Denerwował mnie ciągły fart bohaterów i to w sytuacjach, gdzie normalnie zdążyli by z 10 razy zginać. Rozumiem raz takie coś zastosować, ale nie ciągle. Drugą najbardziej denerwującą rzeczą byli wielkoduszni politycy, którzy albo decydowali się zostać ze swym ludem w ginących miastach, tak jak prezydent USA i premier Włoch (po cholerę?!), albo wspaniałomyślnie, w ułamku sekundy postanowili otworzyć grodzie od statków, ryzykując, że wszystko może trafić szlak. Najbardziej "ludzcy" w tym filmie byli według mnie: rosyjski milioner, który potrafił poświęcić się dla swoich dzieci, ale laskę, która go zdradzała z pilotem olał oraz ten gruby facet co kierował całym tym przedsięwzięciem i jako jedyny był przeciwny wpuszczeniu dodatkowych ludzi na pokład statków. Okrutne, ale bardziej realne, niż reszta motywów w tym filmie. Szkoda też, że zabili męża/faceta byłej żony głównego bohatera... no ale to było do przewidzenia. Musiał umrzeć, aby tamci z czystym sumieniem mogli się z powrotem zejść. To, że efekty specjalne były na wysokim poziomie i fakt, że lubię motywy apokalipsy (nawet te bardziej marne) sprawiło, że dałem ocenę 5. Trochę naciągnięta, jak cały ten film zresztą. W każdym razie jak ktoś ma wolny czas, to może obejrzeć, jeśli przymknie oczy na wymienione wady :)
Wad jest niestety duuuuużo więcej. Ale już tu chyba wszystkie wymieniono.
Dodałbym jeszcze że nawet te śmieszne "arki" są po prostu za małe na taką ilość ludzi.
Poza tym skoro jest to "koniec świata" to ma być koniec a nie jakieś wymyślone na siłę happy endy.
Co do końcówki, to na miejscu mieszkańców Afryki (która jakimś niewyjaśnionym cudem ocalała, kiedy reszta lądów została zalana) bym nie pozwolił im zacumować :D Kazałbym im czekać na wydanie tymczasowych wiz :P
Z zalanych wodą Chin płynęli cały miesiąc do Przylądka Dobrej Nadziei. To trochę długo jak na takie super wypasione statki. Oczywiście pomimo nadprogramowej liczby pasażerów nie zabrakło im prowiantu. Skoro genialni naukowcy wszystko przewidzieli to mogli ostrzec Ziemian przed niebezpieczeństwem i pół świata schroniłoby się w przyjaznej Afryce. Ale pewnie wspaniałomyślni politycy uznali, że to znakomita okazja to rozwiązania problemu przeludnienia planety.
Przesadny heroizm bohaterów widoczny był przez cały film, ale szczytem głupoty była jedna z ostatnich akcji. Główny bohater wraz ze swoją paczką wchodzą "tajnym przejściem" do arki, a następnie przez swoją nieudolność wrzucają kabel do tych zębatek, powodując zakłócenie pracy arki. Jednocześnie narażają życie wszystkich, którzy znaleźli się na statku. No a potem tłum bezmyślnych ludzi wiwatuje, jakiego to oni maja bohatera!
czy wy tak na poważnie? Nie czujecie że w tym filmie twórcy wraz z reżyserem sobie z was tak wielkie jaja robią że aż strach? Uwielbiam filmy fantastyczne i uwielbiam pastisze filmów fantastycznych, ale jakim trzeba być ignorantem żeby tego nie zobaczyć. Obejrzałem w życiu wiele filmów, dobrych, złych, obojętne, ale to "dzieło" kompletnie przewyższa wszystko co do tej pory widziałem, tu są wszystkie utarte schematy najgłupszych filmów na świecie, a wy wymieniacie te schematy. MASAKRA. i to w miarę poważnie, co z wami jest nie tak? Emmerich powinien dostać Oscara: nowa kategoria, kino dla największych idiotów
Tyle, że kiedy dopiero wchodziło "2012", liczyłem na w miarę poważny film, który ukaże koniec świata w bardziej profesjonalny sposób a nie tak jak to zrobiono tutaj... i w zasadzie to był mój błąd, bo po obejrzeniu "Dnia Niepodległości" czy "Pojutrze" można było już poznać styl jakim się kieruje Emmerich: kij z logiką, ważne aby było efekciarsko i z heroizmem w tle! I nie wydaje mi się, aby Emmerich celowo wykorzystywał utarte schematy najgłupszych filmów... co najwyżej wykorzystuje utarte schematy ze swoich własnych filmów. Po prostu uważa, że efekciarstwo i sięgający granic absurdu heroizm może w pełni zastąpić logiczną fabułę. Sprawdziło się w powyższych filmach (które swoją drogą jednak lubię), ale tutaj już przesadził. Ani "Dzień Niepodległości", ani "Pojutrze" nie zawierały aż tylu baboli. Były przesadzone i posiadały zbędny patos, ale w "2012" granice zostały przekroczone. Kilka ładnie zrobionych scen zagłady, to wszystko co ma ten film do zaoferowania.
Dokładnie, ja podobnie odbieram wcześniejsze dokonania tego "reżysera", ale po tym filmie kompletnie straciłem do niego szacunek w każdym rozumieniu tego słowa, to jest tak że ja nie mam nic przeciwko heroizmom ani efekciarskim filmom, ale to już mnie przerosło totalnie, jako odbiorca poczułem się (może teraz przesadzam) ale jakby ktoś napluł mi w twarz i się spytał czy deszcz pada, kompletny brak szacunku do chociaż odrobinę myślących ludzi oglądających to "dzieło", czy oni naprawdę uważają każdego jako "american idiot", nieporozumienie, albo kompletnie wyrafinowana manipulacja odbiorcami. Tylko najbardziej przerażają mnie właśnie takie dyskusje na temat tego filmu, ludzi biorących ten film jako coś (w ich rozumieniu) normalnego.