Fani reżysera Paula Thomasa Andersona są zaniepokojeni. A wszystko przez informację opublikowaną przez włoskiego dziennikarza na jego osobistym blogu. "Jedna bitwa po drugiej" odpuszcza Wenecję?
Otóż według niego
"Jedna bitwa po drugiej" nie znalazła się w programie tegorocznego festiwalu w Wenecji. Portal World of Reel sugeruje, że może to wynikać z negatywnych doświadczeń Warner Bros. przed rokiem z premierą filmu
"Joker: Folie à Deux" i studio po prostu nie zgłosiło tytułu do programu.
Warto pamiętać, że
"Jedna bitwa po drugiej" to jeden z najbardziej ryzykownych projektów Warner Bros. w ostatnich latach. Budżet produkcji wyniósł co najmniej
175 milionów dolarów. Tymczasem w dotychczasowej karierze
Andersona żaden jego film w skali całego globu nie zarobił w kinach nawet 100 milionów dolarów.
Najbardziej kasowym tytułem w dorobku pozostaje "Aż poleje się krew" z wynikiem 77,2 mln dolarów. World of Reel sugeruje, że Warner będzie więc chciał uniknąć sytuacji, które w jakikolwiek sposób mogą podkopać box-office'owy potencjał filmu. Studio liczy, że gwiazdorska obsada z
Leonardo DiCaprio na czele wystarczy, by widzowie tłumnie wybrali się do kin.
Fabuła filmu
"Jedna bitwa po drugiej" jest bardzo luźno inspirowana powieścią "Vineland"
Thomasa Pynchona, którego prozę Anderson ekranizował już przy okazji "Wady ukrytej". Gdy po latach powraca ich śmiertelny wróg, grupa byłych rewolucjonistów jednoczy się, aby uratować córkę swego towarzysza.
Normalna dystrybucja filmu zaplanowana została na koniec września.
Zwiastun filmu "Jedna bitwa po drugiej"