Fenomenalne kino, międzygatunkowy kompromis ostateczny i gruba, niczym organ należący do jednego z głownych bohaterów, kreska, oddzielająca stare od nowego.
Ekipa postanowiła zerwać z aktorską szkołą Stanisławskiego i dać początek nowej szkole, która nie ma nazwy, ale i mieć nie musi, skoro ma taki kaprys. Jak oni grają! Przy popisach dwójki kluczowych aktorów śmietanka Hollywood to emocjonalni analfabeci. Na twarzy Polki porwanej przez przystojnego włoskiego gangstera maluje się autentyczne przerażenie, by ułamek sekundy przejść w obojętność, jakby ta o swoim przerażeniu zapomniała. Ten nowatorski rodzaj ekspresji można porównać do mimiki postaci z gry komputerowej powstałej gdzieś w póznych latach 90, gdy do żył cyfrowych bytów w niej istniejących program pompował proste skrypty - "ciesz się. stop. teraz się nie ciesz. stop. uprawianie seksu, uwaga, krzyw się i postękuj. stop...".
To film głębszy niż się wydaje. To film głęboki nie mniej niż woda, do której wpada Laura, niczym wór kartofli, potykając się na skórce od banana pozostawionej na pokładzie jachtu przez złośliwego scenarzystę.
W otwierającej scenie pan Massimo Tutti przeżywa wielki dramat - ginie jego ojciec. Kula nadlatuje ze strony morza, rozrywa jego wielkie, napuchnięte od dobroci i współczucia, gangsterskie serce, tempo zwalnia, smutna muzyka. Pozostaje tylko płacz nad niesprawiedliwością, no i rozwikłanie zagadki kuli -na mój gust możliwe są dwie interpretacje:
a)jest to kula wyszczelona przez snajpera kompletnie niezwiązanego z historią, walczącego gdzieś, dajmy na to, na bliskim wschodzie, który nie zwrócił uwagę na efekt coriolis - tor lotu kuli zakrzywił się niczym przyrodzenie samca beta i trafił biednego pana Tuttiego,
b)kulę wyszczeliwują gangsterzy z kosmosu(jest to bardzo ciekawa interpretacja, do której wrócę pózniej),
Pięć lat po tych wydarzeniach pan Tutti Frutti, wieziony przez szofera, przez szybę dostrzega kobiecą twarz. To ledwie błysk, wdzierający się w jego terazniejszość jak deja vu, jak prześwit z poprzedniego życia.
Nasz włoski ogier wynajmuje grupę naukowców, która nowoczesną metodą ekstrakcji pamięci wyciąga z jego głowy oblicze dostrzeżonej przez szybę Polki, co by ten mógł sobie wydrukować zdjęcie i powiesić je na ścianie.
Tutaj film okazuje się mieć wiele twarzy, bowiem z wizjonerskiego science fiction przeistacza się w studium ludzkiej psychiki i rozprawę na temat efektu aureoli u kobiet. Piękny Włoch powiesił na ścianie zdjęcie bohaterki i patrzył na nie pięć lat, opętany szaleństwem niczym Ted Kaczyński czy taki na ten przykład Kevin Spacey w filmie Siedem.
Między wierszami twórcy zadają niewygodne pytania, grając z widzem w intelektualną ciuciubabkę: "Czy gdyby ten Włoch miał 165 cm wzrostu, tłuste włosy, mieszkał w piwnicy u matki, a siłownię odwiedzał tylko w San Andreas, byłby odebrany tak samo? Czy porwana kobieta kochałaby go równie mocno? Czy zaciskałaby na nim usta równie szczelnie?
Uwięziona niczym szczurek w pudełku sadystycznego dziesięciolatka dziewczyna ma jednak powód, by żywić do Massima ciepłe uczucia, co tłumaczy metaforyczna scena, w której ten przykuwa swojego brata do kamienia w piwnicy. Nietrudno domyślić się, że jest to zręczne nawiązanie do mitu o Prometeuszu(czyżby inspiracja the Lighthouse?). Brat zdradził. Brat sprzedał dwunastolatkę do tzw. burdello, a do burdello wstęp mają tylko dziewczynki od czternastego roku życia. Dwunastolatka wedle włoskiej księgi ulicy nie ma prawa doznać oświecenia w domu uciech, więc brat musiał ponieść karę. Przykuty do kamienia będzie odtąd słuchał czytanych przez Joannę Senyszyn książek Blanki Lipińskiej, a jego wyżerany sączącą się leniwie z pomarszczonych ust, skrzeczącą głupotą, umysł, będzie regenerował się co noc, przez wieczność. Ten film uświadomił mi, że Michael Corleone okazał swojemu zdradzieckiemu bratu w drugiej części Ojca Chrzestnego wielkie współczucie.
Niesamowite kino, brawo, lub raczej "bravissimo", grande cinema signore Tutti Frutti!
Na osobną książkę zasługuje też finał widowiska i mnogość możliwych jego interpretacji. Polka Laura ginie? Znika bez wieści? Kolejny raz twórcy pozostawiają nam pole do popisu. Tak czy inaczej samochód z kobietą wjeżdża do tunelu i już z niego nie wyjeżdża. Droga była wąska, publiczna, zapewne jako tako uczęszczana. Jaki szaleniec zatarasowałby ją w środku dnia po to, by zabić kobietę? Reżyser, tfu! Reżyserka!(toć to feministka) kolejny raz puszcza oczko do fanów kina sci-fi i stąd wspomniany na początku motyw wrogich gangsterów z kosmosu, morderców ojca pana Frutti, którzy otworzyli w tunelu tunel(rekurencja!) międzywymiarowy. Laura wjeżdża w niego jak pan Tutti w nią samą i... koniec? Bynajmniej. Jako że gra aktorska przez całą długość filmu bardzo przypominała małpią ekspresję, uważam, że nieprzypadkowo! Tu leży klucz do zagadki - twórcy nawiązują do "Dwunastu Małp" i nasuwają taką oto interpretacje:
Polka Laura znika w tunelu, w którym to kosmiczni przestępcy otwierają tunel czasoprzestrzenny, most Einsteina-Rosena, przez co kobieta cofa się w czasie. Jeśli spytasz "po co?", przypomnij sobie nawiązanie do Prometeusza. Polka cofa się w czasie, by zostać zauważoną przez pana Tuttiego przez szybę samochodu. By ten mógł ją pokochać, porwać, w końcu stracić, paść na kolana w niewypowiedzianym żalu z myślą "Boże! W czym ja zagrałem!", tfu! To znaczy - "co za piękną, pracowitą, ułożoną, cnotliwą Polkę utraciłem!". Laura cofa się w czasie, by zamknąć pętle czasu. By jej(i nasz) koszmar trwał wieczność.
Scenariuszowo ten film to perełka - to już wiadomo, jednak ukłony należą się także ludziom odpowiedzialnym za stronę techniczną. Uchwycenie bzykania z helikoptera krążącego wokół oszklonego wieżowca, ujęcia okrążające kopulującą parę, kadry zza pleców, "idące" sceny w stylu Stanleya Kubricka. Seks z lotu ptaka, seks z perspktywy wazonu, seks ukazany prostopadle, wertykalnie, po przekątnej... Czego tu nie ma! Operator miał pełne ręce roboty i robotę tę wykonał jak nikt inny.
Bez wahania powiem, że to najlepszy erotyczny horror komediowy science fiction z elementami filmu psychologicznego, jaki w życiu widziałem.