Artykuł

Marjane Satrapi: Między kulturami

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/article/Marjane+Satrapi%3A+Mi%C4%99dzy+kulturami-91724
Zakochana w komiksie i romansująca z kinem autorka "Persepolis" i "Kurczaka ze śliwkami" to dziecko dwóch światów. Ze względu na iście europejskie wartości, które zaszczepili jej rodzice, Marjane Satrapi jest zbyt niezależną i świadomą kobietą, by wytrzymać w Iranie. W Europie zawsze ciążyło na niej brzemię imigrantki pochodzącej z kraju uważanego za ojczyznę religijnych fanatyków, majstrujących przy atomie.

 

Choć zabrzmi to banalnie, nawet jeśli mamy talent, to aby go rozwinąć, warto znaleźć się w odpowiednim miejscu, czasie i do tego poznać odpowiedniego człowieka. Tak było w przypadku Marjane Satrapi, która pod koniec lat 90. poznała ludzi z paryskiego wydawnictwa komiksowego L'Association założonego w 1990 przez przyjaciół i artystów, m.in. Levisa Trondheima, Killoffera i Davida B. L'Association trudno jednak było nazwać tradycyjnym francuskim wydawnictwem komiksowym; jego twórcy funkcjonowali raczej jako kolektyw i chcieli tworzyć awangardowe, osobiste komiksy, będące alternatywą dla francuskiego głównego nurtu złożonego z historii sensacyjnych, science fiction i fantasy. W owym czasie związki między francuską a amerykańską komiksową alternatywą były dość ciekawe. Amerykanie fascynowali się francuską klasyką, jak np. Jacques'em Tardi (w Polsce wydano jego "Krzyk ludu"), a Francuzi z L’Assocation chcieli robić autobiograficzne historie, wzorując się na Robercie Crumbie oraz Arcie Spiegielmanie i jego "Maus". David B. (David Beauchard) w 1996 wydał pierwszy tom l'Ascension du Haut Mal (w Polsce "Choroba Świętego Wita") – autobiograficzną i genialnie narysowaną historię o chłopcu dorastającym wraz chorym na epilepsję bratem. I to właśnie David B. wziął Satrapi pod swoje skrzydła, gdy pojawiła się po raz pierwszy w komiksowym towarzystwie.

Satrapi miała wówczas skończone studia artystyczne w Teheranie oraz Strasburgu, gdzie uczyła się ilustracji i stała się wielką miłośniczką polskiej szkoły plakatu. Gdy mieszkała jeszcze w Iranie, tworzyła rysunki w tamtejszym magazynie poświęconym ekonomii, miała już także na koncie ilustracje dla dzieci. Ale tworzenie pojedynczych ilustracji a komiksu, złożonego z ciągu obrazów, w którym na dodatek trzeba konsekwentnie rysować twarz danej postaci, to zupełnie inne sprawa. Satrapi uczyła się komiksu, po prostu go tworząc. Jej nauczycielem został David B., a wydawcą L’Assocation, które wciąż miało głód autobiograficznych opowieści, zaś życiorys Satrapi wydał im się szczególnie atrakcyjny. I nie pomylili się. Pierwszy z sześciu tomów francuskiego wydania "Persepolis" ukazał się  w 2000, a cały cykl (po francusku – 6 części, po angielsku – 2 tomy) okazał się największym bestsellerem w historii wydawnictwa i pozwolił L’Assocation na sfinansowanie niejednego alternatywnego komiksu. Szczególnie wtedy, gdy pojawiło się angielskie tłumaczenie, a za nim fala uznania ze strony amerykańskiej i brytyjskiej krytyki, Dziś "Persepolis" jest na liście lektur kilkudziesięciu amerykańskich uniwersytetów, również na słynnej akademii wojskowej West Point, gdzie przyszli wojskowi mają dowiedzieć się z jej komiksu, że w Iranie nie mieszkają tylko religijni fanatycy i mułłowie.

 

David. B, choć jest doskonałym twórcą i o niebo lepszym rysownikiem od Satrapi, poza krajami frankofońskimi i miłośnikami komiksu nie jest specjalnie znany. Co innego jego uczennica. Ale gdy zestawimy ze sobą "Persepolis" z "Rycerzami św. Wita", to pomimo różnic w kresce, gęstości rysunku czy kompozycji, zauważymy, że Satrapi nauczyła się od Davida.B całkiem sporo. Przede wszystkim umiejętności operowania czernią i bielą, stosowania kontrastów, a także stosowania wizualnych symboli. Widać także, że gdy w "Persepolis" pojawiają się sceny zbiorowe, Satrapi korzysta z maniery swojego nauczyciela, pokazując uproszczonych bohaterów z profilu, sprowadzając wręcz ludzi na swoich rysunkach do piktogramów. Wszystko to stało się częścią rozpoznawalnego stylu Satrapi. Iranka uwiodła większość swoich czytelników raczej nie tylko warstwą graficzną, ale przede wszystkim osobistą historią: bardzo bezpośrednią, pełną emocji (choć jak sama przyznawała wielokrotnie w wywiadach – oszczędne rysunki pozwoliły jej zachować dystans do swoich wspomnień).

