Muszę przyznać, że jestem fanem całej serii Bondów, ale zupełnie nie pojmuję jak można fascynować się takim tanim aktorem jak Daniel Craig – najgorszym odtwórcą tej szpiegowskiej roli ever!
Oczywiście wiem, że wszyscy dostrzegają miernotę, jaką reprezentuje Craig i wiedzą, że padli ofiarą dennych Hollywoodzkich gierek, do których wyniku widzowie zawsze muszą się dostosować. Nie rozumiem jednak, dlaczego nikt się nie przyzna do tej animozji. Ja nie mam zamiaru siedzieć cicho i udawać, że wszystko jest ok. Nie przeczę, może Quantum of Solace będzie dobrym filmem, ale wydaje mi się, że obecność Craiga jest dobrym powodem by ten film zbojkotować i zrezygnować z seansu w kinie.
Dosyć zniewieściałych drewnianych Bondów typu Craig! Fanom Bonda należy się coś więcej. Zasługujemy na prawdziwego szpiega, a nie tego niesubtelnego świńskiego blondyna.
"Fakt, że poszła do łóżka z Bondem po 5 minutach znajomości, jest zaprzeczeniem realizmu, za który cenię nowe Bondy."
To wcale nie jest zaprzeczenie realizmu. A poza tym w Casino Royale była taka sama scena (z kobietą w takiej świetnej czerwonej sukni).
Ej, dziewczyny, dziewczyny...
Kass, scena ze spadochronem, też godzi w realizm, ale my tu mówimy o pannie Fileds, a spadochron czy pościg nie mają tu nic do rzeczy...
Ale jak chcesz możemy zrobić ranking: która scena QoS jest najmniej realistyczna? Byle nie jako osobny wątek, bo i tak za dużo ich na forum :P
Scatt, właśnie ta scena w CR, jakoś miała w sobie pewien realizm... I nawet pokazali to wymowne spojrzenie Craiga, czego w QoS nie było. Tamtej pani w czerwonej sukni byłbym skłonny uwierzyć, pannie Fields nie.
Wiesz, znawco dla mnie ciut przesadzasz w druga stronę z tym realizmem...dobrze, że wyzbyli się Brosnanowskich gadżetów, ale już wszystko popierać realizmem, takie jak sypanie z kobietami po 5 min znajomości czy te spadchrony było by równie żenujące jak powrót gadżetów poprzednika...nie róbmy z Bonda - klanu czy innej "na wspólnej".
Bourne'y też nie były 100% realistyczne- pościg w moskwie w krucjacie czy końcówka samochodowa w NY w Ultimatum, ale to nie jest discovery channel...bo jakby nie patrzeć...twoje twierdzenia o realności w bondach pędzą w stronę zarzutów janko postawianych TDK- jak np sceny z flip-floapem tira, czy skoku Gacka na samochód Crane'a...
Jednak różnica między wami jest taka, że on to bierze na serio a ty potrafisz to zrobić z przymrużeniem oka ;d
FvJ, scena z Fields mi się nie podobała i była dla mnie trochę bez sensu, jak wprowadzenie tej postaci.
Ja generalnie lubię kino realistyczne (czestem też naturalistyczne) lub zachowujące jego pozory (jak TDK). Ten flip ciężarówki był efektowny, ale film by nie stracił, jak by go zabrakło.
Zauważ, że nie czepiam się bondowskich poscigów. Pełnego realizmu nie ma, ale są pozory. Co do spadochronu, to cieszę się, że w ogóle był. Brosnan by skakał bez... xD
I nie porównuj mnie do Janka, proszę... Wystarczą dwa zarzuty i już porównanie (a Janko miał ze dwadzieścia). Nie martw, się nie zamierzam przekroczyć tej subtelnej granicy :P
PS
Ale z tym Klanem wyskoczyłeś... Klan jest zaprzeczeniem jakiegokolwiek realizmu. Czy normalnie ludzie są dla siebie tacy mili?
Nie znoszę tego serialu. Chyba najsztuczniejszy ze wszystkich. Już Moda na Sukces, gdzie każdy śpi z każdym, jest lepsza...
E tam Znawco... W końcu to Bond. Urok osobisty, styl itd. A do tego dziwnym trafem zawsze trafia na łatwe panienki [takie, którym nie przeszkadza, że traktuje je jak zabawki i za chwilę się nimi znudzi].
