ("Skin", reż. Guy Nattiv)

Ohio. Miejsce, w którym wygrywa się w Stanach wybory. To tu - przy przyzwoleniu policji - wytatuowani skinheadzi prą do przodu w marszu nienawiści. Kiedy natykają się na kontrmanifestację, dochodzi do zamieszek, w których zmasakrowany zostaje czarnoskóry nastolatek. Odpowiedzialny jest Bryon Widner (Jamie Bell), którego po aresztowaniu służby próbują nakłonić do zeznań w zamian za objęcie programem ochrony świadków. Ściąga wtedy portki, i pokazuje uda, gdzie wytatuowany ma napis łatwy do przetłumaczenia jako "śmierć konfidentom". Ze współpracy - przynajmniej na razie - nici. Skin wraca do swojej przestępczej "rodziny" - pijącej na umór, hołubiącej siłę fizyczną grupy białych suprematystów, uważających się za spadkobierców wikingów. Zioną oni nienawiścią do czarnych, Żydów, gejów, muzułmanów, Chińczyków, właściwie do wszystkich. A może po prostu do siebie samych?


Na jednym ze spędów ekstremalnej prawicy Bryon poznaje Julie (Danielle Macdonald). Dziewczyna, która ma wytatuowaną swastykę na udzie, deklaruje, że "skończyła z tym gównem" i jest tu tylko dla pieniędzy - jej córki występują na scenie. Pracujący jako tatuażysta Bryon proponuje, że przerobi jej dziarę. Zaczyna się między nimi rodzić coś autentycznego, co może doprowadzić do... Wszystkie scenariusze są jeszcze możliwe, bo choć Bryon chce być od teraz lepszym człowiekiem, nie wiemy, czy będzie potrafił. I czy pozwoli mu na to neonazistowska rodzina, której wiele zawdzięcza i która jeszcze więcej żąda w zamian. 

Film zgarnął nagrodę FIPRESCI na festiwalu w Toronto, w Europie pokazano go premierowo na Berlinale, wiosną wchodzi do polskich kin. Rewelacją jest tu na pewno Bell - nie ma już w sobie nic z dawnego Billyego Elliota, faktycznie budzi strach i niechęć, ale też przekonująco potrafi ukazać przemianę swego bohatera. Niesamowicie trudną, bo wciąż, szczególnie po alkoholu, ciemna strona nie będzie chciała dać o sobie zapomnieć. Film zapewne przyczyni się do rozwoju kariery znanej z Patti Cake$ i Kluseczki Macdonald. Wystąpiła ona zresztą również w nominowanym w tym roku do Oscara krótkim metrażu Guya Nattiva, także zatytułowanym Skin, którego teraz dostajemy pełnometrażowe rozwinięcie. Tutaj udowadnia, że potrafi zagrać nie tylko walczącą o szacunek świata przebojową nastolatkę, ale i matkę, muzę czy silną kobietę. Ciekawe, że w parę typowo amerykańskich white trashów wcielił się Anglik i Australijka, a choć razem wyglądają dość groteskowo, wytworzyła się między nimi prawdziwa chemia. W uczucie tych freaków łatwo uwierzyć i jeszcze łatwiej mu kibicować.

Całą recenzję Adama Kruka przeczytacie TUTAJ.

21st Century Schizoid Woman "Der Boden unter den Füßen" (reż. Marie Kreutzer)

Czytając recenzje austriackiego "Der Boden unter den Füßen" z festiwalu w Berlinie, trudno nie poczuć się jak bohaterka filmu Marie Kreutzer, która powoli traci tytułowy "grunt pod nogami", a wraz z nim kontakt z rzeczywistością. Opinie zewsząd zdecydowanie przychylne, pochwałom za poruszanie "ważnych problemów" nie ma końca, krytycy zjednoczeni w zadumie nad ciężkim losem korposzczurzycy. Trzeba być jednak wiernym własnym odczuciom, nawet jeśli mogą to być pierwsze oznaki schizofrenii. Za kolejny film o tym, że w domach z betonu nie ma wolnej miłości a w korporacyjnych szklanych domach to już w ogóle nie ma nic, ja zdecydowanie podziękuję.


Lola (Valerie Pachner) jest Terminatorzycą z jakiegoś koncernu, która regularnie zasuwa na tak zwanych "czterdziestkach ósemkach" - maratonach nieprzerwanej, dwudobowej pracy. Zapięta pod szyję, wyprostowana jak struna, podbija kartę w Austriackiej firmie, walcząc o awans i delegację do Australii. Egzystuje głównie na lotniskach i w hotelach, jej mieszkanie jest sterylne niczym z katalogu, a jej życie osobiste sprowadza się do maniakalnego pedałowania na rowerku treningowym. Nawet sekretny romans Loli z szefową (Mavie Hörbiger) bardziej przypomina prymusowskie podlizywanie się przełożonej albo strategiczny ruch karierowiczki niż cokolwiek szczerego i ludzkiego. Na tym nieskazitelnym wizerunku musi pojawić się jednak rysa, niczym ciemne odrosty pod platynowym hełmem-fryzurą Loli.  

Bohaterka dostaje niespodziewany telefon: jej siostra, Conny (Pia Hierzegger), miała kolejną próbę samobójczą. Lola postanawia jednak ukryć przed światem ten fakt - zresztą nikt i tak nie wie, że ma krewną. Kreutzer niezbyt subtelnie pyta tu, czy robienie dobrej miny do złej korporacyjnej gry nie jest aby symptomem poważnej choroby? Czy wypierająca na potęgę Lola nie ma aby więcej wspólnego ze schizofreniczną siostrą niż chciałaby przyznać? Czy jest jakaś różnica między łyknięciem wiadra tabletek a wypruwaniem sobie żył w jakimś biurowcu? Anonimowe, blade salki konferencyjne i pokoje hotelowe, w jakich spędza czas bohaterka, nieprzypadkowo wyglądają w obiektywie reżyserki niemal tak samo, jak anonimowe, blade wnętrza szpitala psychiatrycznego, w którym przebywa Conny.

 Całą recenzję Jakuba Popieleckiego przeczytacie TUTAJ.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones