Film niezły, ale dobijała mnie nie "odwaga" tylko zwyczajna głupota rodziców. Wiedzieli, ze dziecko moze zginac przy fikaniu mimo to stosuje wielka mi charlize kozackie sztuczki- troche to po amerykansku wyszło. Naprawde tacy bogacze by siedzieli cicho jak potulny baranek i zapłacili bez slowa protestu. "MAN ON FIRE" - tak to powinno wygladac. Inna sprawa, ze filmu by nie bylo, gdyby nie "podskakiwali..."
Zgadzam się z tym. Czasem nawet troche irytowało mnie ich zachowanie, ze względu na pewnien dreszczyk emocji i napięcie. "Niech przestaną się tak zachowywać i nienarażają dziecka". Heh, osobiście nie byłabym zdolna wykazać sie tego typu odwagą, jesli dziecko nie bylo w rękach psychopatycznego mordercy, tlyko porwane dla okupu. Myślę, że jednak bylo to troche uzasadnione. Na koncu przeciez dowiadujemy sie, ze Joey'owi nie zalezalo na pieniadzach, tlyko na pewnego rodzaju zemscie. Wiec rodzice chyba nie meili wyboru, tlyko przeciwstawic sie porywaczom.
Dopóki sami nie znajdziemy się w takiej sytuacji, nie wiemy jak byśmy się zachowywali - czy nie gorzej niż na filmie.
Nikt Ci nie każe moja droga opisywać, więc nikomu nie robisz tym łaski. A to że nie masz siły mało kogo obchodzi.
Zgadzam się. Do połowy wyglądało to jeszcze dobrze, ale dwie-trzy ostatnie akcje były zbyt przesadzone. Tym niemniej całkiem dobrze mi się film oglądało jako historię całkiem pomysłowego porwania oraz dwójki nadspodziewanie zaradnych rodziców (lubię trochę stonowane amerykańskie podejście).
"Man on fire" nie oglądałem.