Strasznie się zawiodłem na tym filmie...ponad 2 godziny nudy i straconego czasu :(
Forma realizacji całkowicie odbiega poziomem od treści, które film porusza.
Żenujący poziom aktorstwa i dialogów przeplatany jest rozciągniętymi do granic możliwości
(albo i dalej) scenami mozolnie przelatujących statków kosmicznych z muzyką klasyczną w
tle.
Jedynym elementem ratującym ten tytuł są niesamowite (jak na tamten czas) efekty
specjalne, które zdecydowanie wyprzedzają swoją epokę.
Ogółem...film jest nudny i BARDZO irytujący. Nie polecam.
Jeśli chcecie obejrzeć coś ciekawego Kubricka to polecam "Lśnienie"
Oj tam, Spiff. Po prostu zostałeś kobietą w moje miejsce. Widocznie masz żeńską ksywę. :)
Monaco też ma kobietę w avatarze, a pisałeś do niej jak do faceta. Jak to w końcu jest? :-)
I nie "miał", a dalej ma!
Z daleka nie widać, że ma, musiałem kliknąć w jej profil. A u ciebie od razu da się spostrzec.
Ja się nie zastanawiam długo nad nickiem. Biorę na czuja, jaka jest płeć użytkownika po avku i po nicku i tyle. A że zdarzają się błędy - komu się nie zdarzają? Nie spodziewałem się, że faceci też lubią umieszczać jakieś kobiety w avatarach:)
Tak, tak, moje posty zostały wyśmiane przez fanatyków Odysei, którzy nie potrafili zrozumieć, że celem moich wypowiedzi nie jest krytykowanie Odysei tylko uświadamianie, że ci, którym się ten film nie podoba, nie mają gorszego gustu. A to jest tak strasznie skomplikowane twierdzenie, że używałem codziennych przykładów, typu właśnie jedzenie, zainteresowania, przedmioty itd.
PS. Napisz coś na forum filmu uważanego za arcydzieło, co nie jest postem wychwalającym film pod niebiosa, to też zostaniesz "niejednokrotnie wyśmiany przez wiele osób [ z cyklu - plują na mnie, ale to deszcz pada ]."
Swoją drogą masz zabawne kompleksy z tym "gorszym gustem", bo wszędzie o tym trąbisz. Ubzdurałeś sobie jakąś fikcję i widocznie musisz się w jakiś sposób dowartościować. Trochę to urocze, moja droga Ryloth.
Ja nie mam w avku kobiety, więc ci się nie udało...
Ja się nie dowartościowuję, tylko obalam te, pożal się Boże, prawdy głoszone przez "znafców" i tę ich chęć patrzenia z góry na innych.
"Znaffcy" są wszędzie, ale sam za takiego robisz. Niestety. Atakując każdą subiektywną ocenę, gdzie ktoś ma czelność nazwać film arcydziełem. Tak, to działa w obie strony. Tak samo Ty możesz określić tak "Star Wars", czy cokolwiek tam zechcesz. Nic mi do tego, bo lubię każdy film i każdy szanuję [ zachowując odpowiednie podejście i czego od danej produkcji oczekuję ] / tak samo wszystkie gatunki. Dla jednego arcydziełem jest Odyseja, dla kogoś innego Kobieta kot - czy ta druga osoba ma gorszy gust? Tak, ale co z tego? Grunt, że film sprawia mu frajdę. Po co nad tym dywagować? Ja mam lepszy gust od jednej osoby, ale gorszy od setki innych osób. Pytam ponownie - co z tego? Kwestią dyskusyjną jest co sprawia nam zwykłą frajdę i czego się od kina oczekuje. O gustach się dyskutuje, ale z szacunkiem i bez "spiny".
Zaraz sobie wejdę na inne fora i będę się mądrzył, że nie mają racji i są znaffcami, bo nie znają innych filmów, które bardziej zasługują na "oh'y i ah'y", a ich zdanie nie jest miarodajne. Utworzyłby się takie same wymiany zdań co tutaj. Przecież to śmieszne. Trochę dystansu po prostu.
Po co pisać o tym samym przez tyle czasu? Naprawdę masz nerwy... I sam wywołujesz te kłótnie. Poza tym widzisz jaki trollizm panuje na tym forum - też to dostrzegłeś - więc atmosfera jest napięta, gdy po raz setny czyta się podobne dyrdymały.
