Artykuł

Werner Herzog i jego dokumenty

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/article/Werner+Herzog+i+jego+dokumenty-61025
Przy okazji wizyty Wernera Herzoga w Polsce w sklepach pojawił się box DVD z 14 dokumentami tego wybitnego niemieckiego reżysera. Zapraszamy Was do przeczytania artykułu, w którym nasza współpracowniczka Marta Brzezińska analizuje filmy wchodzące w skład wydawnictwa.



WERNER  HERZOG  I  JEGO  DOKUMENTY

Werner Herzog, pytany o swoje kino dokumentalne, unika ścisłych klasyfikacji. Gdy opowiada o sobie, jest tym, kto po prostu "robi filmy". Dla widzów, krytyków, badaczy kina bywają one dokumentami, kinem eksperymentalnym, esejami dokumentalnymi a reżyser bywa często określany metafizykiem kina, poetą, wizjonerem a nawet przybyszem nie z tego świata… Sam Herzog określa profesję i zadania twórcy filmowego dużo prościej: reżyser to ktoś, kto zdolny jest zmierzyć się z rzeczywistością, sytuacją, kto podąża za intuicją i panuje nad filmową materią. Intuicja, której nie sposób się nauczyć oraz filmowa historia, która pojawia się by ją opowiedzieć – to wszystko, co jest potrzebne. I już, i dzieje się. Niemal samo z siebie, ot tak na szybko, tak, jakby wystarczyło jedynie włączyć kamerę...



Dokumenty Herzoga zdradzają gorączkowość i szybkość, jakby wbrew wszelkim przekonaniom o wystudiowanym kinie, które powstaje w efekcie długiego wysiłku, żmudnej pracy. Gdy oglądamy "Wielką ekstazę snycerza Steinera" wyczuwamy ten rytm, niecierpliwość ale i umiejętność selekcjonowania "na gorąco" filmowego materiału. Dokumenty Herzoga powstają nierzadko wyjątkowo szybko, o przyspieszeniu procesu produkcji decydują oczywiście względy finansowe lecz również sposób pracy nad filmowym materiałem, zdecydowanie, filmowy instynkt.

Zwyczajne i niezwykłe

W "Wielkiej ekstazie…" Herzog obserwuje konkurs skoków narciarskich, jest tuż przy skoczni, z mikrofonem w dłoni oczekuje na Waltera Steinera szybującego na nartach niebezpiecznie daleko, poza znaczniki na trasie. Film charakteryzuje reporterska gorączkowość z jednej strony a z drugiej ogromna wizualna dyscyplina, zwolniony rytm zdjęć i kontemplacyjna muzyka. Z jednej strony mamy portret szwajcarskiego skoczka, sportowca poddającego się strachowi i zdenerwowaniu a z drugiej spoglądamy właściwie na nadczłowieka, istotę przeobrażającą się w momencie skoku. W tym dokumencie Herzoga (jak i w wielu innych) spotykają się jakby dwie płaszczyzny poddane obserwacji – zewnętrzna, jednostkowa, pospolita powierzchnia rzeczy oraz coś nieuchwytnego, kosmiczna perspektywa, prawda w wymiarze uniwersalnym. W dokumentach niemieckiego realizatora często pospolitość zastępowana jest przez niezwykłość, banalność przeobraża się, zwyczajność przekształca się w świętość. W początkowych scenach z filmu, Steiner – rzeźbiarz i skoczek narciarski, wskazuje kawałek drewna, który zamierza poddać obróbce i wyzwolić jego energię, przemienić w formę misy, obłaskawić. Podobnie dzieje się z jego skokami. Skacząc zaklina swój strach, poddaje się niczym nieświadoma forma czemuś nad czym sam nie jest w stanie zapanować, daje się nieść tajemniczej energii, napięciu, które wynoszą go w górę.   

