Portal The DisInsider ma dobrą i zła wiadomość dla fanów odważnego archeologa Indiany Jonesa. Dobra jest taka, że kolejny film na pewno powstanie. Zła jest taka, że nie nastąpi to szybko. Lucasfilm da czas fanom, by zapomnieli o Indym
Jak twierdzi The DisInsider, mimo słabego wyniku
"Indiany Jonesa i artefaktu przeznaczenia" w Lucasfilm wciąż wierzą w potencjał tej serii. Jednak jej przyszłość nie jest już związana z osobą
Harrisona Forda.
Z tego też powodu studio na razie odkłada markę na bok. Za jakiś czas wróci do niej, by zrobić
pełnoprawny reboot. The DisInsider sugeruje, że żadnych oficjalnych informacji nie należy spodziewać się przed przyszłoroczną imprezą D23 Expo.
Indiana Jones to tak naprawdę dr Henry Walton Jones Jr. Postać stworzył
George Lucas. Na dużym ekranie debiutował w filmie
"Poszukiwacze zaginionej arki", gdzie poznaliśmy go jako brawurowego archeologa i poszukiwacza skarbów działającego w latach 30. XX wieku. Jego znakami rozpoznawczymi stały się: fedora, bicz, skórzana kurtka i rewolwer.
Najbardziej znanym odtwórcą roli
Indy'ego jest
Harrison Ford. Jednak w
"Kronikach młodego Indiany Jonesa" 10-letniego bohatera grał
Corey Carrier, a 16-letniego –
Sean Patrick Flanery. Z tego serialu dowiedzieliśmy się także, że Indy dożył co najmniej 93 lat, bo w tak sędziwego Indy'ego wcielił się
George Hall.
"Indiana Jones i artefakt przeznaczenia" z 2023 roku pozostaje ostatnim (póki co) filmem. W przeciwieństwie do wcześniejszych obrazów, które wyreżyserował
Steven Spielberg, ten nakręcił
James Mangold. Gigantyczny budżet oraz złe przyjęcie przez fanów sprawiły, że była to jedna z najbardziej dotkliwych porażek finansowych Lucasfilm w historii.
Marka jest jednak ostatnio na fali wznoszącej, a to za sprawą ubiegłorocznej gry wideo
"Indiana Jones i Wielki Krąg", która okazała się sukcesem.
Zwiastun filmu "Indiana Jones i artefakt przeznaczenia"