I udało się, udało... ;-)
Ja nie atakowałem, jedynie zasugerowałem, czy to aby nie przesada...
Co jest arcydziełem, pojedyncze osoby nie ustalają, to jest ocena obiektywna. Choć każdy może mieć własny świat filmowy, to jednak rzeczywistości nie zmieni ;p
"Celem moich wypowiedzi nie jest krytykowanie Odysei tylko uświadamianie, że ci, którym się ten film nie podoba, nie mają gorszego gustu." - powtórzę to jeszcze raz, nie mam ochoty krytykować ludzi, którzy wielbią Odyseję. Gusta są równe.
Być może i jest, tak samo jak Władca czy Ojciec, ale nie o to chodzi. Powtórzę jeszcze raz ;p Mówię jedynie, że jak komuś się nie podoba Odyseja, to nie ma gorszego gustu. I na tym się skup. Jak się ze mną zgadzasz, to świetnie, zakończmy temat ;p A jak nie, to cóż, twój problem:)
Ubiorę to w trochę inne słowa. Nie "smakują" ci filmy wymagające myślenia. Nie podoba ci się Odyseja. Wszystko OK. Dlaczego jednak negujesz to, że jest ona arcydziełem, skoro jesteś laikiem w temacie cięzkich sci-fi i "ambitnego" kina? Czy to nie ty powtarzasz, że Ojciec Chrzestny, stara trylogia SW, trylogia LOTR i Mroczny Rycerz są niepodważalnymi arcydziełami i klasykami? Czy to nie przypadek, że wszystkie te filmy należą do gatunków, które TY lubisz?
Dlaczego skreślasz od razu wielkie filmy, o których nawet nie słyszałeś, a są uznane przez prawdziwych artystów i miłośników kina? Zacytuję twój komentarz do rankingu 1000 najlepszych filmów z innego tematu na tym forum: " Przecież tam na tym rankingu na blogu nie ma mnóstwo kultowych, ponadczasowych filmów, a są jakieś z d*py wzięte.". To jest po prostu brak szacunku dla artystów. Może ci nie "smakować", ale to nie znaczy, że to nie jest wartościowe, przełomowe czy wielkie.
Nie mówię, że Odyseja to nie arcydzieło, tylko że mi się nie podobała, tyle. A Mrocznego Rycerza uważam jedynie za film kultowy, a czy będzie to arcydzieło to czas pokaże.
A kto powiedział, że nie lubię filmów wymagających myślenia? Wg mnie tyle niepotrzebnych przedłużeń w Odysei nie służyło myśleniu, chyba że wyznajesz pogląd, wg którego białe tło to arcydzieło sztuki. A wracając do tematu, to ogólnie nie mam nic przeciwko takim filmom, od czasu do czasu też wolę jakiś głębszy film obejrzeć, tylko, że nie należą one do moich ulubionych. Proste. Głównie dlatego, że nie ma happy endu ;p Ale zauważ też paradoks, że moim ulubionym filmem jest taki, gdzie tego happy endu nie ma ;p
"" Przecież tam na tym rankingu na blogu nie ma mnóstwo kultowych, ponadczasowych filmów, a są jakieś z d*py wzięte."" - Rzeczywiście, za ostro wtedy pojechałem. Chodziło mi o to, że sztuka dla sztuki to nie sztuka.
"Czy to nie ty powtarzasz, że Ojciec Chrzestny, stara trylogia SW, trylogia LOTR i Mroczny Rycerz są niepodważalnymi arcydziełami i klasykami? Czy to nie przypadek, że wszystkie te filmy należą do gatunków, które TY lubisz?" - Na tych gatunkach najwięcej się znam, więc wiem, co jest arcydziełem w ich obrębie. Władca = arcydzieło fantasy, Star Wars = arcydzieło s-f, Ojciec = arcydzieło gangsterskie. A przytaczałem je jedynie takim "znafcom", którzy negowali ich pozycję, co jest żałosne i nie świadczy o dojrzałości. Ja nie neguję pozycji Odysei, powtarzam raz jeszcze, po prostu mi się nie podobała i nie mam przez to gorszego gustu. Chyba zrozumiałeś ;p
Mimo tych przedłużeń ( niepotrzebne? Dyskusyjne bo dla mnie to konsekwencja pewnego obranego stylu. Wszystkie wielkie filmy tego rodzaju są takie powolne ) to twoje ulubione dzieła wzięte razem do kupy są uboższe intelektualnie od tego jednego tylko filmu.