W przypadku filmu "Pod wulkanem" decyzja o udaniu się z kamerą na wyspę Gwadelupę, w rejon zagrożony potężnym wybuchem wulkanu, zapadła w ekipie Herzoga błyskawicznie, niczym w dziennikarskim zespole. Pod dymiącym wulkanem nie ma czasu na deliberacje lecz filmowe ujęcia nie są niedbałe, są realizowane szybko ale jakże skutecznie. To, co pobrzmiewa w wypowiedziach Herzoga o filmowym rzemiośle łatwo zrozumieć przyglądając się właśnie jego dokumentom. Nie można się nauczyć filmowego fachu, jakkolwiek butnie by to nie brzmiało; takie oko, intuicję i "iskrę do kina" po prostu trzeba w sobie mieć. Jest w tym może nieco romantycznej perspektywy, dumnego indywidualizmu i jakiegoś szaleństwa… Brzmi znajomo? Czy to nie jest niezbędny składnik każdej Herzogowskiej postaci? Szaleństwo, siła, instynkt, odwaga…Czy to nie jest Herzoga przepis na kino? Z pewnością na takie kino, którego zadaniem ma być odsłanianie warstw rzeczywistości, wykraczanie poza rejestrację faktów, próba odsłonięcia tajemnicy.

Sposoby widzenia

Zastanawiając się nad kinem dokumentalnym Wernera Herzoga przypomniałam sobie przeczytane gdzieś zdanie autorstwa bodaj Konrada Lorenza, austriackiego badacza zachowań zwierząt (i nie tylko) – "Im mocniej definiuje się ludzkie poznanie jako to, co daje się wyrazić słowami, tym wyraźniej widać, jak wiele jest istotnych zjawisk, których bezpośrednio słowami wyrazić nie można." Kino Herzoga oglądane z perspektywy poszukiwania sposobu na komunikowanie, na odkrywanie, pokazywanie tego, co trudne do opowiedzenia, sprawdza się znakomicie. Reżyser proponuje swój sposób na komunikację, swój wizualny system, w którym banał ustępuje ukazując skrywaną prawdę, w którym próbuje się "spojrzeć głębiej", odsłonić. W jaki sposób? Może dzięki wspomnianemu napięciu między zwyczajnym a dziwacznym? Może dzięki umiejętnie wyzyskiwanym kontrastom, paradoksom, montażowemu ścieraniu obrazów rzeczywistości ze scenami konstruowanymi przez wyobraźnię reżysera, ze swego rodzaju uzupełnieniami, modyfikacjami sytuacji, aranżacjom?

Głuchoniewidoma Fini Straubinger z "Krainy ciszy i ciemności" opowiada o obrazach, które zapamiętała z czasów, gdy jeszcze dysponowała zmysłem wzroku. Kobieta wspomina nie tylko drogę w polu z unoszącymi się nisko chmurami, ale także…skoki narciarskie i szybujących w powietrzu skoczków. Oczywiście, to wspomnienie lotu na nartach zostało w filmie "zasugerowane" przez Herzoga. W ogóle motyw lotu w twórczości dokumentalnej reżysera powraca wielokrotnie w rozmaity sposób. Znajdziemy go również w "Białym diamencie" oraz w "Mały Dieter chciałby latać".  

Halucynacyjna scena podniebnego lotu oraz czarne kadry, którymi posługuje się reżyser, nie są tylko zabiegiem stylistycznym. W "Krainie ciszy i ciemności" jest to próba skonkretyzowania świata niedostępnego – okrytej tajemnicą percepcji niewidomych i głuchych. Tak rozpoczyna się film – od "spojrzenia" na to, co "widzi" niewidomy, patrzymy na to, co wewnątrz, wewnętrzny, ukryty krajobraz. I odwrotnie niż w "Wielkiej ekstazie…" w "Krainie ciszy i ciemności" bohaterka filmu, Fini Straubinger, stopniowo przestaje być obca, inna, jej niepełnosprawność staje się normalna, zwyczajna, w jakiś sposób "pospolita". Dokumentalna opowieść o upośledzeniu pod ręką Herzoga zmienia się w historię o ludzkiej percepcji i odczuwaniu, w historię uniwersalną, intymną, w jakiś sposób bliską. Napięcie między pospolitym a niezwykłym to również rys charakterystyczny bohaterów dokumentów Herzoga; taki paradoksalnie jest Klaus Kinski z filmu "Mój ukochany wróg", Mark Anthony z "Białego diamentu", tacy są też mężczyźni z filmu "Wodaabe, pasterze słońca", przygotowujący się do rytualnego tańca-rywalizacji o miano najpiękniejszego. Młodzi mężczyźni rozmawiają o zbliżającym się rytuale, o kobietach, planach na przyszłość, tak naturalnie i zwyczajnie, lecz gdy prezentują przejaskrawioną urodę gestów w zrytualizowanym tańcu są niezwykli, stają się znakiem wizualnej opowieści.   

