Chyba jestem inna, wszyscy piszą, że lepsze od Greya, a ja nie dotrwałam do końca tego filmu. Greya obejrzałam całego, oczywiście pierwsza część była tragedią, ale trzecia trzeba przyznać już była ok. Jednak jeśli chodzi o "dzieło" pani Lipińskiej to bardzo często odczuwałam zażenowanie oglądając ten film, nie rozumiem w ogóle wątku miłosnego. Główna bohaterka, zostaje porwana przez Włocha, który "nie pozwoli, żeby stała się jej krzywda", hipokryzja na najwyższym poziomie. Te zachwyty dotyczące miłości Massimo i Laury też są bez sensu, dziewczyna na początku go nienawidzi, próbuje uciec, a nagle się zakochuje, klasyczny przypadek Syndromu Sztokholmskiego, a to prawdziwa miłość nie jest. To nie jest też tak, że zobaczyłam polski erotyk i od razu z negatywnym nastawieniem, panią Blankę Lipińską jako osobę publiczną lubię i szanuję, dobrze że powiedziała, że jej książka nie jest wielkim dziełem i nie uważa tego za dzieło, ale no film ogólnie bardzo słaby.