Dałem frapujący tytuł, klasyczny clickbite. In everybody's face, frajerzy, tacy jak ci, co zapłacili za bilet do kina na to coś.
Moja ulubiona scena: jak Laura je loda. Ale ho ho ho, wcale nie to co myślicie, tylko po prostu chyba były śmietankowe a ja bardzo lubię.
Najsmutniejsze w tym filmie wcale nie jest w filmie, tylko poza. A mianowicie, że takie przaśne, tandetne, pensjonarskie marzenia mają panie i takie wyobrażenia na temat idealnej miłości. Tęsknoty z paździerza. Smutek, serio :(