Serio? SERIO to był hit sprzedażowy wśród książek? Jak bardzo nudne życie seksualne muszą mieć Polki, skoro zachwycają się książką i filmem bez grama fabuły. Przykre to po prostu. Obejrzałam wczoraj to "dzieło". Zmarnowany kawałek życia. Nic tu się nie trzyma kupy. Gościu porywa babkę, a ta przy pierwszej rozmowie z nim, kiedy ten siłą rzuca ją na fotel, to ta wygina się jakby miała zaraz dojść. Kilka dni potem uprawia już nim seks i stwierdza, że nie potrzebuje 365 dni na zakochanie się. Tak zachowuje się osoba porwana? WTF???!!!??? Inna "godna" uwagi scena. Pan Samiec zapina bohaterkę w łańcuchy, a kiedy ta nie chce się z nim kochać, mówi jej, żeby popatrzyła co ją ominie. Po czym jakaś tania panna robi mu loda, a następnie wychodzi z pokoju? Serio? Ominęła ją przyjemność zrobienia loda? No WOW. Czy naprawdę jedynym sensem życia i przyjemnością, jaką może spotkać kobietę, jest zrobienie facetowi loda? To, że pani Lipińska dała upust swoim grafomańskim myślom, jestem w stanie zrozumieć. Ale, że zaczęły się tym zachwycać miliony Polek, to już nie ogarniam. Jak bardzo płytkim jesteśmy narodem, że kupujemy bylejakość?