Skończ z tym gustem, tak czy siak do pewnego rodzaju filmów się nie nadajesz, i tego nie zmienisz. I dopóty będziesz patrzał na filmy jak na rozrywkę to tak będzie. Ciekaw jak wysiedział byś na filmach niemych - nierzadko wybitniejszych od Batmanów, Star Warsów, Lotrów i tym podobnych.
" Twoje ulubione dzieła wzięte razem do kupy są uboższe intelektualnie od tego jednego tylko filmu. " - Nie wiem, może i tak. Ale powtarzam: CO z tego? Arcydzieło nie musi mieć głębokiego przesłania i n-tego dna. Czym innym jest arcydzieło fantasy, a czym innym arcydzieło dramatu. I ponieważ gatunków się nie porównuje, zatem te arcydzieła są sobie równe. Użyję popularnego zawołania: HELOŁ?
"Skończ z tym gustem, tak czy siak do pewnego rodzaju filmów się nie nadajesz, i tego nie zmienisz. I dopóty będziesz patrzał na filmy jak na rozrywkę to tak będzie. Ciekaw jak wysiedział byś na filmach niemych - nierzadko wybitniejszych od Batmanów, Star Warsów, Lotrów i tym podobnych. " - Farmazony. Filmy nieme nie są porywające może, ale taki np. Fasola był świetny ;p
Ciebie tu już dawno powinni zabić, ale jeszcze żyjesz, więc może nie byłoby ze mną tak źle. Z tym, że ja się na filmie nie znam, podobnie jak ty. Oboje oglądamy to, co lubimy najbardziej. Tylko, że ja szanuję inne gusta, a ty nie.
Ciebie nie rozumiem, ale jak już dawno temu wspomniałem, mamy zupełnie inne światy filmowe i czego innego od takiego filmu oczekujesz(albo raczej, co innego w filmie lubimy najbardziej). Tylko, że ja szanuję twój styl. A ty mojego nie.
Twoje filmy nie są na tej samej płaszczyźnie co największe dzieła uznane za szczytowe osiągnięcia sztuki filmowej, których kunsztu nie rozumiesz. Po prostu to nie miejsce dla nich by zajmować miejsce wśród najlepszych. I np. Władca do takich nie należy.
Panie "najlepszy, należący do elity", nic pan nie wiesz. Nie rozumiesz tego, że nie można porównywać gatunków? Czego innego wymaga się od arcydzieła dramatu, czego innego od arcydzieła komedii i czego innego od arcydzieła fantasy. Jakby Władcę zrobić w takiej formie jak Odyseja, to byłoby dno. A tak to wyszło największe arcydzieło fantasy w historii i jedno z największych w historii kina. Ja się o pozycję Odysei nie wykłócam. Chociaż jej nie lubię, nie kwestionuję faktu, iż to był przełomowy film. Nie jestem tak ograniczony jak ty.
Heh, za sto lat nie zdaje mi się, że ten twój Władca trafi gdzieś do 100 filmów wszech czasów co bardziej prestiżowych czasopism, które poważam tak jak jest to z paroma filmami s-f, westernami czy kryminałami noir. I nie będziesz wiedział czemu.
Sekwencja stworzenia wszechświata z 2001 to mogłaby być akurat inspirujące dla takiego Silmarillionu i tego jak wyobrazić sobie jak bogowie materializują świat w Tolkienowskim uniwersum. Wyobraź to sobie, jakby tak podstawić jedno do drugiego. Kubrickowi nawet proponowano by zajął się Tolkienem lecz ówczesna technika nie pozwalała na wiele. Lecz gdyby to zrobił on w jakimś stopniu musiał by nadać swoje piętno i kto wie, może z Władcy byłoby coś więcej niż widowiskowa rozrywka. :P
I straciłby Władca na wartości. Sztuka dla sztuki to nie sztuka. Lepiej chyba być jednak filmem uwielbianym przez miliony ludzi i wpisać się w absolutną klasykę kina niż może i być jakimś głębokim arcydziełem, które ogląda parę osób. To odróżnia Star Wars od Odysei np. Odyseja niesie ze sobą znacznie więcej głębszych wartości niż Star Wars, to niezaprzeczalne. Ale Star Wars mają tak ogromny świat, najbogatszy jaki powstał, są absolutnym top 1 jeżeli chodzi o popkulturę( nawiązania do SW pojawiają się w co drugim filmie ;p), mają miliony fanów, nawet własną religię. Odyseję lubi tyle samo dużo osób ile jej nie lubi. Powiesz Darth Vader - każdy wie o co chodzi. Wymienisz bohatera z Odysei - znacznie gorzej. Jeżeli uważasz, że to błahostka mieć tak ogromny wpływ na kulturę, to ci współczuję.