Przyznaj się też byś tak chciał :P
Nie, Kass, nie chciałbym być na miejscu tych panienek... xD
Na miejscu Bonda... hmmmmmm, chyba Brosnana, bo Craig jednak czasem obrywa po jajach :P
Znęcanie się... hmmmmm... nie ma to jak powyrywać nieznośnej osie skrzydełka, nóżki a na końcu jeszcze nabić na szpilkę :P
"Ciekawe ile jeszcze filmów jest w stanie wychwalać w ten sposób."
Pewnie byśmy się zdziwili... Ale osobście dziwi mnie, że janko jeszcze nie założył tu swojego tematu z recenzją i uświadomił nam, że jesteśmy bezrozumnym tłumem.
Szkoda, że Protagoras nie miał zaszczytu pozna naszego bzikusia, wtedy słynna sentencja brzmiałaby: "janko_bzykant jest miarą wszechrzeczy"
To idealnie opisuje mniemanie janka o sobie...
Był gdzieś na FW taki artykuł o QoS i pisało, że ma byś dużo humoru, zabawy słownej itd. Nie widziałam QoS i nie mam tez zamiaru na niego iść, bo nie akceptuje nowego Bonda, ale jestem ciekawa jak to wyglądało?
Jak ktoś znalazł ten artykuł niech wklei linka.
Niestety nie widziałem tego artykułu... A też bym chętnie przeczytał...
W QoS humoru jest mniej niż w CR, które pod tym względem prezentowało się dobrze... QoS jest nastawione na akcję, a nie na dialogi (w przeciwieństwie do CR).
hmm, na CR byłam w kinie i wg. mnie nie było tam dużej dawki humoru w porównaniu ze starymi Bondami (np. niedawno leciał GoldenEye).
Nie chodzi o ilość lecz o jakość :P
A tak na prawdę, o typ humoru... Nie wszystkich bawi to samo. Ale w CR Craig ma parę dobrych tesktów...
Najbardziej śmieszny dla mnie był film "Śmierć nadejdzie jutro".
Absurd gonił absurd. Dobrze, że twórcy poszli w tę stronę, bo seria zachęła niebezpiecznie spadać po równi pochyłej w stronę bagna kiczu.
Czyli wniosek- śmieszniej nie zawsze oznacza lepiej.
Nie do końca :).
- What about Slat?
- He's dead-end.
- Damned! He killed him!
Albo tekst jak daje Greenowi puszkę z olejem silnikowym, i mówi, że wypije go dopiero po przejściu 20 mil.
Takich tekstów jest naprawdę sporo, trzeba je tylko wyłapywać na bieżąco ;).
Ogólnie film jak dla mnie bomba, lepszy od CR. Również Craig doskonały do tej roli.
Pozdrawiam!
miałem nie iść na Qantum, ale wygrałem voucher i tym o to sposobem w niedzielne popołudnie zasiadłem w fotelu kinowym, i co? no i niestety Quantumjest gorszy od Casino Royale, miałem wrażenie jakbym oglądał przygody agenta CIA, FBI albo jakiegoś wujka Johna Rambo a nie brytyjskiego szpiega. W Casino Royale, James miał poczucie humoru, i ten lekki brytyjski sarkazm a tutaj jest jak maszyna zabić iść dalej, zabić iść dalej, w ten sposób agenta 007 mógłby zagrać nawet Arni :), chociaż o aktora nie będę się czepiał bo polubiłem Craiga
Jedno co musze przyznać to podobała mi się muzyka z czołówki jak dla mnie najlepsza od czasu Golden Eye
Co do drewnianości, to nie powiesz mi chyba, że Brosman ukazywał wszystkie niuanse skomplikowanej postaci agenta posługując się pikobelo wygoloną buzią w zawsze idealnie wyprasowanym kołnierzyku?
Przy okazji, Craig może nie jest wybijającym rzepki aktorem, ale nie mówmy, że tani-mierny. Mierne jest bożyszcze Maciek Z., Craig jednak prezentuje wyższy poziom. Swoje w teatrze odegrał, więc ma doświadczenie.
