PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=842452}
3,6 125 tys. ocen
3,6 10 1 124719
1,7 47 krytyków
365 dni
powrót do forum filmu 365 dni

Miałem okazję obejrzeć w kinie polski film erotyczny "365 dni" na podstawie książki niejakiej Blanki Lipińskiej. Film tak mocny jak tegoroczna zima. Dziwne jest to, że przy tworzeniu filmu ponoć ogromną rolę odgrywała autorka książki. Dziwne bo w mojej ocenie seks w filmie jest pokazany nijako. Kompletnie beznamiętnie. Ogólnie przez pierwszą część opowieści miałem wrażenie, że sponsorem filmu jest "Algida" lub "Zielona Budka" bo przewodnim tematem było robienie loda głównemu bohaterowi. Potem już może i nie. Główny bohater (mafiozo z Sycylii) oświadcza porwanej przez niego dziewczynie z Polski, że ta ma się w nim zakochać i nauczyć go czułości. Przez cały więc film czekałem na jakąś romantyczną, delikatną i czułą scenę seksu. Nie taką, gdzie pokazują kobiece piersi, męskie pośladki czy kawałek jąder - a taką magiczną, mentalną przy której staną mi przynajmniej włosy na rękach. Nie doczekałem się. Nie stanęło mi nic. A przecież można było... Gdy główną bohaterkę urokliwy sycylijczyk przykuł do łóżka by na jej oczach spółkować z inną kobietą liczyłem na jakieś fajne, mocne doznania. A tu pyk, pyk Włochowi jakaś pani loda zrobiła i po sprawie. Beznamiętnie. Bez wzruszenia. Bez sensu. Wtedy zacząłem się zastanawiać nad tym jak łatwo spi###lić scenę, którą można było rozkołysać nie tylko skrępowaną główną bohaterkę ale i całą kinową salę.
O fabule filmu trudno cokolwiek powiedzieć bo więcej fabuły miały szwedzkie pornole jakie w latach osiemdziesiątych oglądało się na pierwszych odtwarzaczach video.
Co jeszcze? Polscy faceci przedstawieni są w filmie jak debile (nie to co włosi). Kobiety ogółem są raczej głupie a najważniejsze by facet miał kasę, był tytanem seksu i był czasem brutalny.
Jeżeli tak ma wyglądać świat według tak poczytnej Blanki Lipińskiej to słabo jakoś...
Prawdziwymi filmami erotycznymi były "Dzika Orchidea" czy też "Dziewięć i pół tygodnia". "365 dni" może co najwyżej tym filmom lizać stopy. I to od dołu.

Aby nie przekreślać tego "dzieła" w całości - dodam, że ścieżka dźwiękowa (chyba bardzo inspirowana twórczością The Weekend) bardzo przyjemna i podniosła moją ocenę za całokształt o 2 pkt.