Wcale nie jest straszny, ciągle tylko krew na podłodze, dzikie wrzaski i rozmazane twarze podskakujące przed kamerą. Bohaterowie: ksiądz w kółko powtarzający: "Muszę zakończyć misję!" i jednostka specjalna, która po pierwszym zderzeniu z umorusanym diabełkiem trzęsie portkami. Nie ma po co w ogóle do kina iść.