Patos made in US zyskał nowy wymiar. Poprawność polityczna w Hollywood staje się nie do zniesienia (Ludzi chcą uratować tylko hindusi i murzyni, po zagładzie będziemy wszyscy Afrykanami oraz dostaliśmy nowy obraz Rosjanina w Amerykańskim filmie od czasu objęcia urzędu przez Obamę - uśmiechnięty i dowcipny ziomek. Amerykański wręcz.). Fabuła banalna, aktorstwo drętwe, efekty nie pozostawiają uczucia satysfakcji tylko raczej niedosytu. Film się dłuży i jest infantylny (nie oczekiwałem nic więcej od filmu akcji, chociaż koniec świata daje pole do popisu dla wątków teologiczno-filozoficzno-eschatologicznych). Transformersi miażdżą taki film na części (porównując podobne popcornowe kino). Odradzam!