"2012" to film katastroficzny w pełni tego słowa znaczenia, nikt do tej pory nie zrobił filmu tego gatunku z takim rozmachem, z tak porywającymi efektami specjalnymi i o takiej skali "katastrofizmu"
Osobiście po pierwszym zwiastunie 2012 "Tybet i fala przelewająca się nad Himalajami" zaniemówiłem, zacisnęło mnie w gardle, do tego ta ścieżka dźwiękowa z rytmicznie powtarzającymi się uderzeniami zasysająca przerażenie. Zatkało mnie, nie mogłem doczekać się premiery.
Dziś jestem po premierowym nocnym seansie i muszę przyznać iż warto było zarwać noc i wydać pieniądze na bilet. Wiele osób z pewnością się ze mną nie zgodzi, gdyż będzie uważać iż film jest zbyt hollywoodzki, iż fabuła jest mało porywająca, gra aktorów nie jest pierwszych lotów, że jest wiele niezgodności naukowych. I z pewnością będzie w tym trochę prawdy, lecz musimy ustalić na jaki film poszliśmy i czego oczekujemy od takiej produkcji, większość z pewnością wie że reżyser 20012 nakręcił również inne filmy katastroficzne "Pojutrze" "Dzień zagłady" i były one nakręcone w podobnej konwencji -mydlanej opery- z efektami, ale musimy pamiętać o tym że w filmach katastroficznych głównym motywem przewodnim zawsze jest jakaś tragedia i jej skala, a na drugim planie są losy bohaterów. Rok 2012 i związana z nią przepowiednia jest dla wielu osób wielką zagadką, jedni się z tego śmieją inni sieją panikę a jeszcze inni porostu zastanawiają...bo może to i bzdura, może to po prostu zwykły zbieg okoliczności że starożytnym Mają, Egipcjanom i Sumerom w tym samym czasie kończy się kalendarz ale coś w tym musi być, ci którzy się zastanawiają nad tym wydarzeniem powinni obejrzeć ten film, gdyż da im możliwość ujrzenia tego co "może" się wydarzyć" ci którzy szukają w tym filmie głębi, przesłań, szekspirowskiej gry aktorskiej i encyklopedycznej zgodności naukowej będą zawiedzeni, to film dla ludzi chcących przeżyć chwilę nie zapomianych emocji!
Polecam!
Tyle że tutaj to koniec świata był tłem dla ckliwej historyjki o amerykańskiej rodzince i wierze w równość wszystkich ludzi (ras, klas społecznych etc). Pokazane to było w sposób tak płaski, że aż biło po oczach, jaki był zamysł tych zagrań (kasa, kasa i kasa). Że biedny, czarny doktorek nagle nakłania przywódców światowych do ryzykowania własnej dupy, że prezydent of junajted stejts zostaje 'z ludem', że pierwsza córka idzie sobie odblokować właz, że po jego odblokowaniu wszyscy zamiast szaleć ze szczęścia, że przeżyją akurat się przejmują, czy koleś, który to odblokował wróci, czy nie i czy się pojedna z żoną... bardzo prymitywna próba grania na uczuciach i (moim zdaniem) wybitnie nieudana.
No scenariusz, to moim zdaniem mocno psuje ten film :(. Jesli natomiast chodzi o fabule, to bardzo mi sie podobala. Bowiem jestem zdania, ze bardzo fajnie wytlumaczono, dlaczego dochodzi do tych katastrof. Ale film zabija liczba watkow, w ktorych glowni bohaterowie wychodza calo z opresji :(
Gdyby myśleć tym torem to były to film o samych samolubach, egoistach i sku.......ch, główny bohater zginął by po 10 minutach, a główną rolę grałby Rosyjski oligarcha, lub Arabski szejk i przyklaskującym im Prezydentem USA.
Może jest to rzeczywistość i prawda że jesteśmy podli i bez żadnych zasad i wartości, może nie zawsze wszystkich kochamy, lecz pamiętajmy, tragedia zbliża bez względu na podziały, z pewnością po seansie z takimi negatywnymi (prawdziwymi) bohaterami byśmy byli bardziej zdołowani ludzkimi postawami, niż samą katastrofą i film by mówił o zachowaniach ludzi niż o samym "końcu"!
