Przyjrzałam się temu filmowi pod kątem efektów specjalnych i dźwięku. Muszę przyznać, że niewątpliwie zaskakuje powalającymi efektami i montażem dźwięku i jest to z pewnością wielki atut tego film. Boję się jednak, że i ostatni. Temat film jest bardzo ciekawy i można go było bardzo dobrze zrealizować, niestety realizatorzy zrobil z tego dziwaczną wizję końca świata, w której losy ludzkości zależą tylko od egoistycznych polityków i głównego bohatera, który wychodzi z niesamowitych opresji niczym McGyver. Niewątpliwie przerażające momenty były, ale byłe one przesączone komicznymi sytuacjami typu: przewożenie żyraf i słoni drogą lotniczą, albo idiotyczne rozmówki, które miały się nijak do tematu filmu.
Myślałam, że wyjdę z kina zastanawiając się co tak naprawdę wydarzy się w 2012? czy to rzeczywiście może być prawdą? Ale tak się nie stało. Chciałam zobaczyć katastroficzną wizję. Chciałam zobaczyć, że w obliczu takiego kataklizmu jak koniec świata człowiek może być bezradny a przeżycie zależy od integracji ludzi, a niestety zobaczyłam typowo amerykański film.
Nie powiem, że film mi się nie podobał. Mam tylko zarzuty do tego, że reżyser nie potraktował tematu poważnie. Całość wyglądała tak, jakby przedstawiony kataklizm stał się pretekstem do pokazania typowo amerykańskiej rodzinki wraz z happy endem.

Moja ocena: 6/10 a głównie jest to zasługa zdumiewających efektów specjalnym i dźwiękowi.