... bo kilka razy tak parsknęłam śmiechem, że oplułam winem wszystko dookoła.
Film oglądałam już jakiś czas temu, więc nie pamiętam dokładnie "najlepszych" momentów, jednak jest to film, w którym co druga scena zaczyna się tym, że główna bohaterka się budzi. W kilku scenach nie wiadomo, czy to ktoś scenariusza nie dopisał, czy aktorzy nie potrafili czegoś zagrać. Bohaterowie są kompletnie bez wyrazu. Gra aktorska kiepska. "50 twarzy Greya" to też gniot z absurdów, ale tam postacie są jakieś bardziej zarysowane, aktorzy coś tam jednak grają, można się dopatrzeć jakichś psychologicznych aspektów - na siłę, ale można. Tutaj z tych pustaków tak drętwo zagranych nie da się wyciągnąć nic. Główna bohaterka jest niesamowicie nudna, nie chciałabym mieć takiej koleżanki. Za to jej przystojny porywacz nie przejawia żadnych oznak inteligencji.
Ogólnie można zobaczyć ze względu na kilka ładnych widoczków, ale jest to film, który nie zapadł mi w pamięć, nie niesie za sobą żadnego przesłania, nie jest w żaden sposób wstrząsający, pouczający, nie polubiłam tam żadnego bohatera. Ogólnie słabiutko.