Satrapi miała co wspominać. Dorastała w dość zamożnej i liberalnej rodzinie, gdzie relacje między żoną a mężem były partnerskie, a mała Marji wychowywana była na samodzielną i niezależną kobietę. Dzieciństwo Satrapi przypadło na irańską rewolucję islamską i wojnę między Iranem a Irakiem. Nie bawiła się w dom i w gotowanie. Z kolegami na podwórku odgrywała żywoty słynnych rewolucjonistów, jej idolem był Che Gueverą. Dzieci inscenizowały pod domem demonstracje, podczas gdy dorośli chodzili na te prawdziwe – żeby obalić szacha i zamienić Iran w republikę. Ale gdy rządy przejęli islamiści i wprowadzili swoją rewolucję kulturalną, życie robił się coraz trudniejsze. W rozpolitykowanym domu dorastał coraz szybciej, nabierała świadomości. Gdy miała 14 lat, rodzice postanowili wysłać ją do Wiednia, żeby mogła kontynuować naukę na odpowiednim poziomie. Po jakimś czasie Satrapi wróciła, ale po nieudanym małżeństwie zakończonym rozwodem i skończonej szkole artystycznej, gdzie anatomii uczyło się na podstawie rysowania draperii na kobiecym stroju, a nie na rozebranej modelce, Satrapi znów pojechała do Europy. Tym razem na stałe. Jak przekonuje w swoim komiksie, cały jej problem polega na zawieszeniu między kulturami i rozdarciu tożsamości. Ze względu na iście europejskie wartości, które zaszczepili jej rodzice, jest zbyt niezależną i świadomą kobietą, by wytrzymać w Iranie. W Europie zawsze ciążyło na niej brzemię imigrantki pochodzącej z kraju uważanego za ojczyznę religijnych fanatyków, majstrujących przy atomie.



"Persepolis" oraz "Wyszywanki" zyskały popularność dlatego, że pokazały zupełnie inne, prywatne oblicze Iranu. W komiksach Satrapi jest miejsce na nielegalne zabawy w domach, zamieszkiwanych przez silne, zdecydowanie kobiety, oszukiwanie islamskiego systemu na różne sposoby, włącznie z przemytem zakazanych plakatów złych kapitalistycznych chłopaków z Iron Maiden. Jest to obraz różny od stereotypowego wizerunku Iranu znanego z TV. A że komiks to medium bardzo bezpośrednie i atrakcyjne (przynajmniej we Francji i USA), to połączenie "dziwnego" medium z poważnym, ciekawym tematem przyniosło Satrapi uznanie. Nawet pomimo faktu, że w 2000 roku przeciętny konsument kultury nie utożsamiał jeszcze komiksu ze słowem "powaga".

Kiedy "Persepolis" ukazało się po angielsku, Satrapi mówiła, że nie chciałaby zrobić ze swojego komiksu filmu, ponieważ straciłaby nad opowieścią kontrolę. Kilka lat później zmieniła zdanie i doszła do wniosku, że film ma jednak o wiele szerszy zasięg niż komiks. Trudno się z tym nie zgodzić, szczególnie, gdy poza krajami takimi jak Belgia, Szwajcaria, Francja, USA czy Japonia, komiksy nie są silnie zakorzenione w kulturze, a ta komiksowa zaległość jest w gruncie rzeczy nie do nadrobienia. Satrapi, decydując się na wejście w kino, wybrała wyjście kompromisowe – zaczęła od animacji. I trzeba przyznać, że filmowe "Persepolis" w czarno-białej, oszczędnej niczym oryginał wersji to strzał w dziesiątkę. Film, który zachowuje dystans do sytuacji znanej z komiksu, jest niedosłowny, subtelny i dynamiczny.


"Kurczak ze śliwkami"

Wchodzący na ekrany "Kurczak ze śliwkami", fabularna ekranizacja jedynego jak dotąd nieautobiograficznego komiksu Satrapi, nie ma już w sobie tej niedosłowności czarno-białej animacji. Co więcej, rzeczywistość jest tutaj nazbyt literalna i trochę zbyt słodka. Jeśli ktoś lubi "Amelię" i realizm magiczny, będzie wniebowzięty. Ale jeśli ktoś jest fanem tego komiksowego i zdystansowanego sposobu przedstawia świata, znanego z albumowych oryginałów, wyjdzie z kina zawiedziony.

Dziś Satrapi rozkłada swoją twórczą energię na film, komiks, ale także ilustrację książkową dla młodszych czytelników. W każdej z tych dziedzin świetnie daje sobie radę. Miejmy nadzieję, że kiedyś pójdzie za ciosem i przeniesie na ekrany najbardziej pikantny ze swoich komiksów "Wyszywanki". To szkatułkowa historia skomponowana z krótkich opowieści, a dokładniej rzecz ujmując – kobiecych ploteczek. Ale za to jakich. Są tu opowieści o fałszowaniu dziewictwa, operacjach plastycznych i facetach-nieudacznikach. Ot, taki komiksowy podręcznik dla niezależnej i odważnej Iranki.