Wywiad

WYWIAD: Mikkelborg o historiach "za zamkniętymi drzwiami"

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/article/WYWIAD%3A+Mikkelborg+o+historiach+%22za+zamkni%C4%99tymi+drzwiami%22-51693
Budynek o numerze 173 w centrum Szanghaju ma wiele pięter i krętych korytarzy, każde z jego pomieszczeń kryje jakąś historię. Charlotte Mikkelborg przechadza się po wnętrzu budowli z kamerą, czytając w niej niczym w księdze. Historia budynku staje się na ekranie historią, Chin okrutną, przedziwną, egzotyczną. To także opowieść o zwykłych ludziach, ich przeżyciach i wspomnieniach.
"Budynek nr 173" łączy formę dokumentalną z animacją oraz ciekawie wykorzystanym materiałem fotograficznym.

Skąd pomysł na film?

Przyjechałam do Chin pięć lat temu jako korespondentka BBC. Specjalizowałam się w dwu-trzyminutowych informacjach, newsach na temat chińskiej gospodarki, ekonomii. Przygotowując te krótkie komunikaty nie miałam możliwości przekazać widzom tego, co naprawdę interesujące, tego, co jest ważne, co znajduje się jakby pod powierzchnią lakonicznych informacji. Ponadto Chiny są tak fascynującym krajem, jest tak wiele interesujących tematów, o których można opowiadać…

Interesuję się historią, szczególnie historią Chin, zatem zaczęłam myśleć o zrobieniu filmu dokumentalnego, który mógłby pokazać tym, którzy oglądali moje codzienne biznesowe korespondencje, coś więcej na temat chińskiej przeszłości. Bez wiedzy o historii nie można tak naprawdę zobaczyć, jaki jest ten kraj. Przy czym, nie chciałam zrobić typowego historycznego filmu dokumentalnego z dużą ilością archiwaliów, nudnego... Chciałam znaleźć jakiś bardzo osobisty sposób, by opowiedzieć o historii. Dalej więc pracowałam jako korespondentka dla BBC, a wolnym czasie poszukiwałam pomysłu na film.

W międzyczasie zamieszkałam właśnie w budynku numer 173, a ponieważ znam język chiński, zaczęłam stykać się z rozmaitymi opowieściami o tym, co wydarzyło się w tym domu przez te wszystkie lata. Zaczęłam się tym interesować i odkryłam, że nie tylko te wszystkie historie, które opowiadali mi mieszkańcy domu, są prawdziwe, ale że podobnych opowieści jest znacznie więcej… Tak zrodził się pomysł filmu.

A stąd już krok do realizacji…

Zaprosiłam do współpracy przy dokumencie Pettera Eldina, szwedzkiego filmowca, który ma doświadczenie w realizacji filmów fabularnych, a ja z kolei pracowałam przy filmach krótkometrażowych, więc pomyślałam, że to dobre rozwiązanie, że jest to człowiek, który pomoże mi przy tworzeniu dłuższej filmowej formy. Mogę powiedzieć, że opowieść należy do mnie, on natomiast wizualizował ją, nadał jej filmowy wyraz.

Film jest pełen rozmaitych historii, czy można jednak wskazać jakiegoś głównego bohatera?

To trudne pytanie. Film opowiada o pewnym budynku, lecz to brzmi nieco śmiesznie, ponieważ trudno się z takim bohaterem utożsamić, sympatyzować z nim. Ten dom jednak ma swoje miejsce w filmie, jest jego siłą, spaja wszystkie opowiedziane historie. Myślę, że to może być ciekawe nie tylko dla ludzi, dla których Chiny są interesujące, ale dla każdego. Bo czy nie jest tak, że czasem widzi się domy, które wyglądają tak, jakby były pełne historii? Chciałoby się dowiedzieć czegoś więcej o nich, poznać odpowiedź nie tylko na pytania, kto je zbudował lub kiedy. Szczególnie, jeśli chodzi o kraj o tak bogatej historii jak Chiny właśnie. Budynek 173 jest bohaterem filmu. Na plakacie reklamującym film jest człowiek, którego wszyscy nazywają Starym Liu. Jest niesamowity, w tym roku skończy 95 lat, pracował w tym domu praktycznie od początku, był tutaj operatorem windy. Ma zupełnie niezwykłą pamięć, pamięta każdego, kto mieszkał w tym domu i co się tu wydarzyło. Jest wspaniały, choć z drugiej strony ma na swoim koncie rzeczy, które mogą budzić sprzeciw. Okradł i porzucił własną żonę, po to by przyjechać do Szanghaju w latach 30. w poszukiwaniu wielkomiejskiego, innego życia… Żona odnalazła go jednak po kilku latach, teraz Liu wspominając ją, zawsze płacze… Można pomyśleć, że to, co zrobił, było okropne, ale ten starzec ma w sobie coś takiego, że nie sposób go nie polubić, to tak naprawdę dobry człowiek. On także jest bohaterem mojego filmu.

Czy podczas realizacji filmu były jakieś trudne chwile, momenty zwątpienia?

