Uwielbiam Irlandię, cenię przyjaźn i niekonwencjonalne podejście do życia. Cel i wartości w tym filmie są pokazane na ostro, ale to właśnie lubię, tego mnie i mojemu otoczeniu brakuje. Wszyscy są grzeczni, zgodni i nikogo nie stać aby dać w mordę temu kto na to zasługuje a już liczyć na pomoc nie ma mowy. Facet w barze napisał świetny scenariusz, pomysł zwłaszcza koniec filmu wypier....lił mnie z butów tzn wypierdolił:) Czasami poruszam takie tematy, sprawy poruszane w tym filmie z moimi znajomymi, plastikowymi znajomymi studiujących na wielkich drogich uczelniach i paradujących w modnych ciuszkach z nowymi telefonami w pub'ach, sorki pub'y są w Anglii. Kurde zero indywidualizmu oby się nie wychylać i zarobić kasę i nie widzieć innych w potrzebie. Tak właśnie jest z moimi znajomymi. Święci z Bostonu to moi przyjaciele dołączamy się do nich???
Na nasze nieszczęści coraz mniej z nas reaguj na to co się dzieje wokół nas. Oni wzieli sprawiedliwość w swoje ręce i pokazali, że sie da. Nie mówie tutaj, że trzeba od razu zabijać, ale tak konkretnie potępić by się przydało. Jeszcze raz pisze film jest zajebisty, ale nie wszyscy mogą go oglądać. Nie można go traktować dosłownie, ale o tym chyba dojrzali ludzie dobrze wiedzą.