Film odebrałem jako wizję końca świata z przymrużeniem oka. A właściwie to nie całkiem był koniec świata bo się jeszcze ludzie uratowali na końcu. Zdecydowanie jest to bardziej komedia science fiction niż poważny film katastroficzny. Ilość nieprawdopodobnych wyjść z opresji jakich doświadczają bohaterowie jest powalająca. Ruski bokser i jego tłuste dzieciaki bliźniaki, kobieta z pieskiem, były pisarz szofer, szaleniec z parku Yellowstone, Gordon pilotujący samoloty po kilku lekcjach jak zawodowiec. No normalnie śmiech na sali ta galeria postaci budzi. Efekty są bardzo dobre, ale to jeszcze nie jest poziom realizmu, bardziej to wszystko wygląda jak dziecięce zabawki. Mimo to trochę wyobraźni wystarczy, żeby je przełożyć na bardziej realistyczne wizje w swojej głowie. No cóż, od filmu o takiej tematyce oczekiwałbym bardziej poważnego ujęcia tematu. A tutaj mamy, grupę wybrańców, która w ostatniej chwili zmienia swoje podejście i kibicuje głównemu bohaterowi. A wcześniej zostawili ludzkość za sobą ratując własne tyłki. Fabuła zresztą razi w wielu momentach niskim poziomem. Jako niezobowiązującą, odmóżdżającą rozrywkę film można polecić.