Na upartego można by znaleźć tyle powodów aby zobaczyć ten film, ile było dziewczyn w akademiku. Z mojej strony mogę polecić ciekawe stosunki zacieśniające się między Mattem a dziewczynami, biorąc pod uwagę szczególnie kochającą inaczej Wenndy. Jego kontakty z tymi wszystkimi laskami są prze komiczne. Humor jest głupkowaty co nie przeszkadza w przedstawieniu naprawdę ciekawego związku Matta z uroczą Patty, a ich że tak to nazwę akt seksualny mógł by być wzorem dla wielu poważniejszych filmów. Nie nudziłem się raczej wcale oglądając tą komedię, a najlepszą sceną była ta w której Matt, obiecuje przed akademikiem nieznajomej dziewczynie co będzie dla niej robił po ślubie, kiedy to każda dziewczyna zaczyna się po kolei przyznawać że to ona jest tą nieznajomą z windy. Przypominało to trochę scenę ze "Spartakusa" podczas której jeden z dowódców Rzymskich legionów pyta się który to Spartakus. Są w "Stu dziewczynach" też poważne akcenty takie jak przypomnienie przez Matta słów Bogartha "Są trzy sposoby żeby to zrobić. Dobry sposób, zły sposób i mój sposób. Jeśli zrobimy to po mojemu, poradzimy sobie". Wart się też dowartościować tym, że nawet nie za bardzo atrakcyjny samiec, może mieć 100 dziewczyn naraz.