I z pewnością nie jest zniewieściały, a świński blond możemy zobaczyć na głowie Doroty.
ten cały craig jest po prostu odstraszający w roli bonda, za grosz klasy jak na agenta, no nie mówiąc że 007 powinien być przystojny i uwodzicielski, jakbym go spotkała na ulicy to bym się nawet nie obejrzała. żenada
Popieram autora tematu we wszystkim oprócz kwestii bojkotu filmu. Dziś byłem. Niezły, ale sam Craig słabiutki jak zwykle :/
właśnie czego chcesz od Craiga ?;/ on jest spoko aktorem i według mnie dobrze gra Bonda i jest narodowści angielskiej, jak Bond . To już bardziej pasi a nie jak Pierce ... fakt dobrym Bondem też był ale irlandczyk ?;/ Daniel Craig strzał w dziesiątke.
Ale też rozczarował wiele osób, które są wiernymi fanami tej serii (np. mnie).
I tu pojawia się pytanie: dla kogo należy robić Bonda? Dla dotychczasowych przeciwników czy oddanych fanów tej postaci?
Oczywiście, że dla dotychczasowych przeciwników :P
Fanom Bonda trzeba świerzej krwi. Wiesz nigdy nie byłem konserwatystą...
xD
jest też 3 opcja- Craig przywrócił wiarę w tą postać jego fanom, znużonymi bezsensownymi występami Brosnana
Brosnan nie był złym Bondem - trafił po prostu na gorsze czasy i słabsze scenariusze. Jednak "GoldenEye" było z pewnością genialne.
Każdy ma inny gust...
Ja za genialne uznałbym filmy na które większość nawet nie spojrzy, a niektóre arcydzieła wcale do mnie nie przemawiają...
Zgadza się. Z karabinem nie było mu do twarzy. Ale czy to jest narzędzie pracy TAJNEGO agenta?
Np. "Tomorrow Never Dies": pierwsza połowa filmu świetna, a druga spieprzona...
Mnie też rozczarował Craig. Jeżeli ktoś nie lubił Bondów, a teraz nagle jest wielkim fanem to chyba dlatego, że Bond się zmienił i stał się zwykłym filmem akcji których jest już na "rynku" pełno. A Bond miał swój charakter i z przyjemnością oglądam teraz na TVP 1 & 2 stare odcinki, mając nadzieję że doczekam się kiedyś "kontynuacji".
Nie rozumiem wypowiedzi FvJ. Twierdzisz że jesteś znużona bezsensownymi występami Brosnana. Dlaczego? Każdy maił swój styl, włożył coś nowego do tej roli, jednak były charakterystyczne cechy o których już wspomniałam.
A ja oglądałem wczoraj "Pozdrowienia z Moskwy"... leciał na jedynce.
Jakoś szczególnie mnie nie ruszył, ani negatywnie, ani pozytywnie. Ot, taki zwykły film.
a mnie z kolei craig w roli bonda sie bardzo spodobal chociaz bylem jak najbardziej negatywnie nastawiony kiedy sie dowiedzialem jak bedzie nowy bond wygladal ale naszczescie pomylilem sie craig powinien grac bonda dalej.
No ja właśnie też się ucieszyłem, że Bond zmienił twarz...
Oby jak najwięcej filmów z Craigiem...
BTW / Wiadomo, że Craig zagra w kolejnym Bondzie (ostatnia część trylogii), ale czy potem zostanie w tej roli...
najprawdopodobniej nie slyszalem ze ma podpisany kontrakt na 3 filmy a wiec nastepny jest ostatni i podobno nie zamierza podpisac nowego a szkoda.
Szkoda :/ Craig jest świetnym aktorem i chętnie zobaczyłbym jeszcze kilka Bondów z nim w roli głównej. Naprawdę wielka szkoda...
Mam nadzieję, że kolejne Bondy, mimo zmiany aktora będą się się trzymać nowej konwencji.
Po premierze CR czytałam wywiad z Craigiem powiedział, że ma podpisany kontrakt na 4 Bondy (razem z Casino). Tylko, że wtedy trochę inaczej podchodził do swojej roli, teraz zaczyna stawiać warunki, więc kto wie czy nie skończy się to zerwaniem kontraktu.
Troszkę szkoda by było, bo może Craig nie jest zbytnio ładny, ale za to bardzo przystojny i pełen uroku wewnętrznego.
Moim zdaniem Craig jest dosyć atrakcyjnym facetem, ale na pewno nie jest to typ, przed którym wszystkie kobiety mdleją z zachwytu.
