Film niby traktuje o zagładzie, ale jakby bliżej się przyjrzeć kryształowej postaci czarnoskórego prezydenta USA w średnim wieku, odpowiedzialnego za cały świat i stającego na wysokości zadania, nie zdającego sobie sprawy z wyrachowania swych doradców to się przypomina postać dobre batiuszki Stalina i złych doradców.
Amerykańska propaganda pełną gębą wybielająca przy okazji Chiny.
Byłem w kinie, lubię filmy katastroficzne, ale nie lubię nachalnej imperialistycznej amerykańskiej propagandy.
Plusem filmu jak to bywa w filmach katastroficznych oczywiście są plenery.