Wymyślcie bardziej emocjonującą, ciekawą i prawdopodobną ludzką historyjkę mogącą się wydarzyć w takiej sytuacji!?
I dobrze ja bym chciał żeby taki katastroficzny film powstał, który pokazał by ludziom ich prawdziwe zachowania. Pewnie było by parę takich co pomagają ratują, jakieś grupy co coś tam razem robią ale byli by i tacy co żeby ratować siebie przed niczym się nie cofną w obliczu takiej tragedii. Może po wyjściu z kina człowiek by się zastanowił jak by się zachował. A takie coś to po prostu obłuda. Chcielibyśmy tacy być ale nie jesteśmy a jak już jesteśmy to zawsze znajdzie się paru co będą się śmiać. Taki film oprócz wspaniałych efektów wywarł by na widzach dodatkowe wrażenia a nie tylko "łaa, góra się wali.
"Pojutrze" jest a propo o wiele ciekawszym filmem. Nie jest co prawda tak naszpikowany efektami specjalnymi, ale przynajmniej absurd nie goni absurd. Przedobrzyli i zamiast zrobić porządny film katastroficzny zrobili komedię przygodową.
No tak również moim zdaniem "Pojutrze" wypada o niebo lepiej i choć efektami specjalnymi nie powala i tak uważam, że jest znacznie lepiej. "2012" mógłby być świetnym filmem, lecz w gruncie rzeczy skupiono się tu na oprawie wizualnej. Wiem, że film ten można było zrobić znacznie lepiej nie tracąc ani na efektach ani na całej reszcie. W sumie to warto zobaczyć ze względu na wspominane już nie raz efekty specjalne.
Pozdrawiam
Ja również totalnie polecam ten film, bardzo mi się podobał, wrażenia niesamowite, miałam na plecach ciarki, ręce mi się trzęsły jeszcze po seansie. Za małym wyjątkiem nienaturalnych reakcji bohaterów (świat się wali za plecami a oni żartują, itp, nikt prawie nie popada w panikę...) to film moim zdaniem wspaniały. Kocham filmy katastroficzne, a po twórcach tego można było spodziewać się właśnie takiego kina "hollywoodzkiego" :P ludzie, którzy dają ocenę 1 to zastanówcie się, co robicie... jaki film zasługuje na 1? Mało który, a już na pewno nie TEN.
Za same efekty powinien dostać 11/10 :)
Uwielbiam filmy katastroficzne, jednak 2012 był jednym z najgorszych jakie widziałem. Była to próba zrobienia czegoś wielkiego. Co z tego wyszło? Każdy oceni sam. Moim zdaniem film przerysowany do granic absurdu, wiele sytuacji jest totalnie nie logicznych. Dobry film katastroficzny w mojej opinii powinien zachowywać przynajmniej pozorny realizm. Tutaj nawet efekty specjalne mnie odpychały, film był nimi przesycony, czułem się jakbym oglądał kiepską komedię, do tego wątek romantyczno - rodzinny, towarzyszący nam przez cały seans. Przez te 2h 20 min na przemian śmiałem się i zastanawiałem się co ja właściwie jeszcze robię na sali kinowej. Jedyną rzeczą w twojej wypowiedzi z którą się zgadzam jest to, że żaden film nie zasługuje na 1. Ja 2012 oceniam na coś pomiędzy 3 a 4, może dlatego, że efekty specjalne są ostatnią rzeczą jakiej szukam w filmie, zdecydowanie bardziej cenię sobie ciekawy scenariusz i dobrą grę aktorską.
katastrofy mają to do siebie, że są czasem absurdalne... a w takich filmach chodzi własnie o efekty a nie o grę aktorów. trzeba było iść na film z tzw "głębią" zeby sie doszukiwać oscarowego scenariusza i gry aktorskiej. film miał zaskoczyć samą wizją końca świata a nie tym że aktorom za każdym razem udawało się uciec w ostatniej chwili. było to nierealne ale skoro uwielbiasz filmy katastroficzne to powinienes się zastanowić trochę zanim osądzisz ten film za scenariusz.