Ale co masz na myśli mówiąc "sztuka dla sztuki"? Kino to sztuka wizualna, to ruchomy obraz. Przy tym też może zawierać właściwie każdą inną formę kultury - malarstwo, rzeźbę, teatr czy chociażby MUZYKĘ. Odyseja to powolna podróż przez całkiem realistyczne wyobrażenie wszechświata z wspaniałymi zdjęciami, muzyką i wyznaczającymi nowe standardy modelami i efektami specjalnymi, które do dziś wyglądają świetnie. Do tego ma również ważny, ponadczasowy filozoficzny przekaz, który można interpretować na wiele sposobów. Spełnia swą rolę jako kino. Odyseja jest kinem. Praktycznie wszyscy którzy krytykują Odyseję mówią zwykle o dłużyznach - czy naprawdę ten film tak bardzo marnuje twój czas? Czy 2,5 godziny refleksyjnego, wymagającego kina, które daje ci trochę czasu na refleksję i popatrzenie sobie na kunsztownie wykonany wahadłowiec z ładną muzyką w tle jest gorzej spędzonym czasem niż 2,5 godziny napieprzających się robotów CGI? Trochę cierpliwości, pokory, uszanowania. ;)
Ciągle mówisz o Odysei jako niszowym, głęboko zakopanym w starych dziejach filmie, który mało ludzi zna i lubi, kiedy jest to jeden z najbardziej kultowych, rozpoznawalnych produkcji w historii kina, które od samego początku poruszyło całe pokolenie i zainspirowało chociażby twórców SW. Do tego weźmy chociaż postać HAL-a 9000 - do dziś bardzo charakterystyczny i znay bohater. Więc nie jest to jakiś kompletnie zapomniany, ukryty w najgłębszych czeluściach film o którym nikt nie pamięta. Już do takich prędzej należałyby filmy Bergmana, Bunuela czy Felliniego, mimo tego że też są cenione, wielbione i łatwe do znalezienia przez osoby, które choć trochę zainteresowały się tematem. Pewnie również nazwałbyś te filmy "sztuką dla sztuki" i takimi "arcydziełami, które ogląda parę osób". Mimo wszystko Odyseja jest od tych filmów wciąż obiektywnie bardziej znana i niewielu znajdziesz takich, którzy w ogóle o niej nie słyszeli, a jeśli już tak - są to pewnie dzieci, kolokwialnie gimbusy, które jeszcze nie wyrobiły sobie własnego gustu, dla których klasyka zaczyna się od "Zielonej Mili" i nie obejrzą niczego co powstało ponad 2 lata temu.
Jeśli nawet już mielibyśmy się z tobą zgodzić w sprawie kultowości i wpływu na kulturę, nie znaczy to, że takie SW jest lepsze od Odysei, znaczy to że po prostu wolisz to oglądać.
Tyle w temacie.
"Jeśli nawet już mielibyśmy się z tobą zgodzić w sprawie kultowości i wpływu na kulturę, nie znaczy to, że takie SW jest lepsze od Odysei, znaczy to że po prostu wolisz to oglądać." - No i ja się z tym zgadzam. Po prostu irytują mie "znafcy" głoszący, że te "lepsze" filmy mają "n-te dno i głębokie przesłanie" - guzik prawda. Odyseja i Star Wars to dwa najlepsze filmy w historii tego gatunku uzupełniające się wzajemnie.
"Ciągle mówisz o Odysei jako niszowym, głęboko zakopanym w starych dziejach filmie, który mało ludzi zna i lubi, kiedy jest to jeden z najbardziej kultowych, rozpoznawalnych produkcji w historii kina, które od samego początku poruszyło całe pokolenie i zainspirowało chociażby twórców SW. Do tego weźmy chociaż postać HAL-a 9000 - do dziś bardzo charakterystyczny i znay bohater. " - Nie, nie. Chodziło mi jedynie o to, że Star Wars to najbardziej kultowy film w historii i Odyseja pod tym względem jest mała. Ale, mówiąc o filmach "sztuka dla sztuki" miałem na myśli takie, które to są niby uznawane za arcydzieła, ale niewielu o nic słyszało. Odyseja ma ponad 70 tys. głosów, zdecydowanie nie jest filmem, o którym niewielu słyszało.
