Właściwie miałem nic nie pisać o tym filmie, choćby dlatego, że jego fabuła jest na poziomie, którego nie powstydziłby się sam Guy N. Smith w swoich książkach ( tym którzy nie czytali wyjaśniam, że to zdecydowanie nie jest komplement). Ale zdecydowałem się, ponieważ jedna sprawa nie daje mi spokoju, mianowicie: O co chodzi z tym darciem mordy?(inaczej tego się nie da nazwać):). Dlaczego w tym filmie wszyscy zachowują się jak furiaci? Zauważyłem to już w pierwszej części, i już tam było to zabawne i denerwujące zarazem. Ta żywa gestykulacja przechodząca w miotanie się po całym pomieszczeniu, istny szok, ci ludzie nie potrafią przekazać sobie najprostszej myśli lub polecenia bez darcia ryja na cały regulator. W dodatku mają tendencje do darcia się grupowego, jeden przez drugiego. W tym filmie nikt nie trzyma nerwów na wodzy. Na początku przyjeżdża na miejsce akcji jakaś jednostka specjalna, zdawałoby się profesjonaliści i specjaliści od samokontroli. Ale gdzie tam, po pięciu minutach drą się na siebie na całego, poszturchują, nie słuchają rozkazów (ich dowódca to też furiat i panikarz:), a nawet skaczą do siebie z tzw. łapami – niczym rozwrzeszczane dzieci z podstawówki lub kretyni. Ekipie towarzyszy ksiądz, który jest tak samo hałaśliwy i nieokiełznany. Na każdym kroku awantura i niesubordynacja. Mierda sypie się gęsto i często. Kiedy w filmie pojawia się grupa nastolatków można zauważyć, że zachowują się dokładnie tak samo jak dorośli, co o dorosłych nie świadczy dobrze:).. Każda rozmowa (o ile te wybuchy namiętności można nazwać rozmową) wygląda jak kłótnia kochanków z brazylijskiej telenoweli i to na najwyższych obrotach. Tu nie chodzi o napięcie wywołane stresem, oni zachowują się tak nawet wtedy, kiedy jeszcze nic się nie stało, lub akurat nie dzieje, to niesamowite. Ja na przykład zestresowałbym się tymi ciągłymi kłótniami i wydzieraniem, normalnie pikawa by mi stanęła ze zdenerwowania. W takich warunkach nie można nakreślić choćby najprostszego planu działania, toteż wszystkie działania bohaterów są dziełem przypadku. Nawet kiedy powinni zachowywać się cicho lub usiłują się skradać, to i tak ciągle komentują, nawołują się pokrzykując, lub pierdolą coś pod nosem. Totalny chaos i improwizacja! Oglądając film marzyłem aby zamknęli mordy choć na kilka sekund. Nic z tego. Oczywiście o jakimkolwiek napięciu można zapomnieć, ponieważ przed burzą powinna być chwila ciszy, a tu burza jest non stop.
Nie wiem czy tylko ja to zauważyłem, może jestem jakiś dziwny, więc na koniec pytanie do ludzi, którzy z Hiszpanami są obyci: Czy oni tak mają? Czy są aż tak żywiołowi?
REC ma to do siebie, że grający w nim aktorzy nie do końca wiedzą co twórcy przygotowali im w danych scenach, znają scenariusz więc wiedzą co mają mówić, jednak bez świadomości tego co się stanie odgrywają prawdziwe emocje: strach, przerażenie, panikę... to oczywiście wielka zaleta i przykład do naśladowania w tego typu filmach... fakt faktem są to Hiszpanie, naród bardzo żywiołowy, trzeba się po prostu oswoić z tym, że oglądając Hiszpańskie kino emocje będą odgrywane bardzo donośnie.