Powiem jeszcze raz absurd goni absurd.... i to jest największa bolączka tego filmu. Owszem masz rację, każdy ma prawo do przedstawiania swojej wizji końca świata, ta jednak bardzo odbiegała od mojej. Nie mogę ocenić tego filmu wysoko, jeżeli zachowania ludzkie i sytuacje w których się znajdowali ludzie, w zasadzie to jak z nich wychodzili wydały mi się totalnie nierealne, do tego dochodzi kiepska gra aktorska, totalne przesycenie efektami specjalnymi które mi osobiście nie odpowiada.
Generalnie dla mnie film słaby. Chyba najgorszy jaki w tym roku widziałem.
Jeżeli uważasz, że w filmie katastroficznym wystarczą tylko efekty specjalne to polecam np. "Płonący wieżowiec". Efektów specjalnych brak, natomiast film trzyma w napięciu do samego końca (przynajmniej mnie). Jak myślisz dlaczego?
Osobiście lubię film "Pojutrze", ale głównie ze względu na bohaterów,
ciekawą historię i poruszające zakończenie. Natomiast bardzo nie podobało
mi się to, jak została przedstawiona natura. Choć wiele efektów specjalnych
zrobiło na mnie duże wrażenie, to jednak pewne naturalne zjawiska wyglądały
zbyt... nadnaturalnie. Proces tak szybkiego zamarzania przybrał postać
jakiegoś ciemnego ducha, złego bohatera, czarnego charakteru... Wolałbym,
aby wyglądało to nieco bardziej naturalnie, realnie i neutralnie... a tu
człowiek zamarza i staje się posągiem wciągu kilku sekund - to jakaś czarna
magia, a nie zjawisko fizyczne.
Oprócz miłego wrażenia związanego z zakończeniem i całą fabułą filmu,
czułem też gorzki smak z powodu takiego wynaturzenia zjawisk fizycznych.
Mam nadzieję, że w filmie "2012" jest więcej naturalności i normalności w
tych kataklizmach... Ktoś napisał, że fajnie zostało pokazane, jak do tego
wszystkiego doszło, co zwiększyło moją chęć obejrzenia filmu. Ale o tym
przekonam się dopiero, gdy zobaczę "2012" na własne oczy. (;
uwielbiam filmy katastroficzne
film katastroficzny oznacza to jednak nie tylko dobre efekty ale spójny
[mniej więcej] scenariusz oraz ta nietypowa atmosfera strachu i
beznadziejności
efekty w filmie wzorowe
ale miałem wrażenie że ich nadmiar spowodował znieczulenie w połowie filmu
przestaje się zwracać na nie uwagę i ie zaskakują tak jak powinny
scenariusz - wyjście i zakończenie zaskakujące
Mówcie, co chcecie, ale to jak główny bohater i jego rodzina zawsze umykają w ostatniej sekundzie, jest najbardziej żenujące w tym filmie :O Napotkali pół miliona przeszkód ale i tak na końcu cali i zdrowi... ehh...
Oklaski sali i słyszalne śmiechy na całe gardło w takich momentach mówią same za siebie ^^"
Dla czego ludzie którzy idą na film katastroficzny oczekują ambitnego kina ala "Wajda", krytyka hollywoodzkiego stylu w tego typu filmach jest bezpodstawna, czepianie się szczegółów nie ma sensu gdyż filmy katastroficzne mają być widowiskiem które ma poruszyć odbiorcę.
Czym jest ambitne kino?...Zależy od tego kto co lubi , czym się zachwyca, czego jeszcze nie widział i co zrobiło na nim wrażenie. Ambitne kino wg mnie nie musi zawsze mówić o trudnych, ważnych sprawach, musi być po prostu dobre, oglądając taki film człowiek ma zapomnieć o całym otaczającym go świecie, dziwić się i być zszokowanym lub też śmiać i płakać zarazem itp.
Reasumując, "2012" jest kinem ambitnym w swojej klasie, dla czego - bo mi się podobał :)