A ogólnie, to chodziło mi o to, że Odyseja może nudzić i ten, kogo nudzi, nie ma gorszego gustu. Niektórzy tego nie rozumieją.
"Sztuka dla sztuki" = mało osób o tym słyszało (??????)
Nie rozumiem cię. Gdy mówi się o sztuce dla sztuki, mówi się raczej o czymś pretensjonalnym, artystycznym na siłę. Skąd wiesz, że te "filmy o których mało ludzi słyszało" takie są, skoro ich nawet nie widziałeś?
Klasyczny film, który ogląda wiele osób ale też zbyt trywialny by dawał prawdziwą satysfakcję dla tych którzy chcą wniknięcia w ten świat i te zadanie wypełniają dopiero filmy "artystyczne", które nie interesują się sprzedawaniem przemocy by zadowolić jakiegoś Kowalskiego i zrobić przez to "oglądający się film". No, taka różnica między popularnym ( których cechą jest też kreowanie jakichś postaci z szansami na kult - najczęściej typy spod ciemnej gwiazdy skoro o tym mówisz ).
A Obywatel Kane to ma jakiegoś kultowego bohatera żeby się nim motłoch jarał? Nie wiesz co czyni film wielkim.
Star Wars to eskapistyczny świat z prostym podziałem. Lecz mnie interesuje ten realny.
To "głębsze" to też dobra forma rozrywki, filozofia to dobrze wykorzystywany czas przy odpowiednich tego rodzaju dziełach. Nie uważasz? :P
Zależy, co kto uważa za rozrywkę. Może być dwóch ludzi, mających tę samą dojrzałość psychiczną i jednego nudzi film akcji, a drugiego taki "głeboki" seans. O gustach się nie dyskutuje, w każdym razie jeżeli chodzi o gatunki filmowe. Natomiast w obrębie jednego gatunku już jest to możliwe.
Star Wars to nie jest film popularny. Popularny to był Avatar. Star Wars to film kultowy, największy tego typu w historii, mający ogromny wpływ na kulturę:)
"A Obywatel Kane to ma jakiegoś kultowego bohatera żeby się nim motłoch jarał? Nie wiesz co czyni film wielkim." - Po pierwsze, to SZTUKA zrobić kultowego bohatera. Po drugie, Darth Vader to jedna z najbardziej znanych w historii postaci filmowych(jeżeli nie najbardziej), a po trzecie, zajmuje 2. miejsce na liście największych czarnych charaktoerów w historii, za Hannibalem(też kultowa postać). Obywatel Kane nie jest aż tak kultowy jak Star Wars.
"Star Wars to eskapistyczny świat z prostym podziałem. Lecz mnie interesuje ten realny. " - To powodzenia. Inne klasyki, np. Ojciec Chrzestny, Milczenie Owiec, Matrix, Milczenie Owiec to też rzeczywistości nie oddają, tylko fantazję twórców. Pod tym względem Mroczny Rycerz jest tak samo realistyczny.
I powtarzając po raz kolejny, arcydzieło nie musi mieć głębokiego przesłania, prostym przykładem jest Ojciec Chrzestny czy Władca.
A czy ośmieliłbyś się stwierdzić, że "Harry Potter" jest arcydziełem literatury na takim samym poziomie jak np. "Tako rzecze Zaratustra" i ktoś kto czyta tylko tego Pottera ma tak samo dojrzały gust jak koleś, który czyta Nietzsche'go?
A kto powiedział, że tylko? Ja mówię, że jak ktoś WOLI, to nie ma gorszego gustu, tyle. Przecież ktoś może zrozumieć Zaratustra, ale będzie go to strasznie nudzić. Życie. A jak ktoś czyta tylko Pottera to ma ograniczony gust.
I to, że Potter stał się tak popularny, to też bardzo duża sztuka. W sumie żadna inna książka po Potterze nie stała się aż tak popularna. A jak ktoś wyskoczy ze Zmierzchem, to po pierwsze zaraz go strzelę, a po drugie to zmierzch ma dużo wielbicieli(głównie wśród gimbusek, podniecających się aktorami), ale jeszcze więcej przeciwników(co widać na filmwebie), także nawet taki Wiedźmin Sapkowskiego jest na świecie bardziej popularny:) A Pottera krytykuje... Natanek.
