Dobrze, że film wyszedł przed Walentynkami, faceci mieli z głowy część lub nawet cały prezent. Grupa docelowa czyli kobiety w większości zadowolone co widać po komentarzach.
Dla mnie historia naiwna i zwyczajnie kiepska, podobnie jak kiepskie było wprowadzenie w nią. Żadna postać nie jest na tyle mocno nakreślona, by być wyrazistą, dominującą (nie, rzucanie i przykuwanie do łóżka to nie ten rodzaj dominacji) czy chcieć się z nią uosabiać. Jest miałko, przewidywalnie, nieciekawie a emocji tyle, co logiki w filmie. Niewiele.
Film umacnia moim zdaniem fałszywy pogląd na relacje damsko-męską, dając złudne nadzieje na to, że krótka spódniczka zagwarantuje zainteresowanie jedynie takich facetów jak Massimo. Nawet gdyby tak było, partnerki mafiosów, nie mają takiego życia jak główna bohaterka.
Laura zresztą totalnie bezrefleksyjna, jej jedyna przewaga nad Olgą taka, że nie była aż tak ekspresyjna w okazywaniu własnej bezmyślności... gdybym miał budować sobie wyobrażenie o kobietach na podstawie tego filmu, z radością wybrałbym tęczową drogę homoseksualizmu. Tym bardziej, że Massimo grał zdecydowanie najlepiej w filmie, być może dlatego, że rola nie wymagała od niego rollercosteru emocji.
Pierwszy raz byłem bliski wyjścia z kina, pierwszy raz także widziałem ludzi z niego wychodzących podczas seansu. Sukces komercyjny jest, co wcale nie dziwi w zalewie filmów Vegi i muzyki disco. Ma być prosto, sceny mają kierować krew w stronę miednicy, na pewno nie mózgu.
"...Film umacnia moim zdaniem fałszywy pogląd na relacje damsko-męską, dając złudne nadzieje na to, że krótka spódniczka zagwarantuje zainteresowanie jedynie takich facetów jak Massimo. Nawet gdyby tak było, partnerki mafiosów, nie mają takiego życia jak główna bohaterka..."
Mógłbyś rozwinąć tę myśl?
Bo nie za bardzo rozumiem...
Użytkownikowi chyba chodziło o to, że kobiety przeciętne lub ładne gdy się wystroją i "odwalą na Beyonce" to i tak nie mają szans na uwiedzenie takich modeli jak główny aktor, lub innych mężczyzn z wyższych sfer.
Wiadomo, że tacy mężczyźni będą wiązać się raczej z modelkami lub kobietami sukcesu, a nie przeciętnymi "szarymi myszkami" lub pannami, których pełno.
Takie filmy trochę podnoszą ego głupszych kobiet, które później myślą że są księżniczkami i mają ogromne wymagania do mężczyzn nie wnosząc nic do związku, itp.
Później autor odniósł się do gry naszej Polki głównej aktorki, która zagrała strasznie słabo i tak drętwo przy czym Morrone zagrał wspaniale i przyćmił naszą Sieklucką.
Autor zażartował, że dla takiego Włocha mógłby zostać gejem, gdyby wokół niego kręciły się tylko takie kobiety jak Anna Maria Sieklucka.
W sumie to kontrast między głównym bohaterem i bohaterką były zbyt duże nie tylko w grze aktorskiej, ale również w atrakcyjności- wyglądzie. To komiczne, że taki przystojniak i w dodatku bogaty gangster zakochał się w takiej przeciętnej Karynce, która nie ma w ogóle żadnej osobowości, charyzmy i jest poprostu nudna.
Choćbym chciał coś dodać, nie mam pola do popisu, chodziło mi dokładnie o to, co padło powyżej.
Obawiam się, że ostatnio w kinie niemal same skrajności: albo arcykobiety, swoiste shero (Marvel, DC) albo takie wydmuszki jak w 365 dni. Kobiety w tym filmie nie znaczą nic, na próżno doszukiwać się w nich jakiegokolwiek punktu zaczepienia, poza paroma fizjologicznymi otworami.
Budowanie wyobrażeń o relacjach damsko-męskich na podstawie takich historii (a zdarza się to, serio), to jak oczekiwanie przełożenia 1:1 filmów porno na codzienne życie. Prowadzi do zawodu, dyskomfortu, nie zauważania tego, co zasługuje na docenienie i uwagę. Dla mnie 365 to jeden z filmów szkodliwych dla masowego, otępiałego odbiorcy.
Filmy fabularne w zdecydowanej większości opierają się na uproszczeniach i każdy kto chce czerpać z nich wiedzę o prawdziwym życiu nieuchronnie się zawiedzie.
A na pewno takiej wiedzy w kinie nie szukają wielbiciele typowej komercji.
Oni w kinie szukają co najwyżej eskapizmu i, jak dowodzą wyniki frekwencyjne, film "365 dni" dobrze odpowiada na to zapotrzebowanie - tłumy widzów (głównie kobiet) sobie ładnie odleciały podczas seansu a po seansie grzecznie wróciły do szarej rzeczywistości.