Ma trochę za bardzo "plebejską" urodę, przez co nie ma tyle uroku osobistego i elegancji co np. Pierce Brosnan, ale mimo tego jakoś się broni i wygląda w miarę ok w tych garniturach (tzn. nie wygląda jak wół doczepiony do karety jeśli wiecie o co mi chodzi:)
Ja jako facet nie zabiorę głosu, co do urody Craiga... ale...
W końcu brzydala by do roli Bonda nie wybrali :P
Fakt. Bondem powinien zostać ktoś z kogo można zrobić szorstkiego zabijakę, ktoś taki jak Rutger Hauer, Russel Crowe, Robert de Nido czy Gary Oldman - ale najlepiej żeby był mało znanym jeszcze, początkującym aktorem. No bo przecież szpieg nie może rzucać się w oczy!
Osobiście nie przepadam za Craigiem - Bondem , chociaż sam aktor jest świetny, nikt nie zaprzecza ( w "Sylwii" byl boski). Niemniej nie pasuje mi do roli. Wizualnie w ogóle nie gra mi z wizerunkiem brytyjskiego dżentelmena: jest kanciasty, taki jakiś dresowaty :P Drazni mnie jego brak mimiki, to ze nie przefarbowali go na bruneta (w książkach Bond był brunetem), nie ma gracji ruchów, etc. W zaasdzie mogę powiedzieć o nim to samo, co Fleming o Connerym: "Żujący tytoń kierowca ciężarówki". Poza tym nie podoba mi się cała koncepcja z cofaniem się w czasie, z nową biografią, etc. Wiadomo ze Bond to (upraszczając) bajka dla dorosłych i fakt, że bohater się nie starzeje nikomu nie powinien przeszkadzać.
Niemniej jednak kazdy ma swojego ulubionego Bonda i wiem, że niektórzy właśnie przekonali isę do całej serii dopiero przy Craigu. Dla mnie idealnym Bondem był Sean, zaraz za nim Timothy.
Znaczy w tym wszystkim można polemizować. Ale wg. mnie koncepcja Bonda została trochę zachwiana. Otóż każdy mniej inteligenty człowiek wie, że Bonda nie bierze się na serio i na real 100%. Bo to jest czysta, zabawa, rozrywka na najwyższym poziomie, ze świetnymi dialogami, z bardzo do dobrym wyczuciem humoru i smaku. Dla mnie osobiście najfajniej oglądało się Rogera Moorea, który był luzacki, zdystansowany, miał odpowiedź na wszystko i do tego był czarujący. Connery jest kultowy, ale nigdy nie przepadałem za jego wizją Bonda. Obok Moore'a postawiłbym Brosnana, który wg. mnie jest 100% Bondem. Co prawda Die Another Day pojechali z efekami jak dziki Bogdan na świnie, ale uważam, że Pierce genialnie oddał postać książkowego Bonda i ogólnie postać jako tako graną.
Jeżeli przyłożyć do tego Craiga. To wyjdzie słabo i blado. Bo wygląd ma jaki ma, wygląda jak gość spod monopola. ALE. ALE te filmy skłaniają się ku realności, człowiek z krwi i kości, który jest na tyle silny i zbudowany, że potrafi walczyć z przciwnikami mimo, że też jest raniony. Jest arogancki, pewny siebie, diabelnie inteligentny i dowcipny, a to na kobiety wystarcza:) I w takiej konwencji, kiedy ten Bond jest ludzki i się w.kurwia to Craig jest za.j.ebisty. Nastaje pytanie, czy to nadal ten Bond, którego byśmy tak na prawdę chcieli. Czy nie ma w nas sentymentu, żeby zrobić chociaż jednego Bonda w stylu jak za dawnych lat?? Zdystansowanego, luźnego z humorem, żeby oderwać się od tej szarej rzeczywistości. Bo ja bym chciał.:)
Na quantum się zawiodłem, gdyż powstał zwykły akcyjniak, który zatracił tą magię. I mając 22 lata mogę śmiało stwierdzić, że mimo iż stare Bondy nie powstawały za moich czasów, kiedy już ogarniałem świat to chciałbym obejrzeć coś w stylu tych z Connerym czy Moorem, bo jest tam pewna magia. Tak jak w poczatkowych z Brosnanem.