Ale nie odpowiedziałeś na moje pytania. Tu nie chodzi o to co kto woli, bo nudę może odczuć każdy. Mówiłem znowu o obiektywnej wielkości. Czy te dwa twory są tego samego kalibru? No i znowu też wracamy do tego gorszego i lepszego gustu, do człowieka, który woli niewymagającą rozrywkę i do takiego, który zabiera się za coś bardziej wytrawnego. Teraz wróciłeś do używanego wcześniej przez ciebie pojęcia "ograniczony". Co to znaczy? Czy sądzisz, że mogą istnieć dwie autonomiczne zasady - równość gustów i istnienie "ograniczonego" gustu. "Ograniczony" gust jest równy "wyrafinowanemu" gustowi?
Nie ma wyrafinowanych gustów, po prostu jeden widział więcej, inny mniej. A ograniczony gust to taki, który zamyka się na inne rzeczy, proste:)
Utwory tego samego kalibru - tylko że trzeba rozpatrzyć, o co chodzi. Potter i to drugie były pisane dla innej grupy ludzi. Czy są tego samego kalibru? A czy zdobyły uznanie wśród swojej grupy odbiorczej? Potter tak, najlepsza powieść młodzieżowa albo jedna z najlepszych w historii. A czy "Tako rzecze Zaratustra" również zdobyła uznanie wśród swojej grupy? Nie wiem, ty mi odpowiedz. Jak dla mnie to trochę bez sensu porównywać te dwie pozycje, ale to twój problem:)
A czy ambitniejszym, trudniejszym celem nie jest trafienie do małej, inteligentnej grupy odbiorców niż hmm... pójście na łatwiznę? Trafienie w masowe gusta? "Nietykalni"?
EDIT: Albo prościej - łatwiej jest stworzyć coś mądrego, czy głupiego? Coś średnio "mądrego" może być świetnie wykonane, może być dobre, może być bardzo dobre, może być rewelacyjne, może być nawet arcydziełem. I tak jest z SW i Władcą - są to filmy solidnie, ponadprzeciętnie wykonane, spełniające swoją rolę jako filmy i jako gatunek, który reprezentują. Osiągnęły status kultowości. Jednak znacznie trudniej jest stworzyć co jest równie dobrze, a nawet lepiej wykonane i równie dobrze spełniające swoją rolę, ale będące przy tym... mądre.
Uważasz, że łatwo jest stworzyć tak kultowy film jak SW, który osiągnie taki fenomen? Albo tak wielkie arcydzieło jak Władca, mimo iż głębszego przesłania nie zawiera? Chyba nie, a jak patrzę na forum filmwebu, to wielu lubi narzekać na film, bo spodziewali się czegoś innego. Jaki pesymizm... Jeżeli stwierdzisz, że Władca czy SW nie jest arcydziełem, to automatycznie stwierdzasz, że inne filmy poza dramatami(stwierdzam ogólnie), typu komedie, sensacyjne nie mogą być arcydziełami. Taka logika jest sprzeczna(prościej - bez sensu). Np. dzisiaj oglądałem film Przekręt - naprawdę świetna komedia, jedna z najlepszych w swoim gatunku - jakby komedie miały mieć głębokie dno, straciłyby swój urok.
"są to filmy solidnie, ponadprzeciętnie wykonane, " - ŻE SŁUCHAM?? Taki opis pasuje do rzeszy filmów, np. Avatara.
Czytałeś co ja tam napisałem na początku? Napisałem, że filmy bez przesłania mogą być arcydziełami. Nie stwierdziłem jednak, że SW i Władca takimi konkretnie są, ale jest to jak najbardziej możliwe. Sam uważam taką "Psychozę" za arcydzieło thrilleru i uważam, że lepszego filmu z tego gatunku nie da się zrobić, jest perfekcyjny i daje mu taką samą ocenę jak chociażby "Odysei". Są to dzieła jednak kompletnie innego "kalibru" i takie ambitne filmy powinny być oceniane całkowicie poza skalą, bo przebijają pod każdym względem wszystko inne.
"Uważasz, że łatwo jest stworzyć tak kultowy film jak SW, który osiągnie taki fenomen?". Nie. Ale jeszcze trudniej jest stworzyć film, który: jest doskonały technicznie, spełnia swoją rolę w gatunku, który reprezentuje, ma ambitny, filozoficzny przekaz i DO TEGO jest kultowy i inspiruje pokolenia. Odyseja spełnia te wszystkie warunki, dlatego oczywistym jest, że jest dziełem WIĘKSZYM niż takie SW.
