Wiem, że wkładam kij w mrowisko i zaraz się tu na mnie posypie z różnych stron, ale: nasłuchałam się od lutego i naczytałam masy artykułów, że straszny gniot, że wstyd, że film okropny, aktorzy drewno, że promuje takie a nie inne zachowania, a że to, a że tamto, a w ogóle to egzorcyzmy odprawmy. Uznałam, że obejrzę i sama ocenię. I wiecie co? Film uważam za naprawdę niezły. Fajny. Dużo lepszy od "50 twarzy Greya", którego widziałam wszystkie trzy części. Zwłaszcza pod kątem fabuły (nie będzie z mojej strony spojlerów). Między aktorami było czuć chemię. Piękne scenerie, muzyka. Dialogi? Niekiedy parsknęłam śmiechem. Seks? Please, tam nic nie było nawet widać, zero perwersji, której tak się spodziewałam, a krytycy narobili mi smaku. I co najważniejsze, film jest polski. Dobry film na wieczór do lampki wina. Cudze chwalicie, swojego nie znacie. Ja tam jestem kontent.