Spójrzmy prawdzie w oczy: scena gdzie bohaterowie w ostatniej chwili wzbijają się samolotem z zapadającej się ziemi, czy w ostatniej chwili przelatują między zawalającymi się wieżowcami wywołały by u mnie napięcie gdyby to był pierwszy hollywoodzki film jaki widziałem. Jednak tak nie jest i od ładnych kilku lat oglądając takie hollywoodzkie blockbustery odczuwam permanentne deja vu. Obejrzałem dla efektów nie spodziewając się niczego wybitnego i tak też było.
I jedno pytanie na koniec: czy po takim filmie jest jeszcze szansa na nakręcenie robiącego wrażenie filmu katastroficznego??? Chyba nie...