I ciągle powtarzasz, że filmy powinno się oceniać sprawiedliwie ze względu na ich gatunek - z czym się zgadzam. Jednak film ambitny nie jest gatunkiem. Można być dziełem tak doskonałym jak stary trylogia SW, ale wciąż nie dorastać do pięt ambitnym filmom. Dlaczego? Bo tworząc coś ambitnego tworzy się coś co wykracza poza wyznaczone ramy. Coś AMBITNEGO, coś ze szczytnymi celami, coś na tyle odważnego, żeby powiedzieć COŚ WIĘCEJ niż tradycyjny utwór. Ambitny film może się znaleźć w każdym gatunku czego sztandarowym przykładem jest właśnie 2001. To film, który pozostaje doskonały w swoim gatunku, ale do tego jest CZYMŚ WIĘCEJ. Więc jest tak jak mówisz, arcydzieło można znaleźć w każdym gatunku. Ale nazwijmy to - arcydzieła wyższe, takie jak: Odyseja, Obywatel Kane, Persona czy Złodzieje Rowerów to już przełamujące granice niepodważalne dzieła sztuki wyższej, które zmieniają świat kina na zawsze i nie powinny być wymieniane razem z takim Władcą Pierścieni, bo po prostu go przewyższają w każdy możliwy sposób.
Obywatel Kane? Serio?
"jeszcze trudniej jest stworzyć film, który: jest doskonały technicznie, spełnia swoją rolę w gatunku, który reprezentuje, ma ambitny, filozoficzny przekaz i DO TEGO jest kultowy i inspiruje pokolenia. Odyseja spełnia te wszystkie warunki, dlatego oczywistym jest, że jest dziełem WIĘKSZYM niż takie SW. - Ambitny, filozoficzny przekaz nie jest w ogóle istotny, a kultowości Star Wars w ogóle nie można porównywać do kultowości Odysei. To film kultowy, owszem, ale znacznie mniejsza ranga tej kultowości niż SW. Nie mówmy o jakimś wpływie na pokolenia, bez przesady...
"Sam uważam taką "Psychozę" za arcydzieło thrilleru i uważam, że lepszego filmu z tego gatunku nie da się zrobić, jest perfekcyjny i daje mu taką samą ocenę jak chociażby "Odysei". Są to dzieła jednak kompletnie innego "kalibru" i takie ambitne filmy powinny być oceniane całkowicie poza skalą, bo przebijają pod każdym względem wszystko inne." - AMBITNE i COŚ WIĘCEJ - lubisz nadużywać tych wyrażeń. Ambitne nie wiąże się tylko i wyłącznie z głęboką filozfią i 60-tym dnem. Ambitny film to też taki pod względem epickości, rozmachu i perfekcji pod każdym calem jak Władca. Albo też taki film, który zmieni kulturę i zostanie w pamięci wszystkich na stulecia, jak SW. Albo inne, które oddają kwintesencję gatunku i coś jeszcze. A nie tylko "głębokie" jak ty mówisz.
" To film, który pozostaje doskonały w swoim gatunku, ale do tego jest CZYMŚ WIĘCEJ." - Serio? Odyseja doskonała jako s-f? A te przydługie sceny statyczne? To też było potrzebne? Obrazki można oglądać w książce...
Odyseja to swojego rodzaju eksperyment. To, że w 99,9 % filmów nie ma scen tak statycznych jak w dziele Kubricka kompletnie o niczym nie świadczy. Schematy w sztuce są okej, ale to nadal tylko schematy jednak to stworzenie czegoś oryginalnego powoduje rozwój sztuki. Star Wars czy Władca Pierścieni? Poza efektami specjalnymi to standardowe dzieła.
Na muzyce się nie znam, więc nie komentuję, słucham głównie soundtracków z filmów i tego, co wpada w ucho. Nawet nie umiałbym wymienić znanych zespołów w Polsce, bo mnie łażenie na koncerty kompletnie nie interesuje i mam je gdzieś ;p Także na muzyce się nie znam, ale jeżeli się nie mylę to ten niby hit "Ona tańczy dla mnie" był rzeczywiście hitem na skalę POLSKĄ i przez ile tygodni trwał? 3,4? A SW to fenomen na skalę ŚWIATOWĄ i trwa nieprzerwanie od 40 lat. Trochę różnica jest.
