PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=10213}

Święci z Bostonu

The Boondock Saints
1999
7,8 169 tys. ocen
7,8 10 1 169420
7,1 29 krytyków
Święci z Bostonu
powrót do forum filmu Święci z Bostonu

Bo jakoś tylko to nasuwa mi się na myśl, po obejrzeniu tego filmu. Nie będę go tutaj hejtował, ani obrażał tych, którym się on podoba. Ale zastanawia mnie jedno. Dlaczego taki film znajduje się w top 100? Światowa kinematografia aż kipi od znamienitych klasyków kina. Nie jestem w stanie tego pojąć. Ten film jest specyficzny, mi osobiście nie "podszedł", ale w życiu nie zawarł bym go w zestawieniu stu najlepszych filmów wszech czasów. Oczywiście rozumiem, że nie każdy rozbiera film na czynniki pierwsze i ocenia poszczególne trybiki. Zdaję sobie także sprawę z faktu, że co osoba to inny gust, ale nigdy nie rozumiałem fenomenu osób, które znają tylko dwie oceny. Najwyższą i najniższą. Co mnie w tym filmie przeszkadzało? Ogólny bezsens. Nie jest to film nudny, wręcz przeciwnie, jest naszpikowany akcją. Do przesady. Każdy aktor zachowuje się tutaj jakby miał zespół Touretta'a. Niestety film dużo na tym traci, a przynajmniej w moim oku. Masa średnich żartów, przekleństw, krwii, znakomita obsada, wszystko okraszone religijną otoczką i podane w formie, która raczej przypomina papkę naszpikowaną słodko, kwaśno, ostro, gorzkimi dodatkami. Reżyser zamiast zaserwować nam nieco skromniejsze, ale o wiele zjadliwsze danie, postanowił połączyć wszystko w jedną całość, a niestety ludzie to kupili. Niestety nie ja. A i jeszcze jedno. Starałem się popełnić tego posta zachowując pełną kulturę i tego samego wymagam od komentujących. Chcecie, żeby traktowano was poważnie. Sami świećcie przykładem.

ocenił(a) film na 6
AnonimekFILM

Fakt, że nikt nie skomentował Twojego posta rozbawił mnie tak bardzo, że aż muszę się z kimś podzielić wrażeniami :D
Nikogo nie obraziłeś, nie użyłeś żadnego ostrego słowa, ani nie zobrazowałeś swojej reakcji na film jakimś wymyślnym opisywaniem czynności fizjologicznych, tylko w prosty i kulturalny sposób napisałeś co myślisz, więc nikt nie zechciał zmieszać Cię z błotem, byś mógł mu inteligentnie acz uszczypliwie zripostować, na co kolejnych kilka osób poparłoby albo Ciebie albo domniemanego rozmówcę, aż do momentu, kiedy wszyscy poczują, że powiedzieli już wszystko co można powiedzieć w temacie gustów filmowych, a wątek zawierający kilkadziesiąt postów w końcu zamrze. W ten sposób mniej-więcej przebiega większość dyskusji o filmach, czyli tak naprawdę nikt nic z nich nie wynosi, jedynie może się wykrzyczeć, że ma prawo do swojego zdania i każdy kto chce je podważyć jest głupi. Jak widać minęło sporo czasu i nikt nie podważył Twojej opinii. Moim zdaniem dlatego, że większość ludzi odpisuje na posty, które sprawiają, że krew im wrze i wyczuwają rozrywkę w bezproduktywnych sprzeczkach i nie potrafią dopuścić do siebie myśli, że ktoś myśli inaczej, w dodatku dopatrując się ataku na swoje ulubione filmy ze strony bezmózgich krytykujących wszystko bezguści.
A tak sobie myślę, że miło byłoby porozmawiać na spokojnie i wymienić się uwagami z zachowaniem szacunku dla rozmówcy - widzę, że nie tylko ja.