Podróże z przewodnikiem

Film "Wodaabe…" sprawia wrażenie etnograficznego, lecz Herzog wydaje się zainteresowany najbardziej tylko tym jednym konkretnym rytuałem, "konkursem męskiej piękności", na nim skupia swój film, próbuje zajrzeć pod powierzchnię zdarzenia i odczytać uniwersalną opowieść o pięknie i życiu. Jednocześnie dołącza tych tańczących mężczyzn z Sahary do kolekcji w swoim gabinecie osobliwości. W jakiej przegródce umieści te pląsy? Jeszcze jeden przykład niezrozumiałego, dziwacznego i daremnego zachowania mieszkańców planety? Jakie jest spojrzenie reżysera na członków plemienia?
To Herzogowska "perspektywa kosmity" czy może to pobieżne spojrzenie kolonizatora, ironiczne i "zachodnioeuropejskie", jak twierdzą niektórzy?

Zainteresowanie ceremonią, etnograficznym zbieraniem zdarzeń i obyczajów mieszkańców naszego świata pojawia się też w filmie "Koło czasu" opowiadającym o przygotowaniach i przebiegu buddyjskiego obrzędu oraz o zmierzających ku świętemu miejscu pielgrzymach, "mierzących" ziemię pokłonami. Z kolei w "Dzwonach z głębi" reżyser podąży w stronę Rosji, by tam przypatrywać się zwyczajom i praktykom magicznym. Herzog występuje często w roli tłumacza, przewodnika po nieznanym świecie. Twórca podejmuje się tej roli wyjątkowo chętnie – również całkiem dosłownie – będąc narratorem wielu swoich dokumentów. Warto zwrócić uwagę na ten paradoksalnie wcale nie drugorzędny element. Głos Herzoga jako narratora (a także jego fizyczna obecność w filmie), z charakterystyczną afektacją i zaangażowaniem, dodaje wiele filmowym obrazom. Komentarz bywa niekiedy lakoniczny, z nutą subtelnej ironii, warto zwrócić na to uwagę oglądając choćby "Mojego ukochanego wroga", w którym reżyser opowiada o Klausie Kinskim, odtwórcy tytułowych ról w najsłynniejszych filmach Herzoga a także o swojej relacji z tym aktorskim monstrum, rywalem i podmiotem fascynacji. Herzog snuje spokojnie swoją opowieść: "I w słuchawce telefonu usłyszałem nieartykułowane dźwięki. To był Kinsky…". Komentarz Herzoga, ten element autorskiej obecności spełnia rolę podobną co muzyka, buduje znaczenia i emocje. Na dowód proponuję obejrzeć "Spotkania na krańcach świata" z polskim lektorem beznamiętnie czytającym linijki tekstu…

Dla wielu widzów, którzy poznali się z Wernerem Herzogiem za sprawą takich jego "filmów fikcji" jak "Stroszek", "Fitzcarraldo", "Nosferatu" czy "Zagadka Kaspara Hausera" i takim go zapamiętali, poprzez emocje, tajemnicę, odmienność stylistyczną i fabularną, dokumenty tego niemieckiego reżysera okazać się mogą ponownym odkryciem tego, co fascynujące w jego twórczości, a może nawet po prostu właściwym jej odkryciem. Warto wybrać się w wizualną podróż z Herzogiem a dostępny od kilku dni na płytach DVD zbiór aż czternastu filmów dokumentalnych, krótkich i pełnometrażowych stwarza ku temu dobrą okazję.