Ten hit trwał blisko rok w naszym kraju. Niestety. Wystarczyło "jedynie" oglądać tv albo przejrzeć ilość koncertów zespołu wykonującego ten "genialny" utwór by widzieć jaki wpływ odegrał. Chodzi mi po prostu o to, że nawet kompletna tandeta może mieć ogromny wpływ na kulturę chociaż powinienem napisać "kulturę". A wracając do Odysei. Jest to projekt autorski, artystyczny i w dużej mierze eksperymentalny a mimo to nadal zyskuje wielu fanów a odwołania np. w muzyce, innych filmach czy serialach są do niej bardzo częste. Może w Polsce Star Wars ma dość znaczną przewagę jeśli chodzi o popularność , ale już w USA jest inaczej.
Tak, tandeta może mieć duży wpływ, ale jedynie sezonowy, potem o nim się zapomina. TO jest różnica.
Nie mówię, że Odyseja to nie jest film wybitny czy nieznany, ale Star Wars obiektywnie mają po prostu znacznie większą popularność w porównaniu do filmu Kubricka i są prawdopodobnie najpopularniejszymi filmami w historii.
Tu jest rok, ale czasami taka tandeta ma się dobrze przez dłuższy czas. To nie jest dobre.
Star Wars nie ma znacznie większej popularności od Odysei. W większości rankingów zazwyczaj ilość oddanych głosów wynosi 2 do 1. Od Star Wars na pewno bardziej popularny jest Ojciec chrzestny. Na imdb ma 776 524 tys. głosów, Star Wars ma 603 134. To o nim najczęściej dyskutują ludzie rozmawiając o filmach.
Mroczny Rycerz ma na IMDB milion głosów(2. wynik na tamtym forum) To film niewątpliwie wybitny, ale czy jednak dorównuje Ojcu czy SW? Ciężko powiedzieć ;p
A jak chcesz koniecznie podawać statystyki, to zobacz sobie ile ma oddanych głosów Odyseja, a ile ma każda z 6 części SW. Wszystkie ze Starej trylogii są w TOP 100, Zemsta Sithów(dla mnie najlepsza część) jest tuż za Odyseją ;p
No ale Mroczny Rycerz to nowy film. Takie zazwyczaj mają sporo głosów, a wpływ na kulturę nawet nie miały czasu odegrać. Zobaczmy w ten sposób: jaki film ma najwięcej głosów z lat 50, 60, 70 itd. Np. właśnie Odyseja. Gdyby ocenił ją każdy Polak miałaby o wiele więcej głosów. Podobnie Ojciec chrzestny i Star Wars. Dlatego porównałem te liczby głosów bo o czymś one świadczą. O tym, że te filmy są chętnie oglądane, więc Odyseja ma się bardzo dobrze i dziś. Paradoks jest taki, że oceny mniej świadczą o lubieniu filmów. Film z średnią 7.7 może mieć więcej 10 niż filmy z średnią7.8 a może i nawet 7.9 jeśli ma sporo 1. A wydaje mi się, że tak jak w przypadku Odysei.
Ty to czytasz a nie rozumiesz.
Tak, Obywatel Kane. Chyba nawet nie wiesz ile mu zawdzięczamy.
Nieistotny? To coś trudnego. To coś wymagającego więcej myślenia, wyobraźni niż tradycyjny, fabularny scenariusz. Dlatego filozofia zasługuje na większe uznanie, bo jest po prostu trudniejsza, a szczególnie gdy reszta części składowych filmu jest wspaniała. "Nie mówmy o jakimś wpływie na pokolenia, bez przesady" No nie, wcale... twój Lucas to jeden z wielu przykładów, nawet nie wspomnę o hipisach czy współczesnych twórcach. Nie wiesz o czym mówisz.
"Ambitne nie wiążę się tylko i wyłącznie z głęboką filozfią i 60-tym dnem" I znowu źle czytasz. Dokładnie to napisałem. Ambicja to dążenie do przełomowości, zmienianie kina, bawienie się konwencją, wychodzenie poza wyznaczone ramy. Wszystkie filmy, które wymieniłem się kwalifikują, a już na pewno Obywatel i 2001. Władca to tradycyjna fabuła z dużym budżetem i grupą świetnych rzemieślników. Nic nowego.
Pan poniżej ci resztę powiedział, zresztą też wcześniej ci tłumaczyłem pojęcie "ruchomy obraz", co zignorowałeś.