Nieszczególnie mnie urzekł. Właściwie taką ocenę wystawiam tylko za dobrej jakości
efekty specjalne. Lecz w tym rzecz, że tych efektów było po prostu za dużo, zbyt często się
coś działo i na siłę próbowano wcisnąć wszystko co mówi się na temat roku 2012 w
przepowiedniach i badaniach- trzęsienia ziemi, wybuchy wulkanów, tsunami, UFO i inne
dziwadła. Według mnie za dużo jak na jeden film. Twórcy mogli trzymać się jednej, góra
dwóch typów katastrof jakie rzekomo mają niedługo nastąpić, ponieważ przez to
"upchnięcie" czego się da w film, stał się on bardzo nierealistyczny. Jak wiemy, gdyby
miało nas coś spotkać, to na pewno nie wszystko naraz ;) Także zakończenie mi się nie
podobało. Raczej czyni ono z filmu bardziej rodzinny, gdy dziecko go obejrzy, zapewne się
ucieszy że ludzie przeżyli, ja jednak oczekiwałam czegoś na miarę apokalipsy,
zniszczenia wszystkich. Bo w końcu mówi się, że to ma być wprost "koniec świata" a nie
katastrofa na dużą skalę. Natomiast przeżycie wszystkich głównych bohaterów uczyniło
ten film... głupim. Ludzie wpadali do przepaści, ginęli pod gruzami, a tutaj cała rodzinka
leci sobie samolotem przez miasto, które po prostu się zapada, o mały włos udaje im
się przetrwać wszyściutko a na koniec jeszcze unikają utopienia.... no proszę Was...;)
Może taki był cel tej produkcji- dać jakąś nadzieję, pokazać że w ciężkich czasach trzeba
być "hero", lecz nie wydaje mi się, aby akurat film takiego pokroju się do tego nadawał. Z
serii takich filmów bardziej polecam "Pojutrze".