PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=10213}

Święci z Bostonu

The Boondock Saints
1999
7,8 169 tys. ocen
7,8 10 1 169426
7,1 29 krytyków
Święci z Bostonu
powrót do forum filmu Święci z Bostonu

- po Tarantino i Ritchie'm - niewielu filmom wychodzi na dobre. Ale Troyowi Duffy wyszło. Film jest naprawdę sprawnie zrobiony (scena z przypadkowo udanym użyciem liny i inne), ma ten nerwowy rytm, który wprawia widza w emocjonalną konsternację i nie pozwala mu głębiej odetchnąć. Sporo przemocy, którą ma uzasadniać misja dana od Boga. Dość ryzykowne, ale obserwując coraz częstsze przypadki bezsilności prawa i niewydolności organów powołanych do jego egzekwowania, jestem w stanie zaakceptować pomysł krucjaty braci McManus przeciw złu. Zwłaszcza, że obaj mają w sobie jakąś trudną do wytłumaczenia niewinność. Może wynika ona z tego, że niczym autentyczni święci lekceważą dobra materialne (ich mieszkanie to nora), prowadzą proste życie, choć sugeruje się, że są wykształceni (znajomość języków) i mogliby pracować w lepszym miejscu, niż rzeźnia. Dlatego mnie to przekonuje, podobnie zresztą jak rozterki agenta FBI granego przez Willema Dafoe, który wreszcie po latach doczekał się dobrej, charakterystycznej roli. Nieco błaznuje, ale z korzyścią dla ekscentrycznego charakteru postaci. Trochę za mało Billy'ego Conolly (Il Duce) - zjawia się jak demon z piekła rodem, prawie nic nie mówi, ale bije od niego taka charyzma, że słowa wydają się zbędne. Może druga cześć to wynagrodzi.

ocenił(a) film na 10
killashandra

Moja pierwsza trójka tego roku!
Na pewno. Film jest po prostu świetny. Uwielbiam taką konwencję, realizację i dowcip. Wszystko było zgrane. Reedus i Flannery ( widziałe po raz pierwszy) stworzyli miły duet. Rocco był postacia niezwykłą, a jak pojawił się "Il Duce" to ekscytacja sięgnęła szczytu. Wszystko w filmie było takie jakby niemożliwe, ale jakże fajne. Także Dafoe, mało przez mnie znany, pokazał, że stac go na wiele. Musze to zobaczyc jeszcze raz, wtedy ochłonę, ale myśle, że potwierdze swoje pozytywne opinie. No i czekam na Part 2.

ocenił(a) film na 9
IvanH

Reedus i Flanery
Reedusa znam tylko z "Blade II", a Flanery to przecież młody Indiana Jones, choć ja wolę inne jego role (przede wszystkim "Pale Saints" i "Suicide Kings"). Rzeczywiście w "Świętych" udało im się zgrać w takim stopniu, że trudno sobie wyobrazić rozdzielonych braci McManus.

użytkownik usunięty
killashandra

Drzwi po prostu nie było:)
Tak naprawdę, to istnym upiorem w operze świętych z Bostonu jest Willem Dafoe. Jego postać jako jedyna ratuje to dziwaczne skrzyżowanie komiksowców "Batman i Robin" oraz "Desperados" z ambicją "Stygmatów". Trudno odmówić braciom McManus uroku osobistego, aczkolwiek to ma niewiele wspólnego z filmem.

ocenił(a) film na 9

Dematerializację drzwi
mogę wybaczyć, ale kostiumów Barmana i Robina oraz krzykliwej stygmatyczki nie daruję...;)))

użytkownik usunięty
killashandra

Arkadius płacze
i owszem, Batman i robin mieli modniejsze ciuszki;)