Odmieńcy, krańce świata i apokaliptyczne wizje

Każdy z dokumentów Herzoga jest po trosze wyzwaniem dla odbiorcy, chociaż podczas lektury znajdziemy znajome motywy z "kina fikcji" niemieckiego reżysera. Znajome wydadzą się portrety odmieńców i marzycieli, swego rodzaju kolekcjonowanie niezwykłych miejsc, zdarzeń i sytuacji. Odległe rejony Rosji, Afryka, Ameryka Południowa, Alaska, wszelkie krańce świata i wraz z ich mieszkańcami prezentują wszystkie odcienie małych doświadczalnych Herzogowskich mikrokosmosów, pełnych tajemnic, chaosu, nieznanej harmonii i reguł działania. "Perspektywa kosmity" patrzącego na ludzki świat i rządzące nim mechanizmy pojawia się dosłownie z "Odległej błękitnej planecie", ale i w innych filmach obecne jest takie spojrzenie obcego, przybysza z daleka. Może to być spojrzenie pełne fascynacji i czułości jak w "Białym diamencie", "Krainie ciszy i ciemności" czy w "Moim ukochanym wrogu" ale też zdjęte grozą, przerażeniem. Przypomina się tu dżungla, tak lubiany przez Herzoga motyw monstrualnej, groteskowej, bezwstydnej i morderczej przyrody. Świat pełen okrucieństwa, brzydoty, gwałtowności pojawia się już w pierwszym filmie Herzoga, w krótkometrażowym "Heraklesie", powracać będzie w "Fata morganie", "Echach mrocznego imperium", by osiągnąć swoje apogeum w "Rekolekcjach na temat mroku". Wojna w Zatoce, płonące szyby naftowe w Kuwejcie i ludzie usiłujący je ugasić podobni są jakimś piekielnym stworom zmagającym się z żywiołem na dnie piekła. Cały krajobraz, czarny i pełen smolistego dymu przesłaniającego niebo to bardziej piekielne czeluście niż rzeczywiste miejsca, ludzie w skafandrach walczący z ogniem, gaszący i rozniecający na nowo płomienie są niczym straszliwi diabelscy atleci, całkiem nieludzcy. Film przypomina wizualną symfonię, to seria apokaliptycznych obrazów zniszczenia. Zdjęcia z lotu ptaka, monumentalne obrazy prezentujące zdewastowany wojną krajobraz, zniszczone rafinerie i rozbite umocnienia, zestawione są z kilkoma subtelnymi sekwencjami wywiadów. Mamy w filmie ujęcie przedstawiające kobietę, która próbuje opowiedzieć o swoich synach zakatowanych na śmierć, o swoim cierpieniu. Kamera rejestruje jej wysiłek, lecz zamiast słów słyszymy tylko monosylaby, zbitki dźwięków, Herzog mówi więc za nią, porażającymi obrazami. "Rekolekcje na temat mroku" to film o ogromnej sile, to koniec mitu o ludzkim świecie; ogień symbolizujący twórczą naturę człowieka trawi wszystko w chaosie, kpiąc z naiwności i wysiłku Prometeusza. Herzog zagląda głębiej pod powierzchnię docierając do mitologicznych warstw, odsłania symboliczną przeszłość by zapytać o mechanizm funkcjonowania ludzkiego a tak obcego świata. W swoim najnowszym filmowym projekcie Herzog dosłownie zejdzie w głąb ziemi i do początków ludzkiej historii, poddając filmowej obserwacji malowidła w jednej z jaskiń we Francji. Zanim dowiemy się co z nich odczyta, pozostaje cieszyć się wcześniejszymi dokumentami.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones