Dobra. Właśnie obejrzałem film 2012. - 1/10
UWAGA, BĘDĄ SPOJLERY, WIĘC JEŚLI KTOŚ NIE OGLĄDAŁ I NIE CHCE ZNAĆ NIEKTÓRYCH WĄTKÓW, NIECH NIE CZYTA
Bardziej bzdurnego, debilnego, popier******go i politycznie poprawnego szajsu nie oglądałem, jak długo żyje i jak dużo obejrzałem filmów z jakiejkolwiek dziedziny.
Odkąd zobaczyłem, jak pan Jackson Curtis, w długiej na osiem metrów limuzynie skacze, wymija przeszkody, łapie drifty i kręci bąki, wiedziałem, że prawie dwóch i pół godzin, które zmarnuje na obejrzenie tego gó*na do końca, nikt mi nie odda. Ale obudziła się we mnie żyłka fetyszysto-masochisty i postanowiłem obejrzec tą namiastkę filmu. Chciałbym zaznaczyc, że film jest w 100% totalnym fake'em i to nie chodzi nawet o ten rzekomy koniec świata. Chocby wspomniana już limuzyna. Pan Curtis czuje się w niej i, co gorsze, jeździ nią, jakby siedział co najmniej w malutkiej Maździe MX-5 albo Lotusie Elise. Widząc, jak ponad dwu i półtonowa, długa na osiem metrów limuzyna skacze i wymija przeszkody, czułem się, jakbym zaraz miał wybuchnąc śmiechem. I fakt! Śmiechu było co niemiara! Zwłaszcza, jak zaczął się walic pomnik Waszyngtona*)1 i jak zalewało cały Waszyngton, z czarnym prezydentem ( ! ) na czele.
A propos prezydenta. Gdyby nie moja ogromna, niedająca się nawet zmierzyc, sympatia do pana Danny'ego Glovera, wyłączył bym ten film w cholerę. Idąc śladami realnych wydarzeń, producenci starali się chyba przekazac nam jakieś idee. Nie wiem, byc może takie, że następny prezydent będzie jeszcze bardziej czarny od Obamy. I to jeśli chodzi o kolor skóry, jak i sumienia. I zapewne dostanie Nobla w miesiąc po zajęciu stanowiska. Ale nie o tym tutaj. Wracając do kreacji pana Glovera. Jest dla mnie wspaniałym aktorem. Uwielbiam jego kreacje, ale tej ostatniej chyba jednak nie przełknę.
Jedyna scena, w której łezka w oku mi się zakręciła, to jak z Antonova, przy lądowaniu, zaczeły wylatywac te wszystkie samochody. Kij z Sashą. Niech se spada z tym samolotem. Ale mógłby chociaż na te auta uważac.
Pomyślicie pewnie teraz, że nie mam sumienia. Ale jesteście w błędzie. Nie chcę wam tutaj pokazac, czy mam sumienie czy nie. Chcę pokazac, jak producenci i aktorzy starali się o ten film. Wzięli mamonę i postanowili zagrac największy (c)hłam w historii światowej kinematografii. Ich twarze nie mają żadnego wyrazu. W ogóle wygląda to tak, jakby przez cały czas grali na dwa plany, przy czym ten drugi był o wiele ważniejszy niż plan filmu 2012 i grali tutaj na siłę.
Reasumują to wszystko - film jest całkowicie to pośmiania tudzież wyśmiania. Była kiedyś komedia, na której mniej się śmiałem, niż na 2012. Kiedy zobaczycie, jak Curtis skacze samochodami przez przeszkody, to zrozumiecie. Kurde! Czego tam nie było! Zaczęło się od wspomnianej limuzyny. Potem poskakał sobie camperem ( ! WTF! ), z którego - nota bene - wyszedł bez szwanku, mimo, że camper wpadł razem z Curtisem w odchłań, aby na końcu poskakac sobie Bentleyem.
Film zakrawa na śmiesznośc. Zaczęło się od samego tytułu. Później przeszło przez aktorów, scenarzystów, reżysera, statystów, a na końcówce filmu się zatrzymali. A jaka była końcówka? Uuuu...tu było śmiechu co nie miara. Po pierwsze, rok, który podali. 27 dzień pierwszego miesiąca, roku 0001. Co jest, ku**a! Jaki rok 0001? Jeśli już, to "1". A to i tak jest bez sensu. Ludzkośc przeżyła na "arkach" więc lata lecą dalej. A skoro 27 dzień pierwszego miesiąca, to jest to data 20 Stycznia 2013 roku. A nie żadne tandetne 0001. WTF?!
Zakończę temat mową o efektach specjalnych. Fakto, przepraszam, ale jeśli podobały Ci się efekty w tym filmie, to po prostu...aach...wolę juz nic nie mówic. Fakt faktem, efekty były robione na efektach i efektami poganiane. Summa summarum wyszło z tego totalne badziewie, w pewnym momencie tak cukierkowate, że po prostu **ygac się człowiekowi chciało.
Wspaniała obsada...John Cusack, Amanda Peet, Woody Harrelson, Danny Glover...szkoda, że mieli za mało zapłacone, żeby dobrze zagrac. No...może z tego wszystkiego pan Glover zagrał naprawdę dobrze. Zresztą, oczekiwałem po nim najlepszego i to dostałem. Szkoda tylko, że dostał tak badziewną rolę, w której nie mógł się wykazac na starośc.
Kończąc już moje dywagacje...film różowo poprawny politycznie. Czarny na koniec wygłasza przemowę, dzięki którym inne państwa wpuszczają ludzi na swoje arki. Oczywiście przy przemowie musiał pokarac białego, który objął władze po prezydencie USA. W rzeczywistości, gdyby tak było, biały strzelił by czarnego raz, drugi, trzeci i wyrzucił za burtę, za to, że miał czelnośc odezwac się w obecności bialych dam. Nie zrozumcie mnie źle. Nie jestem rasistą. Po prostu takie są realia.
Podumowując po raz enty...film jest po prostu do du*y i jeśli ktokolwiek będzie mnie prosił, żebym go obejrzał razem z nim/nią, to najpierw będzie musiał/a podpisac świstek, w którym będzie napisane, że po obejrzeniu filmu nie będzie mnie sądzic/ła w sprawie zapłaty za stracone dwie i pół godziny z życia. A...i będzie mi musiał/a jeszcze zapłacic za to.
I UWAGA LUDZIE! Przewidziano premierę sequela. 24.12.2012 wyjdzie do kin druga częsc tego badziewia. Będzie nosic tytuł - "2012 - The World After Collapse" tudzież "2012 - The Ark take over Manhattan". W rolach głównych Arnold Schwarzenegger, Sylvester Stallone, Jackie Chan, Jet Li, Mel Gibson, Courtney Cox, John Statham i Marylin Monroe. :twisted:
I jeszcze jedno - nie chcę tutaj prowokowac. to TYLKO MOJE ZDANIE. Aczkolwiek poparte obejrzanym filmem. Każdy z was ma inne podejście do światowej kinematografii, więc proszę, nie piszcie mi tutaj odpowiedzi w stylu "jo...ty się nie znasz. film był zajebisty a ty jesteś gupi i za smarkaty".
Pozdrawiam kinomaniaków.
*)1 - Tak! Dla amerykanów, wielki, falliczny, betonowy słup, nosi nazwę "pomnika". Nigdy ich nie zrozumiem i nie mam nawet takiego zamiaru.
Nie czytalem tego, co napisales, ale przyznam smialo, ze "2012" to najgorszy film, jaki widzialem w tym roku. Nawet "Surogaci" bardziej mi sie podobal :X
Ty ale efekty są przecież piękne! Na maksa zapierają wdech w piersiach. Dobra tam. Zostawmy wszystko oprócz akcji(efektów). Dla tych efektów można oglądać ten film w nieskończoność! Film trochę za długi!
film można oglądać w nieskończoność, ale za długi? weź się czasami zastanów co piszesz.
No zgadzam się zgadzam :P Może tylko z wyjątkiem fragmentu o efektach specjalnych. Bo wyłączając z tego wszystkiego tandetną fabułe (lub może lepiej jej kompletny brak) to efekty są niesamowite. Ale jest ich zdecydowanie za mało, aby uznać wypad do kina na "2012" za udany.
W swojej obszernej ocenie zapomniałeś dodać coś na temat wątku pieluchomajtek (w sumie wątek główny filmu) i to multum scen o charakterze wyciskaczy łez.
Pozdrawiam :D
Uważasz, że żeby mogła zacząć się nowa era to wszyscy muszą zginąć? A jak myślisz - czy przed pierwszym rokiem naszej ery nie było ludzi, czy może jednak zaczęła się poprostu pewnym ważnym wydarzeniem?
Mój drogi, nasz kalendarz zaczął się od narodzin Chrystusa. To jest to ważne wydarzenie.
Ludzkośc przetrwała i nie jest to powód, żeby zaczynac kalendarz od początku. Żenada po prostu.
A efekty? Lepsze oglądałem we wspomnianym Surogaci. Te efekty tutaj, były po prostu przekolorowane. I nigdy, kur*a nigdy, nie zapomnę tej limuzyny! I tego campera! One po prostu żądzą!
Czyli to że większość ludzi na Ziemi zginęła, większość lądów została zalana (zapewne razem z nimi cały dobytek ludzkości, a przynajmniej większość), kontynenty i bieguny zmieniły położenie nie jest ważnym wydarzeniem?
bełkoczesz.
wzorowy film przygodowo katastroficzny.
a przy okazji najlepszy film emmericha- na takie filmy chodzi się chłopczyku do kina a nie ogląda kamerówki ażeby pózniej silić się na takie 'blyskotliwe' recenzje jak twoja.
film był zajebisty a ty jesteś gupi i za smarkaty.
Bełkotac, to mogą twoi starzy, jak się napiorą, dziewczynko.
Wzorowy film przygodowo katastroficzny...
najlepszy film emmericha...
Ech...nie widzę sensu dyskusji z kimś, kto błyszczy takimi argumentami, bo nie mam zamiaru zarazic się głupotą. Poziom inteligencji na poziomie moreli.
Poza tym, tak, byłem na tym gniocie w kinie. Niestety, nikt mi nie odda 20 złotych, które na ten crap wydałem.
I tak, btw, nazwiska pisze się z wielkiej litery, dziecko.
bełkoczesz.
i nikogo nie obchodzi twoje zdanie, niestety- niezależnie od tego do czyich rodziców będziesz referował pozostajesz tylko śmiesznym frustratem za klawiaturą komputera.
napisałeś sam- "wyłączym bym w cholerę".
nie obejrzałeś filmu w kinie- obejrzałeś kamerówkę, co jak sądzę jest dla ciebie normą.
Przecież ten rok 0001 to był cytat z książki Jacksona, a nie ustalenie nowego kalendarza w prawdziwym świecie...
Byłem dzisiaj w kinie i mogę powiedzieć, że już dawno nie widziałem takiego wielkiego steku bzdur!:-) ---Spoiler--- Na scenach uciekania tą limuzyną, a potem przeciskania się samolotem pomiędzy walącymi się budynkami to już brechtałem, bo nie wiedziałem jak inaczej mam zareagować na to co właśnie widzę na ekranie. Wspomniana już scena, kiedy bohater spada w tym samochodzie w poszukiwaniu mapy-nagle widzimy jego rękę a potem już jest cały i zdrowy( nie wpadł oczywiście na to, żeby wziąć wszystkie mapy i wiać stamtąd ile sił w nogach-on wolał na miejscu rozkładać mapy hehe);-) Gra aktorska? No nie popisali się tutaj raczej z tą grą-John Cusack jednak chyba zasługuje na jakieś uznanie jako aktora, który najkrócej w tym roku przygotowywał się do swojej roli i dostał za to kilka milionów zapewne:) Podejrzewam, że John wstał rano, popatrzył do kalendarza, zobaczył, że dzisiaj zaczyna zdjęcia do jakiegoś 2012 więc stanął przed lustrem, przećwiczył dwie miny i uznał, że jest gotowy hehe:-)A, że reżyser Roland nie narzekał to nie musiał się wysilać jak z resztą reszta obsady. Ciekawa była jeszcze scena kiedy ten Rosjan na końcówce podrzuca jednego syna na tą arkę a potem już nie może sobie poradzić z drugim-już myślałem, że rzuci nim jak oszczepem i ten szczęśliwie wyląduje na miejscu haha:-) Ten film praktycznie cały składa się z takich absurdalnych scen. I nawet efekty tutaj nie pomagają-to moja opinia. Szczerze mówiąc nie zachwyciły mnie sceny katastroficzne w tym obrazie.
Aha-ktoś napisał, że to wzorcowe kino katastroficzne? Jeśli tak, to albo ten ktoś nie widział dobrego filmu katastroficznego, albo może ja powinienem przestać oglądać takie kino:-)
wzorca to może nie ma. bo jeszcze arcydzieło w tej kategorii nie powstało. ale są o wiele lepsze filmy niż ten badziew. chociażby:
- armagedon
- góra dantego
- cloverfield
- dzień zagłady
- titanic
- twister
- dzień niepodległości
to tylko kilka przykładów, ale pewnie znalazłoby się więcej. każdy z tych filmów ma do zaoferowania coś więcej niż 2012.
nie no. nie jest to dno i metr mułu. chociażby przez efekty czy pomysł. ale mówić, że to arcydzieło i najlepszy film w swoim gatunku, to trochę niepoważne.