"Świętych z Bostonu" obejrzałam dzisiaj z koleżanką, która film widziała nie pierwszy raz (i nie drugi i nie trzeci), z niecierpliwością czyha na możliwość obejrzenia 2 części i szczerzy się na wieść, że ma powstać i 3 część. Może nie uważa go za arcydzieło, ale podoba jej się poczucie humoru zaprezentowane w tej produkcji oraz szybkość akcji. Dla mnie osobiście był to film w sam raz do spędzenia wieczoru w towarzystwie starej, dobrej znajomej i butelki wina. Podobał mi się zabieg pokazywania zdarzeń w kolejności 1. śledztwo policyjne, 2. rozróba w wykonaniu przeuroczych rzeźników. Dzięki temu można było poczuć się prawie jakby to był kryminał (prawie robi dużą różnicę, jak wiemy). Całość mimo ogólnego braku sensu była dość zabawna (może z wyjątkiem bitwy na surowe mięso w pierwszych scenach).
Jeśli chodzi o wątek religijny to nie przepadam za fanatyzmem w żadnej formie, dlatego zasłanianie się bogiem, bo spodobało im się zabijanie jest dla mnie trochę odstręczające. Pytanie "Czy zabijanie złych ludzi jest złe?" często jest zadawane widzom przez filmowców, niejednokrotnie też czytelnikom przez pisarzy (choćby "Dexter"). Tak zwana podwójna moralność to intensywnie wałkowany temat. Bohater, który uświadamia sobie bezsilność organów sprawiedliwości, cierpienie zwykłych ludzi dokonuje samosądu i egzekucji na ludziach stwarzających zagrożenie dla "tych dobrych". Za tym, że "Święci z Bostonu" mają skłaniać nas do takich przemyśleń świadczą końcowe wywiady z mieszkańcami Bostonu, którzy wypowiadają się na temat tego co robią bracia MacManus. Twórcy filmu za pewne oczekują od widza by stanął po którejś stronie. Chociaż dla mnie film ten był jedynie rozrywką, to opinię dotyczącą postępowania bohaterów miałam gotową i wyrobioną (głównie za sprawą Dextera) - nic nie usprawiedliwia morderstwa. Mogłabym się zastanowić w przypadku osobistego odwetu (zabicie mordercy żony, dziecka, brata, syna, przyjaciela etc.), łatwo nam zrozumieć postaci filmowe, które mszczą się na swoich oprawcach, bądź tych, którzy skrzywdzili ich bliskich, to naturalne zachowania znane z przeszłości, kiedy prawo zezwalało na pojedynek, odwet itd. Ale w przypadku, kiedy ktoś daje upust swojej żądzy zabijania uważając się za rękę sprawiedliwości, sam zasługuje na karę. Dexter przynajmniej był ze sobą szczery - lubił zabijać. Usuwanie przestępców było tylko wyuczonym zachowaniem, gdyby nie przybrany ojciec i jego kodeks, nie bawiłby się w selekcję na złych i dobrych. Za to nasi dwaj rzeźnicy, którzy babrali się w krwi i surowym mięsie z własnego wyboru (ze znajomością tylu języków mogli z łatwością znaleźć inną pracę), są zwykłymi fanatykami, którym się coś wydaje. Nazywanie ich świętymi jest trochę prześmiewcze, w myśl religii, którą wyznają, źli ludzie idą do piekła, a reszcie nic do tego.
Być może autorzy filmu liczyli właśnie na zwiększenie popularności filmu przez kontrowersyjność. Dopiero się zorientowałam, że trochę śmieszny, ale właściwie z żadnej strony nieciekawy film zyskuje głębi, kiedy zaczyna się roztrząsać problem podwójnej moralności. W chwili kiedy po prostu jest (zwłaszcza, że nie jest niczym nowym, ani nie przedstawiono go w żaden odkrywczy sposób) nie widać żadnej rewelacji, ale po zastanowieniu, zwolennicy radykalnych środków ze skłonnością do narzekania na policję, sądy itd. mogą odnaleźć w nim cień geniuszu, poważny i zastanawiający temat, podany w lekkiej i humorystycznej otoczce. Albo - równie dobrze - nie najgorszą rozrywkę z dobrymi aktorami, wartką akcją i postaciami, które mimo tak poważnemu i niepochwalanemu przez wielu zadaniu, wydają się mieć dystans do swojego "powołania" i dość luźne podejście do wszystkiego, co jest zdrowe i dla widza.

ocenił(a) film na 6
molly_grue

Ale ja dalej nie rozumiem, dlaczego ten film znajduje się w top100? Co do cholery jest w nim lepszego od choćby filmu pt. "Moja Lewa Stopa"? Wybacz, bo pewnie liczyłeś na jakąś dłuższą wypowiedź... po prostu mi się nie chce. Trapi mnie to jedno pytanie, jakim cudem ten film znalazł się aż tak wysoko w rankingu filmweba?

ocenił(a) film na 6
AnonimekFILM

Na tą chwilę są już na wylocie (95 miejsce). Poza tym ranking społeczności na pewno nie pokryje się z oczekiwaniami pojedynczej osoby, zawsze każdy będzie mógł powiedzieć, że jakiś film jest niezasłużenie wyżej lub niżej od innego, albo w ogóle nie powinien znaleźć się w pierwszej 100. Ale przecież nie jest to wyrocznia, popularność i uznanie dla każdej produkcji będą się zmieniały z upływem czasu, zmieniającymi się trendami i gustem dorastających pokoleń, dlatego myślę, że nie należy się bulwersować takimi szczegółami ;)
Szczerze mówiąc, to nie liczyłam na żadną odpowiedź - zakładałam, ze nikomu nie będzie chciało się czytać XD Chciałam napisać krótki komentarz, a wyszła prawie recenzja... Cierpię na grafomaństwo niestety.

ocenił(a) film na 10
molly_grue

top 100 to amarkanskie nieporozumienie takie samo jak rozdanie oscarow. fakt ze ten film sie tam znalazl negatywnie mnie zaskoczyl, niewiem czym ludzie sie kierowali glosujac na niego (warto dodac ze filmu nie bylo w kinach, tylko od razu wyszedl na dvd, wiec liczba osob ogladajacych maleje) byc moze stylem zbilizonym do tarantino, wkazdym badz razie dla mnie film sie podobal (a raczej samo przeslanie) wydaje mi sie ze gdyby to nie byl luzny film nastawiony na szeroka publike, a mroczny dramat na tle religijnym skierowany do konkretnych odbiorcow to by go niebylo na liscie 1000 filmow wszechczasow.