365 dni miała być romantyczną historią, w której przystojny włoch(bo gdzie by polak) spotyka polkę, która pod wpływem różnych, niecodziennych sytuacji się w nim zakochuje.
Jest to film pełen polotu i finezji dla typowej Halyny z Pścimia dolnego, której jedyną rozrywką na codzień jest oglądanie serialu M jak Miłość w przerwie od smażenia schabowych. A jedyną dawką romantyzmu jest otrzymanie w walentynki wina musującego z biedronki od Janusza.
Tak, w tym przedziale film napewno wywołał lawinę pozytywnych recenzji.
Do głównej roli męskiej został wybrany przystojny(?) włoch, jako marzenie nieosiągalne dla typowego widza, Halyny. która na włochów może jedynie popatrzeć kupując rajstopy na straganie. Zaś na codzień w kontekście seksualnym ma do czynienia niestety(?) tylko z przepracowanym i zmęczonym życiem Januszem i to w dodatku po dużej ilości %. Zatem ten obraz bóstwa filmowego jest dla niej czymś jak marzenia senne. Do głównej roli kobiecej została wybrana aktorka wizualnie (i aktorsko) średnia. Zatem widz nie będzie odczuwał zazdrości widząc ich wspólne sceny miłosne.
Ale skupmy się na fabule. Gwiazda-tak nazwijmy główną bohaterkę, zostaje porwana przez włocha. Ten, daję jej pare dni na to, żeby się zakochała, w między czasie ciągle ją ubezwłasnowolnia. Gwiazda przeżywa kryzys, bo nie wie jak na to wszystko zareagować. Lecz przez okoliczności uprowadzenia (art.211 kk.) i przetrzymywania wbrew woli (art. 189 kk.), gwiazda nabawia się choroby psychicznej, tj. syndromu sztkokholmskiego i stresu pourazowego. Z tego względu, tak jak kiedyś w Sztokholmie, gwiazda postanawia pomóc swojemu oprawcy. W to przeplatane są niezwiązane sceny seksualne. Tym bardziej dla potencjalnego widza jest to film, który wzbudza zachwyt. Inni zaś mogą poczuć się zniesmaczeni.
Promocja zaburzeń i kryminału? Skądże znowu, Blanka Lipińska twierdzi, że to bardzo poruszający film, który wcale nie zachęca to tychże zachowań. Oczywiście po Blance Lipińskiej nie spodziewałbym się mocno zawiłych wątków, sądząc po jej prymitywnych wypowiedziach. Ale film nie należy do tych romantycznych. Dodałbym go do dramatów psychologicznych. Fabuła, która opowiada jak marnie można się stoczyć i do jakich zachowań się posunąć. Brakuje mi tego w napisach końcowych.