O czym to był film, niech no pomyślę... Byłem na nim w kinie, a już nie
pamiętam. To charakteryzuje kinematograficzne gnioty. Oczywiście nawet
takie filmy jak 2012 są potrzebne, czyli tania rozrywka, której równa
się hamburger z McDonaldsa. Niestety od mniej więcej połowy była to już
męczarnia, a ilość absurdów, po prostu powala. Ten film jest farsą
debilnych filmów katastroficznych. Po prostu sam dla siebie jest
pastiszem. Pas startowy się wali, lecą na niego głazy z wybuchu, kamper
wpada do rozpadliny, ale w ostatniej chwili bohater z niego wyskakuje i
w ostatniej chwili wskakuje jakimś cudem do samolotu (oj, było blisko),
ale zaraz zaraz, to nie koniec, przecież pas startowy się rozwala i
pęka, a fragmenty skalne bombardują całą okolicę, czy im się uda?, tak
udaje jakimś fartem startują ale... nie ma ciągu, nie ma ciągu, samolot
wpada do wyrwy!!!, co z nimi będzie, olaboga, no co??, ufff, na
szczęście wylatują, ale zaraz zaraz zaczynają się na nich walić wieżowce
z dwóch stron, no to koniec, kaput, zginą!, ale, ale ufff, wieżowce się
o siebie oparły tworząc swoisty szpic, samolot między nimi przeleciał na
styk, całe szczęście! Trochę za dużo takich akcji na krawędzi jak na
minutę filmu. Ogólnie gniot jakich mało - można dzieciom puścić dla
rozrywki, ale oglądać się tego nie da nawet w kategorii typowo
rozrywkowej, bo ten film nie bawi, a śmieszy.