To tak jakby wybrać najgorsze momenty i najbardziej kiczowate sekwencje dialogowe z kinematografii całej dekady i wtłoczyć je w jeden obraz. Aż trudno uwierzyć, że mógł powstać tak zły scenariusz! Panowie od skryptu przeszli samych siebie. Film jest tak zły, że siedząc w fotelu nie wierzysz, że to się dzieje naprawdę: nie wierzysz, że wydałeś na to 26 zł, nie wierzysz, że ktoś naprawdę mógł wymyślić te dialogi, a potem jeszcze przedstawić je do zatwierdzenia twórcom filmu (no chyba, że jak w tym przypadku współscenarzystą jest sam reżyser), a potem nie wierzysz i dziękujesz Bogu, że to już koniec.
Ale jestem zadowolony bo dawno już się tak nie śmiałem. No i sceny trzęsień ziemi są niesamowite i nakręcone ze sporym rozmachem szkoda, że w sumie to jakieś 10 minut filmu, który trwa 2,5 godziny!! LITOŚCI!! :D:D Pozdrawiam wszystkich, którzy dzisiaj obejrzeli 2012.
Zgadzam się w zasadzie z powyższą wypowiedzią... niestety.
Na film wybrałam się z dużą dozą sceptycyzmu. Nie lubię filmów o przepowiedniach bo przeraża mnie myśl o przyszłości ale skusiłam się na efekty. Miałam też cichą (złudną) nadzieję, że dadzą ludziom KOPA i zrezygnują z przesady...
Scenariusz tak zły i żenujący że aż boję się pomyśleć jaki był przed poprawkami. Kwintesencja beznadziei.
Oczywiście typowe dla tego typu amerykańskich filmów - wszystko wszystkim udaje się w ostatniej sekundzie! Wszystkie samochody wpadają w przepaść, ziemia pęka na dwie części, wszystko się wali... ALE... ale główny bohater ucieka choć przepaść jest 2 cm za nim :/ W scena gdy próbuje dostać się z mapą na samolot i wpada w przepaść.... BŁAGAM! Śmiałam się i błagałam o litość.
Z przykrością muszę stwierdzić że więcej na filmie śmiechu niż nerwów czy emocji. Wszystko do obrzydzenia przewidywalne i mdłe. A jedyną wzbudzającą sympatię osobą w filmie jest pilot Sasza :D
Plus za efekty specjalne, trzęsienia ziemi, lawy, tsunami itp. Godne XXI wieku. Niestety to wszystko :(
RACJA!! Przeżyłam SZOK. Ja rozumiem, że to film z kategorii since fiction ale czy wszystko musiało być aż tak nierealne? Emocje tych ludzi, reakcja dzieci. Przecież ci ludzie teoretycznie przeżywali koszmar, cały świat miał przestać istnieć a poczucie humoru nie odstępowało ich na krok.
To był dobry temat na film i można było zrobić z tego coś fantastycznego, bardziej realnego z należytą powagą. Ojciec który wprowadza dzieci na zastrzeżony, zamknięty teren, pozwala im podejść do zdechłego łosia... który ojciec by tak zrobił? Dziewczynka która widzi taką apokalipsę nawet nie uroni łzy tylko zasypia spokojnie w samolocie. Pies który we wrzasku tysięcy ludzi słyszy swoją panią i idzie do niej po cienkiej krawędzi a wszystko to robi w ciagu 2 minut. To wszystko było tak strasznie naciągane, niesmaczne. Już te dziwne relacje w tym związku Gordon, Jackson i ta babka. Ten naciągany wątek że synek kocha bardziej gordona a ojca ma w dupie. Jakoś w to wszystko trudno było uwierzyć. Później Gordon umiera a ona w ciagu minuty wyznaje miłość mężowi. Te wszystkie sztuczne wzruszenia, a gdzie przerażenie? Strach - To co naprawdę miałoby miejsce gdyby był koniec świata. I te nieskończone zbiegi okolicznośći. Jak można było tak spartolić film. Od wczoraj się nad tym zastanawiam. W przeszłości było conajmniej sto lepszych filmów o podobnej tematyce.