Tak, było ich kilka, pierwsza trudność pojawiła się zaraz na początku kręcenia filmu. Mieliśmy tak wiele fascynujących historii związanych z tym domem, że było niemożliwym opowiedzieć je wszystkie i trzeba było dokonać jakiegoś wyboru, skonstruować z nich opowieść, stworzyć jakąś koncepcję. Przypominało to układanie puzzli z ogromnej ilości elementów i to było chyba największe wyzwanie.

Innym problemem było pojawienie się w pewnym momencie policjanta, który przeszkadzał nam w pracy, utrudniał filmowanie, generalnie wykonywał swoje obowiązki z dużą przesadą. Nie wydaje mi się, żeby "nasłały" go jakieś władze, może usiłował po prostu podtrzymać jakoś swój autorytet… Ignorowaliśmy go, mimo że nie mieliśmy pewności co do jego osoby, czy nie zbyt pochopnie nie zwracamy na niego uwagi, lecz nic się złego nie stało. Mieliśmy szczęście w tej kwestii.

Czy było ciężko nakłonić osoby występujące w filmie do opowiadania, dzielenia się wspomnieniami, niekiedy bardzo przykrymi?

Czasem nie było to trudne, jak w przypadku Starego Liu, który był szczęśliwy, że może opowiadać. Być może zachowywał się w ten sposób dlatego, że osiągnął tak piękny wiek i nie bał się już niczego, nie bał się mówić o tym, co się wydarzyło, albo może po prostu taki już jest... Niektórzy nasi rozmówcy pytali, czy film będzie wyświetlany w Chinach, w takim wypadku nie chcieli występować przed kamerą...

Myślę, że ważne jest, by samemu być otwartym na ludzi, wrażliwym. Dodatkowo ja mieszkałam w tym budynku, nie byłam obcym, który przychodzi nagle do ich domu. Jest też coś takiego w Chinach – ludzie często się obawiają ukazania swego prawdziwego oblicza, nie chcę powiedzieć, że kłamią, ale ten prymat pokazania się we właściwym świetle, utrzymania pewnej maski, publicznego wizerunku jest przemożny, nawet jeśli nie jest prawdziwy. Należy zdawać sobie z tego sprawę, jadąc do Chin, by nakręcić tam film. Należy być przygotowanym na to, że twoi rozmówcy będą mówić prawdę w szalenie zawoalowany sposób, nigdy nie powiedzą wprost, tego rodzaju uczciwość przed kamerą nie istnieje.

"Budynek nr 173" to połączenie tradycyjnego filmowania z animacją, po "Walcu z Baszirem" nikogo to już nie dziwi. Czy to znaczy, że zwyczajny obraz filmowy już nie wystarcza?

W tej chwili wydaje się, że jest to ciekawa i modna tendencja w dokumencie, lecz w naszym filmie animacja była po prostu bardzo dobrym rozwiązaniem. Nasz film to opowieść historyczna, a my chcieliśmy powołać te opowieści do życia. I nie chcieliśmy dokonywać rekonstrukcji z aktorami, które są bardzo kosztowne, a rozwiązania o niewystarczającej jakości, czyli ze złą grą aktorską, głosami innych osób niż tych, które występują w filmie, nie interesowały nas.

Czy film ma jakieś słabe punkty, coś co może można by zmienić?

Może można by było zmniejszyć ilość statycznych ujęć w filmie, mam na myśli to, w jaki sposób bohaterowie wypowiadają się do kamery, jest to takie statyczne, tradycyjne... Ale nie wiem, w jaki sposób można byłoby zmiany dokonać efektywnie, ponadto, ten film wymaga wiele uwagi, skupienia, na przykład chińskie nazwiska czy koleje losu poszczególnych rodzin, to może sprawiać pewną trudność oglądającym, wymaga od nich koncentracji…

Czy można byłoby zrobić podobny film, ale w innej lokalizacji? Podczas moich wizyt w Anglii przyglądałam się brytyjskim domostwom z tymi niewielkimi, wytapetowanymi pokojami, przytulnymi korytarzami, trzeszczącymi schodami…

Oczywiście, można byłoby zrobić podobny dokument w wielu różnych miejscach, każdy z nich byłby inny. A skoro mówimy o Wielkiej Brytanii, film mógłby dotyczyć domu arystokratycznego rodu… Mój film dotyczy historii Chin, owszem, jest historią pewnego budynku, ale tak naprawdę przenosi w sferę historii Chin. Sądzę, że jeżeli zostaniemy przy brytyjskim domu, to będzie inaczej, zwyczajnie – robiąc film o angielskim domostwie, otrzymamy historię o tym domu i niewiele więcej, ponieważ Wielka Brytania nie ma tak  bogatej historii najnowszej jak Chiny. Tak że powstałyby bardzo różne filmy.

Jednak dokument taki jak "Budynek nr 173" można by nakręcić w każdym miejscu. Myślę, że zawsze jest interesujące to, co dzieje się "za zamkniętymi drzwiami", czyli to, o czym traktuje mój film.